Grające w hiszpańskiej lidze piłki nożnej kobiety zdecydowały się na strajk. Nie udało im się porozumieć z klubami ligi w sprawach płacy i godzin pracy zapisanych w umowach.

- Strajk poparło 90 proc. zebranych w Madrycie zawodniczek. Protest ma się zacząć w listopadzie.
- Zawodniczki chcą być wynagradzane za 30 godzin pracy dla klubu. Obecne umowy opiewają na mniej.
- Walkę o płace w żeńskiej lidze piłki nożnej w Hiszpanii została zainspirowana dyskusją o wynagrodzeniu kobiet w sporcie, która toczy się w Stanach Zjednoczonych.
22 października w Madrycie około 200 zawodniczek hiszpańskich klubów piłkarskich zdecydowało się wyrazić swoje postulaty. Wcześniej negocjowały z klubami sportowymi, dla których grają przez blisko rok. Jednak takie działania nie przynosiło efektów. Dlatego piłkarki zagłosowały za strajkiem. 9 na 10 głosujących było za. Strajk planowany jest na listopad.
Associated Press informując o planie protestu podkreśla, że ostatnie dni października zawodniczki będą legalizować swój strajk. Nie chcą, by poddawano w wątpliwość ich działania.
- Czujemy, że piłka nożna to nasza praca - mówiła Ainhoa Tirapu, będąca kapitanem żeńskiego składu Athletic Bilbao.
Chodzi o godziny
Kluczową kwestią, którą chcą uregulować zawodniczki jest ilość godzin, za jakie są wynagradzane. Liczyły, że uda się im przekonać władze klubów, by zawodniczki otrzymywały płacę za 40 godzin gry w tygodniu. Teraz ich stanowisko mówi o 30 godzinach. Kluby nie są skłonne zaakceptować takich warunków, godzą się na 20. Twierdzą, że nie są w stanie spełnić postulatu zawodniczek.
Jak przekonuje Tirapu, część piłkarek w klubach pracuje na podstawie umów, w których płaci się za 12 godzin tygodniowo.

Przykład płynie z USA


KOMENTARZE (0)