Samorząd pielęgniarek i położnych oczekuje wyższego wynagrodzenia zasadniczego oraz włączenia do niego tzw. zembalówki. Ostrzega, że jeśli ich postulaty nie zostaną spełnione, lokalne protesty pielęgniarek mogą rozszerzyć się na cały kraj.
-
- •25 cze 2018 20:55

Jak mówiła w "Rzeczypospolitej" Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP), od lipca lekarz po studiach na pierwszym roku rezydentury w specjalizacji nie uznawanej za priorytetową zarobi 4 tys. zł brutto miesięcznie, a to więcej niż dyrektorzy szpitali przeznaczają na wynagrodzenie doświadczonej pielęgniarki ze specjalizacją.
Czytaj też: Pielęgniarki szczerze: Nie wytrzymujemy psychicznie i fizycznie, wrażliwość na ludzką krzywdę spada do zera
Samorząd oczekuje, że „zembalówka", czyli 4 x 400 zł brutto dodatku z tzw. znaczonych pieniędzy z NFZ, od 1 września zostanie włączona do wynagrodzenia zasadniczego. Samorząd uważa ponadto, że pielęgniarka lub położna z tytułem magistra i specjalizacją powinna zarabiać co najmniej dwukrotność przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw ogłaszanego przez prezesa GUS, z tytułem magistra lub specjalisty - 1,75, a bez tytułu specjalisty - 1,5 - pisze "Rzeczpospolita".
Ptok podkreśla, że choć protesty na Lubelszczyźnie i Podlasiu, o jakich od tygodnia informują lokalne media, to oddolne działania samych pielęgniarek, nie jest wykluczony ogólnopolski protest pielęgniarek i położnych.


KOMENTARZE (8)