Jak widzi dziś swoją rolę Izba? Na czym ma polegać pomoc, jaką teraz chcecie oferować Ukrainie?
Za nami wiele miesięcy niesienia pomocy, ale dziś naszą rolę pomocową głównie widzimy w podtrzymywaniu działalności gospodarczej ukraińskich firm. Doradzamy im, jak skutecznie działać na rynku unijnym. Polskie firmy namawiamy do tego, żeby nawiązywały partnerstwo z firmami z terenu Ukrainy. Bo jeśli tak bardzo chcemy uczestniczyć w odbudowywaniu Ukrainy, to musimy pamiętać, że z pewnością preferencje będą mieli ci, którzy będą startowali w konkretnych projektach wraz z ukraińskimi partnerami.
Prezydent Zełenski już zapowiedział, że będzie chciał, aby Ukrainę odbudowywało jak najwięcej ukraińskich przedsiębiorstw. Podkreślamy to na każdym kroku. Dlatego też 15 września wystartowaliśmy z projektem wspierającym ukraińskie firmy z sektora małych i średnich przedsiębiorców. Można odbudować drogi, mosty, miasta, ale jeśli chcemy, aby wypełniły się one aktywnością gospodarczą na taką skalę, jak przed wojną, to potrzebni jesteśmy my, przedsiębiorcy.
Patrząc na wyniki współpracy polsko-ukraińskiej, chyba nie ma co się obawiać, że ukraińska gospodarka nie ruszy.
W tym ekstremalnym czasie mamy ponad 37-proc. wzrost eksportu do Ukrainy, ponad 51-proc. wzrost ukraińskiego eksportu do Polski. Nasze obroty gospodarcze wzrastają. To cieszy.
Czytaj więcej: Druga fala uchodźców z Ukrainy w zimie. Może przyjechać 200 tys. do 500 tys. osób
Oczywiście po części wynika to z tego, że ukraińskie porty są zablokowane, przez co transport zbóż odbywa się przez Polskę. Ale wzrasta nasza sprzedaż do Ukrainy. I tutaj widzimy naszą rolę we wspieraniu i budowaniu instrumentów, które tę współpracę gospodarczą będą podtrzymywać i wspierać.
Wspomniał pan, że prezydent Zełenski będzie chciał, żeby Ukraińcy sami odbudowywali swój kraj. Ale chętnych jest więcej. Waldemar Buda poinformował, że 1200 firm zgłosiło zainteresowanie odbudową Ukrainy i wznowieniem tam eksportu. Pana zdaniem to dużo, mało?
Dużo. Ale niestety spora część tych firm to firmy konsultingowe, doradcze, które – powiedzmy sobie szczerze – widzą szansę zarobienia na odbudowie Ukrainy.
Ja natomiast zwracam uwagę na to, że trzeba patrzeć na źródła finansowania odbudowy. A te są znane. Głównie Stany Zjednoczone oraz Unia Europejska. Bardzo ważne jest, aby do Ukrainy trafiły z nich nieznaczone środki.
Czyli jakie?
W przypadku Unii Europejskiej chodzi o to, by środki na odbudowę Ukrainy były pozyskane na zasadzie podobnej do tej, którą przyjęto, pozyskując środki na sfinansowanie krajowych planów odbudowy. Unia zaciąga zobowiązania i w ten sposób finansuje projekty służące odbudowie. Gdyby byłyby to środki „składkowe”, na które złożyłyby się kraje członkowskie, wtedy każdy kraj będzie dbał o to, żeby to jak najwięcej „jego” firm uczestniczyło w procesie odbudowy Ukrainy. Na zasadzie „jak dajemy, to niech nasi z tego coś mają”. Po pierwsze, nie o to w tym chodzi. Po drugie, wtedy Polska na pewno nie będzie najbogatszym z donatorów.
- Zwracam uwagę na to, że trzeba patrzeć na źródła finansowania odbudowy. A te są znane. Głównie Stany Zjednoczone oraz Unia Europejska - mówi Jacek Piechota (fot. PAP/Mykola Kalyeniak)
Jeśli Unia wesprze Ukrainę na zasadzie krajowych planów odbudowy, wtedy nie będziemy mówili o środkach znaczonych, a powstanie system przetargów i konkursów, w których wygrają ci najlepiej przygotowani. Przy czym – zgodnie z zapowiedzią prezydenta Ukrainy – ukraiński rząd z pewnością będzie preferował udział ukraińskich firm. Wiec, jeśli mamy partnerską firmę z Ukrainy i z nią będziemy startować w przetargu, to nasze szanse na pewno będą większe.
Namawiamy firmy do tego, żeby już zaczęły przygotowywać się do tych działań. Bo to nie będzie proces łatwy i lekki do przejścia. Pieniądze na odbudowę Ukrainy nie będą leżały na ulicy. Trzeba będzie po nie sięgnąć, a do tego warto być dobrze przygotowanym.
Sytuacja z Ukrainą na wielu płaszczyznach jest bardzo dynamiczna. Jak się zacząć przygotowywać, kiedy nie wiemy, co nas czeka?
Zacząć od dobrego rozpoznania rynku ukraińskiego, znalezienia i poznania potencjalnych partnerów. Jako Izba służymy w tym zakresie pomocą. Jako przykład podam sektor budowlany. Dziś ukraińskie firmy budowlane, nawet dobrze prosperujące i posiadające kapitał, szukają partnerów w Polsce i projektów, które mogą realizować w Polsce. W Ukrainie po prostu na ten moment nic nie budują. Gdy zacznie się proces odbudowy, to te firmy mogą być tymi, które wprowadzą polskie na rynek ukraiński.
Czytaj więcej: Wojna zmieniła jej życie zawodowe. Specjalistka od PR ubiera ukraińskich żołnierzy
Z pewnością pierwszeństwo będą mieli ci, co na tym rynku już byli i są obecni. Oni znają już ukraińskie realia prowadzenia biznesu, mają tam swoich ludzi, swoje przedstawicielstwa. Jednak już dziś wśród ukraińskich partnerów czy pracowników warto szukać potencjalnych przedstawicieli swoich firm na rynku ukraińskim. Właśnie pogłębianiu i zacieśnianiu relacji służą wszystkie działania Izby. Te relacje w przyszłości będą kluczowe.
Co do podejmowania różnych działań, to jak pan zareagował, kiedy dotarła do pana informacja o ataku Rosji na Ukrainę?
Trudno dziś mi znaleźć właściwe słowa do opisania tamtego stanu. Miałem okazję wcześniej rozmawiać z przedstawicielami ukraińskiej polityki, którzy sami nie przewidywali, że rosyjska agresja będzie tak nasilona i skierowana przeciwko całemu państwu. Domniemywano, że będzie to Ługańsk czy Donieck, a Rosja zdobywając te tereny, będzie chciała wyrównać swoje granice. Tymczasem jesteśmy świadkami pełnowymiarowego ataku.
Wiedział pan, jak reagować, czy potrzebował czasu na „przetrawienie” tych informacji? Przecież kilka tygodni wcześniej w jednym z wywiadów sam pan podkreślał, że nie będzie wojny pełnowymiarowej, bo z ekonomicznego punktu widzenia nie opłaca się ona Władimirowi Putinowi. Tymczasem nie trzeba było długo czekać na pierwsze bomby spadające na Kijów.
Od pierwszego dnia wojny bardzo chciałem sobie logicznie wytłumaczyć, dlaczego doszło do tego konfliktu. Jakoś to uzasadnić. Ale czym dłużej myślałem, tym bardziej dochodziłem do wniosku, że nie ma racjonalnych argumentów, które usprawiedliwiałyby atak Rosji na Ukrainę. Logiki w tym nie ma za grosz. Jest tylko imperialne nastawienie samego Putina i niestety rosyjskiego społeczeństwa, przez wiele lat karmionego propagandą powrotu do wielkiego mocarstwa, do czasów ZSRR.
O tym konflikcie zadecydowało również to, że Ukraina zaczęła odbijać się od dna i zaczęła otwarcie wykonywać zwrot w kierunku Zachodu. Często to podkreślam, że na fali popularności po pierwszych wyborach parlamentarnych Zełenskiemu udało się doprowadzać do zmian konstytucyjnych, zlikwidowania okręgów jednomandatowych, które przez lata były politycznym zapleczem oligarchów. To dało fundamenty pod budowę państwa uwolnionego od wpływu oligarchów, państwa dążącego do proeuropejskich reform.
A ten prozachodni kierunek wybitnie nie podoba się Putinowi. Stanowi dla niego ogromne zagrożenie, bo w ten sposób Ukraina udowadnia, że wybierając Zachód, można żyć dostatnio, bezpiecznie, na dużo wyższym poziomie niż w Rosji.
Kiedy w panu włączył się tryb pomocowy?
To nastąpiło natychmiast. Myślenie, tłumaczenie sobie samemu powodów wybuchu wojny trwało równolegle z działaniem. A zaczęliśmy działać w Izbie już pierwszego dnia wojny. Jesteśmy jedyną organizacją w Polsce, która ma przedstawicielstwa w 12 miastach w Ukrainie, od Lwowa po Charków i Odessę, ma zespół ludzi w samym Kijowie.
Od początku byliśmy stale na łączach, zebrania online dwa razy na dzień, siedem dni w tygodniu. Nie wiedzieliśmy, co będzie potrzebne, a postanowiliśmy, że będziemy reagować na wszelkie potrzeby, które będą do nas kierowane.
Czytaj więcej: 150 tys. miejsc pracy w Polsce czeka na uchodźców
Pomagaliśmy w organizacji pierwszych centrów recepcyjnych, przy zbiórkach rzeczy, jedzenia, materiałów medycznych, aż po przygotowywanie i organizowanie konwojów z pomocą i przewożenie tego wszystkiego do Ukrainy.
Z drugiej strony nasze koleżanki i koledzy po ukraińskiej stronie robili wszystko, żeby ułatwić uchodźcom dotarcie do Polski. Kiedy okazało się, że kolejki do granicy sięgają kilku kilometrów, ruszyliśmy tam z ciepłymi zupami, herbatą, kanapkami czy wodą do picia.
Jednocześnie drogą oficjalną występowaliśmy do wszelkich możliwych instytucji państwowych czy stowarzyszeń i organizacji, aby również włączyły się one w te działania i robiły wszystko, żeby przebiegały one jak najsprawniej.
Założyliście również Fundusz Pomocy Ukrainie, na którym udało wam się zebrać ogromne pieniądze. 700 000 zł i 35 000 euro to kwoty przekazane w postaci pomocy humanitarnej. Wartość całej przekazanej pomocy humanitarnej oszacowaliście na 3 089 440 zł.
Założenie Funduszu Pomocy Ukrainie było wspólną inicjatywą PUIG i Krajowej Izby Gospodarczej. KIG uznał, że z racji bliskości z Ukrainą będziemy tą Izbą „frontową”. Wyszli z założenia, że z racji tego, iż na co dzień jesteśmy obecni po ukraińskiej stronie, najlepiej wiemy, co komu jest potrzebne i gdzie należy kierować pomoc. KIG rozpowszechnił informacje o Funduszu wśród izb z zachodu.
Część przedsiębiorców wpłacała datki bezpośrednio na Fundusz, część decydowała się sama pomagać, na ile tylko może. Izby zachodnie dokonywały zakupów i poprzez nas przekazywały dary, czy to jak Izba w Szwajcarii karetkę, czy to jak Izba w Holandii medykamenty i sprzęt medyczny.
- Każda z firm członkowskich na własny rachunek podejmowała różnego rodzaju inicjatywy, czy to po polskiej stronie przyjmując Ukraińców, czy udzielając pomocy swoim partnerskim firmom, czy wprost przekazując określone materiały, dary, sprzęt, żywność stronie ukraińskiej - mówi Jacek Piechota. Grafika: screen PUIG
Na nas spadała kwestia transferu wszystkich zebranych darów do Ukrainy – okazało się, że to nie jest takie proste. Odprawa celna, określone formalności, sam transport w sytuacji, kiedy na granicy panuje ogromne zamieszanie i chaos, były sporym wyzwaniem. Co rusz pojawiały się jakieś nowe problemy. W pierwszych dniach na przykład był problem z transportem, bo ukraińskie tiry nie mogły wjechać do Polski. Nie miały pozwoleń przewozowych. Potrzebny był czas, żeby to rozwiązać.
Pamiętam jedną z pierwszych odpowiedzi udzielonych nam na nasze wystąpienie w sprawie problemów z wystawianiem pozwoleń wjazdowych. Urzędnicy, zapewne nie ruszając się zza biurka, napisali nam, że przecież każdorazowo można o takie pozwolenie występować i je uzyskać. Zupełnie nie zdawali sobie sprawy, jak wygląda sytuacja na granicy, że w sytuacji masowych przewozów ich odpowiedź była nieracjonalna. Potrzebny był czas, aby udało się rozwiązać wiele problemów.
Spodziewaliście się, że na Fundusz zostanie wpłaconych aż tyle pieniędzy na pomoc Ukrainie?
Oj nie. Tym bardziej że nigdy wcześniej nie organizowaliśmy zbiórek finansowych. Co najwyżej rekomendowaliśmy naszym członkom wsparcie konkretnej inicjatywy. Po raz pierwszy sięgnęliśmy do bezpośredniej zbiórki. Przy czym to jest suma, jaka przeszła bezpośrednio przez Izbę, a nie suma pomocy, jakiej w ostatnich miesiącach udzieliły i udzielają nasze firmy członkowskie Ukrainie. Jej wartość jest dużo większa niż liczby widoczne na naszej stronie.
Dlaczego tego nie podsumowaliście?
Każda z firm członkowskich na własny rachunek podejmowała różnego rodzaju inicjatywy, czy to po polskiej stronie przyjmując Ukraińców, czy udzielając pomocy swoim partnerskim firmom, czy wprost przekazując określone materiały, dary, sprzęt, żywność stronie ukraińskiej.
Czytaj więcej: Wreszcie jest realna nadzieja na poprawę przepisów. Biznes zgodny jak nigdy
Powiem szczerze, że biliśmy się z myślami, czy należałoby to w jakiś sposób zliczyć, w pełni podsumować. Uznaliśmy, że nie o to chodzi. Nie potrzebujemy się chwalić, że ponad 200 firm członkowskich też udzieliło pomocy. Nikt z nich nie robił tego na pokaz, żeby potem znaleźć się w jakimś zestawieniu.
Czego w tym czasie nauczyliście się?
Z pewnością działać w warunkach konfliktu zbrojnego. Relokować swoją działalność do miejsc bezpieczniejszych. Doskonale przeprowadził to ukraiński rząd, który wspierał relokacje firm do zachodniej Ukrainy. Zapewniał transport drogowy, kolejowy, środki produkcji po to, żeby wszystko to, co tylko się da przenieść, w ten sposób uratować przed wojną.
To spowodowało, że zmieniła się struktura gospodarcza Ukrainy. Ukraina Zachodnia to do tej pory były małe, drobne firmy, bez cięższego przemysłu – ten zlokalizowany był na wschodzie kraju. Teraz to się zmieniło. Dla nas jest to lepsza perspektywa, dająca szansę na więcej ciekawych projektów.
- Kiedy Ukraina zwycięży, zmiany będą spore. Już dzisiaj przedsiębiorcy podkreślają, że klimat wokół Polaków, polskich firm i polskiego biznesu jest dużo bardziej pozytywny - mówi Jacek Piechota (fot. PAP/Mykola Kalyeniak)
Z pewnością ukraińskie firmy nauczyły się prowadzić działalność w warunkach stałego zagrożenia. Prezesi dużych firm opowiadali mi o pracy przerywanej co chwilę hukiem spadających bomb i ucieczką pracowników do schronów.
Co więcej, cały czas uczymy się zupełnie nowej sytuacji na granicy polsko-ukraińskiej. Jej infrastruktura już od dawna była niewystarczająca do wzrostu potrzeb wynikających z rozwijającej się współpracy gospodarczej. Dziś mamy sytuację wręcz ekstremalną. Na niewydolną już wcześniej granicę, przy zwiększonych obrotach handlowych, nałożyły się przewozy pomocy humanitarnej i transport specjalny. To spowodowało, że zaczęliśmy szukać nowych ścieżek transportowych, nowych terminali przeładunkowych, drogi do przewozu towarów.
Jak wojna i jej wszystkie konsekwencje przełożą się na prowadzenie biznesu w przyszłości?
Kiedy Ukraina zwycięży, zmiany będą spore. Już dzisiaj przedsiębiorcy podkreślają, że klimat wokół Polaków, polskich firm i polskiego biznesu jest dużo bardziej pozytywny. Niedawno nasza przedstawicielka w Odessie zadzwoniła do mnie ogromnie wzruszona i zaczęła opowiadać, co ją spotyka. Przed wybuchem wojny była krytykowana za wspieranie współpracy z Polską. Dziś ci wszyscy ludzie przychodzą do niej i przepraszają za wcześniejsze opinie, podkreślają, jak bardzo się mylili w kwestii nastawienia do Polski i Polaków.
Mamy swoje pięć minut. Jednak, aby ich nie zmarnować w zakresie wsparcia biznesu i przedsiębiorców, powinniśmy działać w przemyślany i skoordynowany sposób. Konieczne są instrumenty gwarancyjne i ubezpieczeniowe. Już trzeciego dnia wojny wystąpiliśmy o powołanie pełnomocnika rządu do spraw całokształtu kryzysu ukraińskiego. Osoby, która zepnie wszystkie wątki wynikłe z nowej sytuacji. Bo z jednej strony mówimy o uchodźcach, z drugiej o kłopotach na granicy, z trzeciej o relacjach gospodarczych i obrocie handlowym, z czwartej o relacjach między Polakami i Ukraińcami. To dziesiątki różnych problemów. Na koordynatora nadal czekamy.
Mówi pan „kiedy Ukraina wygra”, a co będzie, jeśli przegra?
Nie przewiduję przegranej Ukrainy! W najgorszym scenariuszu będzie to nieustająca, permanentna walka. Ale Ukraińcy nie odpuszczą. Nie poddadzą się. To, co bezsprzecznie udało się Putinowi, to skonsolidowanie tego narodu. Dzisiaj można powiedzieć, że jest ukształtowany i zahartowany w ogniu.
Putinowi udało się również doprowadzić do niekwestionowanego przywództwa prezydenta Zełenskiego. Tym samym Ukraińcy mają przywódcę, mają wolę walki, są zawzięci. To wszystko przemawia za tym, że wygrają. Jestem głęboko przekonany o tym, że Ukraina skazana jest na sukces. Pytanie tylko, czy ten sukces będziemy świętować jeszcze w tym roku, czy za kilka miesięcy, czy za dziesięć lat – oby jak najszybciej!
Jedyne, czego się boję, to zmęczenie społeczeństw zachodnich i destrukcyjna rola niektórych prorosyjskich polityków, w tym niestety też i Węgrów Orbana w Unii. My, Polacy, jesteśmy jak Ukraińcy zawzięci, zdolni do wyrzeczeń, a społeczeństwa zachodnie przyzwyczajone do dobrobytu, przyzwyczajone do bezpieczeństwa i wygody takie nie są. Otwarcie to manifestują, mówiąc na manifestacjach „to nie nasza wojna”. A tak nie jest. Wojna w Ukrainie to wojna każdego z nas, każdego, kto chce żyć w wolnym i bezpiecznym świecie.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (9)