Amerykanie pracujący w tzw. gig economy starają się zachować wiele źródeł przychodu. Ta pracująca rzesza jednak nadal staje przed problemami. Sara Horowitz, założycielka amerykańskiej "Freelancers Union" sugeruje, by zbudować nowe zabezpieczenia dla tak pracujących Amerykanów.

Wobec zmieniającego się charakteru najpotężniejszej gospodarki świata, Amerykanie muszą wykazywać się coraz dalej idącą pomysłowością. Objawia się to coraz częstszym poszukiwaniem alternatywnych źródeł dochodu.
W ostatnim tygodniu kwietnia New York Times (NYT) zbadał temat i przytoczył informacje statystyczne, że 55 milionów Amerykanów pracujących jako zleceniobiorcy (ang. freelancer), to ponad jedna trzecia pracujących w USA, pozyskuje fundusze na życie z różnych źródeł. - To zwłaszcza projektanci, graficy, pracujący w utrzymaniu obiektów, sprzątacze, piszący, naukowcy, pracujący na dziennych zmianach - pisał NYT.
Czytaj też: Amazon ma pracę dla Amerykanów, którzy jednak chcą etatów
Co jednak niepokoi, i temu także dano wyraz na łamach gazety, to niezabezpieczenie się znacznej części z tak wykonujących zawód.
- Powinniśmy przyjrzeć się poważnie popularnym problemom, które trapią tych ludzi - wybrzmiewało w materiale autorstwa Sary Horowitz. Założycielki "Freelancers Union", amerykańskiej organizacji non-profit, która zajmuje się opieką zdrowotną i opieką prawną pracujących na zleceniach i umowach w USA. Materiał Horowitz przedrukował także NYT. - Trzeba pomóc zmienić ich w zdrową klasę średnią. To będzie wymagało nowego planu socjalnego dla nich. Docelowo bowiem muszą być chronieni tak, jak ich pełnoetatowo zatrudnieni koledzy. To musi być przyszłość tzw. gig economy - Horowitz używa tutaj terminu pochodzącego od angielskiego słowa "gig", którym określa się dodatkowe zlecenie.


KOMENTARZE (0)