Bezrobocie w Polsce jest bliskie stanu naturalnego; wiele niższe już nie będzie - powiedział w piątek (27 października) wicepremier, minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki.

• Morawiecki apelował do związków zawodowych, by doceniły problem braku pracowników w "bardzo wielu zawodach".
• Zakaz handlu w cztery niedziele w miesiącu byłby akceptowalny; można się dogadać - dodał wicepremier.
• Zapowiedział też, że myśli o wsparciu rodzimego biznesu browarniczego, wzorem Niemiec i Czech.
"Bezrobocie, które ostatnio Eurostat określił w Polsce na poziomie 4,6 proc., jest nie tylko najniższe w historii, ale ono jest w naszych warunkach bezrobociem naturalnym, tzn. już wiele niższe nie będzie" - powiedział Morawiecki dziennikarzom. Dodał, że bezrobocie może zmaleć jeszcze o 0,5 pkt. proc.
Wicepremier zauważył, że Polska jest obecnie w takiej fazie cyklu koniunkturalnego, kiedy brakuje pracowników wykwalifikowanych ale - jak dodał - zaczyna też brakować pracowników niewykwalifikowanych. Apelował do związków zawodowych, by doceniły problem braku pracowników w "bardzo wielu zawodach". Wskazał, że np. w mazowieckich sadach 80 proc. pracowników stanowią Ukraińcy i Białorusini.
Wicepremier odniósł się do procedowanego w Sejmie projektu ustawy ograniczającej handel w niedziele. Po poprawkach projekt zakłada, że handel ma być dozwolony w drugą i czwartą niedzielę miesiąca oraz w dwie kolejne niedziele poprzedzające pierwszy dzień Bożego Narodzenia. Inicjatorzy projektu, Komitet Inicjatywy Ustawodawczej, w którego skład wchodzi m.in. NSZZ "Solidarność" chcą, by zakaz obowiązywał we wszystkie niedziele.
Czytaj też: Elżbieta Rafalska: Rynek pracownika rodzi problemy
"Zakaz handlu w cztery niedziele w miesiącu byłby akceptowalny, rozumiem ten postulat, można się dogadać i jeśli o mnie chodzi, to można rozszerzyć na cztery niedziele. Ale kompromis to kompromis i nie będę załamywał rąk, jeśli będą to dwie niedziele w miesiącu" - powiedział Morawiecki.
Dziennikarze pytali wicepremiera o przedstawiony przez resort rodziny i pracy projekt nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, który zakłada zniesienie "limitu trzydziestokrotności", co skutkowałyby zniesieniem górnego limitu składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe. W praktyce osoby, które zarabiają więcej niż 2,5-krotność średniej krajowej, miałyby płacić wyższe składki wyliczane od całego wynagrodzenia. Zasada 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia została wprowadzona do systemu emerytalnego w 1999 r. Zasada ta określa maksymalną roczną podstawę składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe.

KOMENTARZE (0)