W zarządach spółek notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych było zaledwie 12 proc. kobiet. To duży problem. W spółkach Skarbu Państwa jest lepiej, bo już 35 proc. członków zarządów to kobiety, a we władzach spółek publicznych mają 25-procentowy udział. Najgorsza sytuacja jest w spółkach prywatnych - powiedział pełnomocnik rządu ds. społeczeństwa obywatelskiego i równego traktowania Adam Lipiński.

- Kobiety są gorzej traktowane niż mężczyźni - powiedział Lipiński.
- Za mało kobiet jest w polityce, a to właśnie ta dziedzina decyduje o kształcie życia społecznego - dodał.
- Ocenił, że jeszcze trudniejsza jest sytuacja kobiet w biznesie.
Lipiński, zapytany w "Dzienniku Gazecie Prawnej" o to, czy kobiety w Polsce nie są traktowane na równi z mężczyznami, odpowiedział, że wszystkie statystyki na to wskazują. "Przede wszystkim mamy za mało kobiet w polityce, a to właśnie ta dziedzina decyduje o formalnym kształcie życia społecznego. Kobiety w Polsce mają niższe zarobki, a także gorszą sytuację z powodu obowiązków macierzyńskich" - ocenił.
Zapytany o zatrudnianie kobiet na kierowniczych stanowiskach w rządzie, odparł, że jest to bardzo skomplikowana sprawa. "Swego czasu była dyskusja na temat parytetów. Ostatecznie wprowadzone zostały kwoty wyborcze: postanowiono, że kobiety i mężczyźni muszą mieć co najmniej 35 proc. miejsc na listach. (...) Okazało się, że po wprowadzeniu kwot odsetek kobiet w Sejmie niewiele się zmienił, więc reforma nie miała większego wpływu. Zdecydowała jedynie o kształcie list wyborczych do Sejmu i Senatu, bo w efekcie tej regulacji zaczęto szukać kobiet na siłę. W praktyce wypełnianie kwot najczęściej polegało na tym, że prosiło się o kandydowanie żonę czy znajome. Skutkowało to ich niską determinizacją w kampaniach i porażką" - zaznaczył Lipiński.
Czytaj też: Kobietom brakuje pewności siebie. Także w walce o zarobki i awans
Lipiński podkreślił, że z kolei po wprowadzeniu parytetów to mężczyźni mogliby się czuć dyskryminowani. Paradoks ten może pojawić się w sytuacji - podał przykład minister - jeśli w jakiejś partii działałoby np. 80 proc. mężczyzn i 20 proc. kobiet. "Być może warto pomyśleć o tym, czy po prostu proporcje płci na listach nie powinny odpowiadać podziałowi wewnątrz partii. (...) Może wypracujemy też inne metody. Niezłym pomysłem mogłaby być współpraca z organizacjami pozarządowymi, np. w ramach programu Kobiety w polityce czy edukacja pań w zakresie działalności politycznej" - powiedział.

KOMENTARZE (0)