• Protesty taksówkarzy mają szczególnie gwałtowny charakter. Protestujący palili opony, policja użyła gazu łzawiącego.
• Premier Manuel Valls potępił metody działania taksówkarzy.
• Oprócz taksówkarzy w całym kraju strajkują kontrolerzy lotów i nauczyciele.
- Autor:PAP
- •26 sty 2016 19:14

Do zajść setek taksówkarzy ze specjalnymi oddziałami policji do zapobiegania zamieszkom (CRS) doszło niedaleko Porte Maillot na północnym zachodzie francuskiej stolicy. Kierowcy zablokowali tam główną arterię miasta, powodując w okolicy zakłócenia w ruchu.
Taksówkarze protestują przeciwko temu, co związkowcy nazwali "dziką konkurencją" ze strony firm zajmujących się przewozem osób i działających "w ramach regulacji private hire vehicle (VCT)", jak Chauffeur-Prive i Snapcar czy amerykańska firma Uber udostępniająca aplikację na smartfony pozwalającą kojarzyć pasażerów z kierowcami.
W sprawie wtorkowych strajków firma Uber wydała oficjalne oświadczenie, w którym czytamy, że "celem zorganizowanych we Francji protestów jest wywarcie nacisku na władze i utrudnienie możliwości wykonywania przejazdów w ramach regulacji private hire vehicle (VCT) ustanowionej przez rząd francuski w 2009 roku. Wprowadzenie ograniczeń w znaczący sposób wydłuża czas oczekiwania pasażerów na przejazd i ma negatywny wpływ na francuski rynek pracy".
Jak podał "Le Figaro", z przedstawicielami protestujących taksówkarzy spotkał się premier Manuel Valls. Zdecydowanie potępił agresywne metody działania, ale też zapowiedział podjęcie konsultacji społecznych i wyznaczenie specjalnego mediatora; jego zadaniem będzie - jak powiedział Valls - "uregulowanie kryzysu taksówek".
Strajkują też kontrolerzy lotów. Co piąte połączenie na paryskich lotniskach zostało odwołane, inne loty mają opóźnienia - podała agencja Associated Press. Dzień wcześniej francuska Generalna Dyrekcja Lotnictwa Cywilnego (DGAC) zwróciła się do przewoźników o odwołanie 20 proc. połączeń; skutki mają być odczuwalne we wtorek w ciągu dnia w całym kraju.
Do strajku taksówkarzy i kontrolerów lotów dołączyła część nauczycieli i urzędników służby publicznej, jako powód podając złe warunki pracy, niskie płace i reformę edukacji. Związkowcy krytykują "utratę miejsc pracy w kluczowych sektorach służby publicznej".


KOMENTARZE (1)