Ukraińscy marynarze już od ponad 100 dni przetrzymywani są w rosyjskim areszcie. - W ciągu tych 100 dni nic się nie zmieniło i nic się nie zmieni, dopóki Rosja będzie czuć się bezkarna - powiedział Wiktor Soroka, ojciec jednego z zatrzymanych marynarzy.

- Pod koniec listopada 2018 roku siły rosyjskie ostrzelały trzy małe okręty ukraińskie, które próbowały przepłynąć z Morza Czarnego na Morze Azowskie przez Cieśninę Kerczeńską, kontrolowaną przez Rosję.
- Jednostki zostały przejęte, a 24 członków ich załóg aresztowano; ostatnio ich areszt przedłużono do 24 kwietnia.
- Incydent wywołał oburzenie międzynarodowej opinii publicznej. Ukraina uznała zdarzenie za akt agresji, zaś marynarzy za jeńców wojennych.
- Powinno się jej odebrać prawo weta w ONZ - uważa Wiktor Soroka, którego syn był na jednym z trzech zatrzymanych przez stronę rosyjską ukraińskich okrętów wojennych.
27-letni Wasyl Soroka to jeden z dwóch funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), których obecność na zajętych jednostkach potwierdziły ukraińskie służby.
- Zostałem niedawno zaproszony do siedziby ONZ w Genewie, rozmawiałem o sytuacji marynarzy z przedstawicielami organizacji międzynarodowych i dyplomatami. Wszędzie spotykamy się z wyrazami współczucia i zrozumienia, ale nie idą za tym żadne realne działania - oświadczył ojciec więźnia.
Czytaj więcej: Płace w Polsce i na Ukrainie. Różnice nawet pięciokrotne
- Gdy formowano ONZ, nie ustalono dostatecznych form przeciwdziałania agresji tego typu. Odpowiedzialnym krajom, które dbają o światowy porządek, te prawa międzynarodowe nie są potrzebne. Jednak zasady ich funkcjonowania powinny być przede wszystkim dostosowane do metod agresorów. Po rzezi w Czeczenii, agresji na Gruzję, a teraz i na Ukrainę, w sytuacji, gdy Rosja więzi setki jeńców, powinno się opracować jakieś konkretne metody wpływu, by ograniczyć jej bezkarność - twierdzi Soroka, podkreślając, że odebranie Rosji prawa weta w Radzie Bezpieczeństwa ONZ byłoby realną możliwością wpłynięcia na los jeńców.
Wiktor Soroka podkreśla, że jego syn ma poważną ranę lewej ręki. Nerwy i ścięgna są uszkodzone i bez natychmiastowej pomocy medycznej może stracić władzę w dłoni.
- Minęło 100 dni, a Rosja nie zrobiła jeszcze żadnej operacji trzem rannym marynarzom. Nawet do tego nie udało się jej przekonać. W ręce mojego syna wciąż tkwią dwa odłamki - opowiada.

KOMENTARZE (0)