Już nie pędzące z maksymalną prędkością prawie 300 km na godzinę włoskie Pendolino, a polski Dart jadący do 230 km/h. Czyli nadal szybko, ale nieco wolniej. Takie porównanie idealnie pasuje do sytuacji na rynku pracy, na którym coraz bardziej widać oznaki spowolnienia gospodarczego.
Wątek pierwszych prognoz spowolnienia gospodarczego w opiniach ekspertów pojawiał się już kilka miesięcy temu. Już na początku 2018 roku o "miękkim spowolnieniu" mówiła ówczesna minister finansów Teresa Czerwińska. - Generalnie spowolnienie będzie pewnym procesem, jego skutki będziemy obserwować najprawdopodobniej mniej więcej w połowie roku i wówczas zaczniemy to odczuwać - komentowała w money.pl prognozy na najbliższe miesiące.
Mówi o tym również raport NBP, z którego dowiemy się, że w 2019 roku prognozowany PKB wyniesie 4,5 proc., ale w 2020 roku – 4 proc., zaś w 2021 roku już tylko 3,5 proc.
Teraz zapowiedzi Czerwińskiej zaczynają być widoczne w kolejnych prognozach czy raportach. Także tych dotyczących rynku pracy. Choćby w najnowszym Barometrze ManpowerGroup Perspektywy Zatrudnienia. Dowiemy się z niego, że pracodawcy coraz ostrożniej patrzą na rynek pracy, a ich zapał do powiększania zespołów słabnie. I tak, w czwartym kwartale 2019 roku 13 proc. polskich firm będzie poszukiwać nowych pracowników, 5 proc. planuje redukować zespoły, 81 proc. nie przewiduje zmian, a 1 proc. nie zna planów rekrutacyjnych w swoich firmach.
Tym samym prognoza netto zatrudnienia, czyli różnica pomiędzy odsetkiem przedsiębiorstw planujących wzrost a spadkiem zatrudnienia, poddana korekcie sezonowej wynosi +9 proc. To wynik na takim samym poziomie już w trzecim kwartale z rzędu, ale - jak wskazuje Iwona Janas, dyrektor generalna ManpowerGroup - jest o 4 punkty procentowe niższy niż przed rokiem.
Janas nie ma wątpliwości, że wolniejsze tempo wzrostu zatrudnienia niż przed rokiem to dowód na to, że nastroje rekrutacyjne firm, podobnie jak nasza gospodarka, weszły w fazę delikatnego spowolnienia.
Podobne dane płyną z raportu przygotowanego przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Choć autorzy przygotowywanego cyklicznie od 2011 roku indeksu „Busometr" wskazują, że perspektywy dla rynku pracy są wysokie, to w komponencie "zatrudnienie" widać spadek z 61,1 w drugim półroczu 2018 roku do 55,4 w II półroczu 2019 roku. I tak, 8 proc. badanych przedsiębiorców planuje znacznie zwiększyć zatrudnienie, 14 proc. chce to zrobić minimalnie. Natomiast aż 71 proc. przebadanych przedsiębiorców w najbliższym czasie nie planuje zmieniać liczby pracowników. 5 proc. planuje niewielką redukcję zatrudnienia, a 2 proc. dość znaczną.
Mniej nowych miejsc pracy
Powyższe prognozy już mają swoje odzwierciedlenie w danych Głównego Urzędu Statystycznego. Jak wynika z jego najnowszych informacji, w drugim kwartale 2019 roku utworzono 146,8 tys. nowych miejsc pracy, czyli o 21,1 tys. mniej niż w analogicznym okresie 2018 roku.
- Pracodawcy są świadomi sytuacji na rynku pracy. Ta nie od dziś jest trudna, ciężko pozyskać nowych pracowników, nie tylko tych wysoko czy średnio wykwalifikowanych, ale również tych do wykonywania prostych prac. Stąd pewnie wynika spadek w liczbie nowo utworzonych miejsc pracy - w rozmowie z PulsHR.pl komentuje Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP.
Więcej zlikwidowanych miejsc pracy
Dane GUS wskazują również na drugi element zmian na rynku pracy. Bowiem w drugim kwartale 2019 roku zlikwidowano o 7,8 proc. mniej miejsc pracy niż w poprzednim kwartale, ale jednocześnie było to o 39,3 proc. więcej niż w drugim kwartale 2018 roku.
Miejsca pracy były likwidowane najczęściej w firmach, w których pracowało do 9 osób - 34,1 tys. stanowisk (41,7 proc.), a także w jednostkach zatrudniających od 10 do 49 osób - 33 tys. (40,3 proc.).
Zdaniem Moniki Fedorczuk, ekspertki rynku pracy z Konfederacji Lewiatan, akurat ten element nie powinien specjalnie niepokoić. - Przy 16,4 mln pracujących liczba zlikwidowanych miejsc pracy nie jest znacząca - zaznacza Fedorczuk. Zaznacza też, że spora część stanowisk (41,7 proc.) zniknęła z małych firm, gdzie statystycznie zarobki są najniższe.
- Być może pracodawcy nie mogąc znaleźć pracowników, zdecydowali się na usunięcie stanowiska, a obowiązki podzielili między innych pracowników? Część stanowisk mogło zniknąć ze struktury firm w związku z przekazaniem określonych procesów do firm zewnętrznych (outsourcing usług) - komentuje.
Hamują inwestycje
Przygotowany przez ZPP raport mówi również o słabnącym zainteresowaniu przedsiębiorców nowymi inwestycjami. Najnowszy odczyt "Busometru" to 35,4 pkt. (spadek o 9,6 pkt. w relacji do poprzedniego badania). Oznacza to, że 43 proc. badanych w perspektywie najbliższego półrocza deklaruje, że będą inwestować. 57 proc. nie planuje nowych inwestycji. Najbardziej optymistycznie nastawione do działań w tym zakresie są małe przedsiębiorstwa oraz działające w obrębie sektora produkcyjnego. Zdecydowanie dalekie od podejmowania planów inwestycyjnych są mikrofirmy.
Eksperci ZPP wskazują, że jest to najniższy wynik w historii prowadzonego wśród przedsiębiorców sektora małych i średnich firm od 2011 roku badania.
- Głównym czynnikiem wpływającym na malejącą chęć do inwestowania jest niepewność prawna. W Polsce nie ma tygodnia, aby coś się nie zmieniło, a przed wyborami sytuacja nabiera na sile, choć i bez wyborów zmiany w prawie są czymś powszechnym - komentuje Cezary Kaźmierczak.
Jak dodaje, pracodawcy oczekują stabilnego prawa i zapowiadanych z odpowiednim wyprzedzeniem zmian. Tymczasem politycy zapominają o tym. Przykładów nie trzeba szukać daleko, wystarczy wspomnieć krytykowane przez przedsiębiorców i przedstawicieli związków zawodowych zniesienie limitu 30-krotności na ZUS czy zapowiedź podwyższenia płacy minimalnej do 4 tys. zł brutto od 2023 roku.
- To ma fatalne skutki dla gospodarki. Przedsiębiorcy nie wiedzą, co ich czeka, przez co wstrzymują się z inwestycjami. Takie działanie jest bardzo kosztowne dla polskiej gospodarki - podsumowuje.
Sąsiedzi mają problem
Nie bez wpływu na polski rynek pracy jest również coraz trudniejsza sytuacja u naszych zachodnich sąsiadów. Niemcy, czyli nasz największy partner handlowy (odpowiada za 27,1 proc. polskiego eksportu i 22,4 proc. importu - dane GUS za styczeń-kwiecień 2019 roku), mocno wyhamowały. W drugim kwartale PKB Niemiec był na takim samym poziomie jak przed rokiem. W ujęciu kwartalnym wzrósł jedynie o 0,1 proc.
Co za tym idzie - mocno wyhamowała liczba zamówień u polskich przedsiębiorców. Obrazujący nastroje w przemyśle wskaźnik PMI dla przemysłu w Polsce już dziesiąty miesiąc z rzędu jest poniżej poziomu 50 pkt, co wskazuje na kurczenie się sektora (sierpień 2019 - 48,8, listopad 2018 - 49,5). Jak wskazują eksperci, ostatni raz taką sytuację mogliśmy obserwować w 2012 r. Wtedy zapowiadało to najmocniejsze, choć dość krótkie, spowolnienie w XXI w.
Tu warto przypomnieć, że już za niecałe cztery miesiące Niemcy otworzą swoje granice na wykwalifikowanych pracowników z krajów, które nie należą do unijnej wspólnoty. W ten sposób nasi sąsiedzi chcą wpłynąć na swoją sytuację gospodarczą. Jednak dla polskich pracodawców oznacza to problemy. Jak poważne? W tej kwestii eksperci są podzieleni, szacunki co do skali wyjazdu pracujących w Polsce cudzoziemców (głównie mówimy o pracownikach z Ukrainy) są różne. Jurij Kariagin, przewodniczący Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Ukraińskich w Polsce, nie ma wątpliwości, że polscy pracodawcy muszą liczyć się z utratą pracowników z zagranicy.
- Polacy nie powinni zapominać, że przez ich kraj prowadzi największy tranzyt migracji robotniczej do całej Unii Europejskiej. Więc jeśli dalej będą oszukiwać i wykorzystywać pracowników z zagranicy, to oni wyjadą do pracy nie tylko do Niemiec, ale też do Czech, Słowacji czy innych krajów Unii Europejskiej - przestrzegał w rozmowie z PulsHR.pl.
KOMENTARZE (12)