W poniedziałek 24 stycznia pracownicy Solaris Bus & Coach rozpoczęli strajk generalny. Strajkujący domagają się wyższych wynagrodzeń. - Pracownicy są zdeterminowani i gotowi do walki - mówi w rozmowie z PulsHR.pl Wojciech Jasiński, przewodniczący Konfederacji Pracy w firmie.
Dobrze dla załogi, źle dla zarządu spółki.
Będziemy strajkować. Jesteśmy przygotowani na długotrwały strajk – stąd też obecność gości. Podczas rozpoczęcia strajku był z nami przewodniczący zarządu Konfederacji Pracy Michał Lewandowski, był wiceszef OPZZ Piotr Ostrowski, spodziewamy się Andrzeja Radzikowskiego, który nie tylko jest przewodniczącym OPZZ, ale także przewodniczącym Rady Dialogu Społecznego. Mieliśmy grupę posłów, którzy służą nam pomocą. Solaris jest dużą firmą, z zagranicznym kapitałem, dlatego potrzebne jest nam poparcie wielu osób i w Polsce, i za granicą.
Płace w Polsce, także w Solarisie, są na niskim poziomie. Wynagrodzenia w naszej firmie są zróżnicowane. Ci, którzy strajkują – głównie pracownicy produkcji bezpośredniej, magazynierzy, pracownicy serwisu – wykonują najcięższą, najtrudniejszą pracę. Jednocześnie są najgorzej opłacani, stąd ta sytuacja. Ci pracownicy oczekują wzrostu wynagrodzeń, ponieważ chcą godnie żyć. W związku z tym są zdeterminowani i gotowi do walki.
A jest dziś szansa, że spotkacie się w połowie drogi? Czy już nie ustąpicie ze swoimi żądaniami?
My byliśmy gotowi do porozumienia na drodze pokojowej, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom pracodawcy. Nasza wyciągnięta ręka została odrzucona, dodatkowo załoga była wprowadzana w błąd komunikatami firmy dotyczącymi negocjacji i jej efektów.
Ludzie są wściekli i zgodnie mówią – kwota 400 złotych podwyżki, którą warunkowo, w drodze ustępstw, zaproponowaliśmy podczas negocjacji, nie wchodzi już teraz w rachubę.
Wojciech Jasiński (fot. PAP/Bartosz Jankowski)
W oficjalnym stanowisku firmy opublikowanym w minionym tygodniu rzecznik prasowy Solarisa napisał tak: „Z przykrością przyjmujemy fakt, że w trakcie rozmów pracodawcy przyszło głównie rozmawiać z zewnętrznymi doradcami związków zawodowych, a nie bezpośrednio z naszymi pracownikami liderującymi tym organizacjom. Mimo wielokrotnych propozycji zawarcia porozumienia, było ono odrzucane przez liderów związkowych”. Jak się pan do tego ustosunkuje?
Komunikat, że nie chcieliśmy rozmawiać czy też nie byliśmy obecni, to kompletna bzdura. Po podpisaniu protokołu rozbieżności z mediacji spotkaliśmy się z władzami spółki 1 grudnia. To było tuż przed referendum strajkowym. Podczas tego spotkania, któremu przewodniczył prezes spółki, obecni byli prawnicy obu związków zawodowych – Konfederacji Pracy oraz Solidarności. Faktycznie, w tym przypadku być może oni częściej niż zwykle zabierali głos.
O ile można byłoby zarzucić, że na tym jednym spotkaniu prawnicy wypowiadali się częściej, tak kuriozalne jest mówienie, że przedstawiciele pracowników nie uczestniczyli w spotkaniach. W październiku 2021 roku, podczas ostatniego spotkania w ramach procesu rokowań, prawnicy nie byli obecni. Wówczas spółka zarzuciła nam, że zlekceważyliśmy spotkanie dlatego, że nie było na nim naszych doradców.
Na kolejnych spotkaniach w grudniu i w styczniu obecni byliśmy my – przewodniczący związków działających w spółce, prawnicy nie brali w nich udziału.
Co do zarzutu braku woli porozumienia z naszej strony: zarząd spółki na początku zaproponował nam podwyżkę w wysokości 3 proc., w kwocie nie mniejszej niż 150 złotych. To w zasadzie nie jest nawet minipodwyżka. Trudno, by związki zawodowe podpisały się pod taką propozycją. Później władze spółki zmodyfikowały swoje propozycje, na nieco większą kwotę. Zaproponowano, by podwyżka wynosiła 5 proc., przy czym nie mniej niż 220 zł. Skończyło się na 5 proc. i nie mniej niż 270 zł. Takie podwyżki wdrożono. Jednak to, że zarząd proponuje taką podwyżkę, nie oznacza, że związek zawodowy ma się pod nią podpisać.
My złożyliśmy nasze propozycje. Początkowo 800 zł brutto, później zeszliśmy do 600 zł w dwóch transzach, ostatecznie padła kwota 400 zł brutto. Zarząd spółki niewiele wychylił się poza swoje oferty.
Kwestią, która bulwersuje strajkujących, jest propozycja przyjęcia podwyżek procentowo. To stwarza sytuację, w której ci najlepiej zarabiający dostaną najwyższe podwyżki. Pracownicy wykonujący „brudną robotę” dostaną je w minimalnym wymiarze. Ludzie na taki podział się nie godzą.
Proponowaliśmy i proponujemy cały czas, by w trakcie podwyżek zakładowych wszyscy pracownicy dostali taką samą podwyżkę – w równej kwocie. Odchodząc od naszej pierwotnej propozycji, cały czas mówiliśmy o równej kwocie dla wszystkich, bez podziału na stanowiska. Wszystkim chleb podrożał w takiej samej kwocie.
Jeśli spółka chce i ma podstawy, by wynagrodzić kogoś wyższą kwotą, może to zrobić w ciągu roku, indywidualnie.
Podwyżka procentowa sprawia, że w firmie rosną „kominy płacowe”. W spółce nie ma czegoś takiego jak siatka płac. Była w przeszłości, ale straciła na ważności w momencie, w którym zaczął się zmieniać rynek pracy. W tej chwili mamy do czynienia z „partyzantką”. Pracownik przychodząc do firmy ma taką stawkę, jaką sobie wynegocjuje, częstokroć wyższą niż pracujące w spółce osoby z wieloletnim doświadczeniem.
Podwyżki wynagrodzeń dziś w firmie nie są przyznawane według konkretnego narzędzia kadrowego. Stanowiska pracy nie są wartościowane, od lat zabiegamy o stworzenie siatki płac, jasnych zasad. Jesienią 2020 roku zgłosiliśmy propozycję uporządkowania tej sytuacji – wiemy, że są obszary, gdzie różnica płac na tych samych stanowiskach sięga nawet 1000 złotych. Stworzenie sensownej tabeli płac ten problem rozwiąże. Mieliśmy spotkania w tym temacie, chcieliśmy ten problem rozwiązać. Jednak, jak widzimy, nic się w tym temacie nie zmieniło.
Nasza propozycja, aktualna przed zakończeniem referendum, mieściła się w założeniach budżetowych spółki na 2022 rok. Na spotkaniu 1 grudnia prezes powiedział, że na podwyżki przeznaczy dwumiesięczny zysk. Z naszych wyliczeń wynika, że jest to dokładnie tyle, ile nasza propozycja. Podwyżki miały kosztować firmę ponad 18 milionów złotych. Zgadzaliśmy się więc co do kwoty, spółka jednak nasze propozycje odrzuciła.
Mamy wrażenie, że nie chodzi tu już o kwoty, tylko o pokazanie ludziom ich miejsca w szeregu, zduszenie woli walki. Spółka próbowała za wszelką cenę pokazać, że nikt nie będzie jej „podskakiwał”, stąd brak zgody i w efekcie strajk.
Dziś ktoś pracuje?
Pojedyncze osoby pracują. To pracownicy firm zewnętrznych, więc oni są automatycznie poza strajkiem. Mamy grupkę osób, które pracują na umowy czasowe, są na okresach próbnych. Jako związki zawodowe przyjęliśmy praktykę, że te osoby nie biorą udziału w strajku, tak by ta sytuacja nie była podstawą do nieprzedłużenia im umowy.
To kolejna duża prywatna firma, która zdecydowała się na strajk generalny. To, patrząc na sytuację gospodarczą, będzie standard w 2022 roku? (w sierpniu 2021 r. strajk generalny odbył się w fabryce Paroc Polska w Trzemesznie - przyp. red.)
Być może. Patrząc na pracowników Paroca czy Solarisa, być może inni także zdecydują się na tak radykalne kroki. Jednak w przypadku strajku potrzebne są dobrze działające, silne związki zawodowe. W przeciwieństwie do innych krajów, zorganizowanie strajku generalnego w Polsce to żmudny i męczący proces. Związki muszą być reprezentatywne, żądania muszą być spisane na piśmie, pisze się protokoły, przechodzi przez procesy mediacji, jest referendum strajkowe. To są miesiące.
W Polsce strajku nie możemy zorganizować z dnia na dzień. Pamiętajmy, że celem nie jest wstrzymanie pracy zakładu. Celem jest porozumienie płacowe.
fot. PAP/Bartosz Jankowski
Solaris odpowiada
O komentarz do sytuacji w firmie i rozpoczętego strajku generalnego poprosiliśmy firmę Solaris Bus & Coach.
"Pracodawca w pełni respektuje prawo organizacji Związkowych do podjęcia strajku. Oczywiście z poszanowaniem wszystkich przepisów, w szczególności tych dotyczących możliwości kontynuowania pracy przez pracowników naszej firmy, którzy nie popierają strajku i się do niego nie przyłączają (większość wszystkich pracowników firmy nie wzięła udziału w referendum lub była przeciw strajkowi w referendum - 51,1 proc).
Jednocześnie wyrażamy głębokie ubolewanie, że strona Związkowa zdecydowała się na podjęcie, w naszym odczuciu nieproporcjonalnych działań, jakim jest decyzja o strajku. Od samego początku, na każdym etapie negocjacji, strona Związkowa bowiem wykazywała pozorowaną chęć rozmów i wypracowania porozumienia kończąc jednostronnie poszczególne fazy negocjacji po zaledwie dwóch spotkaniach.
Z przykrością przyjmujemy fakt, że w trakcie rozmów pracodawcy przyszło głównie rozmawiać z zewnętrznymi doradcami związków zawodowych, a nie bezpośrednio z naszymi pracownikami liderującymi tym organizacjom. Mimo wielokrotnych propozycji zawarcia porozumienia, było ono odrzucane przez liderów związkowych" – czytamy w oficjalnym stanowisku przesłanym przez rzecznika firmy Mateusza Figaszewskiego.
Jak zaznacza Figaszewski, rozpoczęcie strajku generalnego nie wpłynie na zmianę decyzji o przyznanych 14 stycznia podwyżkach.
– W dniu 14 stycznia pracodawca jednostronnie przyznał wszystkim pracownikom firmy podwyżki w wysokości 5 proc. wynagrodzenia (minimum 270 zł brutto, co z premiami oznacza około 340 zł brutto). Dodatkowa grupa około 800 pracowników bezpośrednio produkcyjnych otrzymała dodatkową podwyżkę – dotyczy to elektryków, spawaczy, lakierników i brygadzistów. Jest to część wynagrodzenia zasadniczego. Podwyżki w takiej wysokości oznaczają łącznie w skali całej firmy podniesienie budżetu płacowego o blisko 17 mln zł rocznie. Przypomnijmy także, że firma Solaris w ostatnich trzech latach przeznaczyła łącznie (skumulowanie) na podwyżki dla swoich pracowników ponad 60 mln złotych – dodaje.
fot. PAP/Bartosz Jankowski
Komentując rozpoczęcie akcji strajkowej, rzecznik Solarisa oświadcza:
– Rozpoczęta dziś (24 stycznia) akcja strajkowa może wpłynąć negatywnie na działanie przedsiębiorstwa, co w przyszłości nie tylko utrudni rozmowy o podwyżkach płac, ale może także zachwiać stabilnością miejsc pracy. Przypominamy, że osobom, które biorą udział w strajku, nie przysługuje za ten czas wynagrodzenie. Dlatego ponownie apelujemy do strony związkowej i jej liderów o zaprzestanie strajku, powrót do rozmów i jak najszybsze wypracowanie porozumienia z korzyścią dla wszystkich pracowników i przyszłego rozwoju firmy.
Jak mówi, wstępnie oszacowana na pierwszej zmianie frekwencja pokazuje duże zróżnicowanie, jeśli chodzi o absencję w pracy i liczbę osób, które przystąpiły do strajku lub pracy.
– Firma Solaris ma kilka lokalizacji, m.in. w Bolechowie, Środzie Wlkp., Jasinie czy Murowanej Goślinie. W niektórych z nich do strajku przystąpiły pojedyncze osoby. Procesy produkcyjne, choć w niektórych obszarach z utrudnieniami, są kontynuowane – wyjaśnia.
KOMENTARZE (0)