- We wtorek (26 maja) Główny Urząd Statystyczny opublikował wyniki kwartalnego badania „Monitor Rynku Pracy”.
- Wyraźnie widać, jakie piętno na rynku pracy odcisnął COVID-19. Szczególnie ciekawe są dane obejmujące ostatnie dwa tygodnie kwartału.
- Wówczas zwiększył się m.in. odsetek osób niewykonujących pracy w momencie badania czy też mocno poszła w górę liczba osób pracujących z domu.
Główny Urząd Statystyczny przeprowadza cykliczne kwartalne badanie związane z rynkiem pracy. Z uwagi na pandemię COVID-19 GUS wprowadził do badania kilka dodatkowych pytań, a także wyodrębnił ostatnie dwa tygodnie kwartału. To właśnie wtedy w Polsce rozpoczęły się pierwsze ograniczenia w związku z zagrożeniem epidemicznym.
Koronawirus wysłał na urlop
Z raportu wyraźnie widać, jak duży i błyskawiczny wpływ na rynek pracy ma pandemia koronawirusa. W ostatnich dwóch tygodniach marca, czyli w czasie, kiedy rząd wprowadził pierwsze obostrzenia, znacząco zwiększyła się liczba osób, które w badanym tygodniu nie wykonywały pracy, mimo że pracę posiadały – to 19 proc. w porównaniu do 5,2 proc. w tym samym okresie ubiegłego roku. W ujęciu całego kwartału ten odsetek w porównaniu z 2019 rokiem wzrósł z 5,8 proc. do 8,1 proc..
Czytaj więcej: Prawa pracowników w czasie pandemii można łamać bezkarnie? GIP zajmuje się tylko najpoważniejszymi przypadkami
- Dzięki temu wskaźnikowi można stwierdzić, że działania pracodawców w związku z pandemią były stosunkowo szybkie. Część z nich natychmiastowo wysłała swoich pracowników na pierwsze urlopy. Z kolei mikroprzedsiębiorcy, z uwagi na zagrożenie koronawirusem, sami zaczęli ograniczać swoją aktywność zawodową lub wręcz ją zawieszać. Stąd nagły wzrost odsetka osób, które mimo posiadania pracy, na koniec marca nie wykonywały obowiązków służbowych - komentuje najnowsze dane Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service i ekspert ds. rynku pracy.
Z analiz GUS wynika, że z powodów bezpośrednio związanych z koronawirusem, swojej pracy nie wykonywało 13,7 proc. ogólnej liczby pracujących. Najczęściej wskazywanym powodem niewykonywania pracy była przerwa w działalności zakładu. W pierwszym kwartale 2020 roku odsetek takich osób wynosił 1,3 proc. (w porównaniu do 0,2 proc. z analogicznego okresu w 2019 roku). W ostatnich dwóch tygodniach marca ten wskaźnik wyniósł aż 6,6 proc. pracujących.
Wystrzeliło home office
Jeszcze ciekawiej prezentują się dane dotyczące pracy zdalnej. W pierwszym kwartale 2020 roku do poziomu 6,4 proc. wzrósł odsetek osób, które wykonywały swoją pracę z domu. Rok wcześniej było to 4,8 proc. Przy czym o prawdziwym "wystrzale" tej formy aktywności zawodowej możemy mówić w dwóch ostatnich tygodniach marca. Wtedy wskaźnik poszybował w górę i wyniósł 14,2 proc.
Wśród tych osób aż 71,8 proc. wskazało sytuację związaną z koronawirusem jako bezpośredni powód pracy z domu. Co ciekawe, w ostatnich dwóch tygodniach kwartału pracę z domu częściej wykonywały kobiety (16,5 proc.). Odsetek mężczyzn wynosił 12,3 proc..
Interesujące z perspektywy analizy zmian związanych z epidemią jest też odwrócenie pewnych tendencji. Z danych jasno wynika, że w pierwszym kwartale ubiegłego roku „z domu” pracowało 5,9 proc. mieszkańców wsi i 4,1 proc. mieszkańców miast. Rok później odsetek pracujących w formule „home office” na wsi wzrósł o 0,9 punktu proc., a w mieście aż o 2 punkty proc. Biorąc pod uwagę drugą połowę marca 2020 roku mieszkańcy miast mieli już znaczną przewagę na „home office” – 16,9 proc. w stosunku do 10,2 proc..
- To pokazuje, jak duże zmiany zaszły w firmach w podejściu do tematu pracy zdalnej. Wielu pracodawców po pojawieniu się zagrożenia epidemicznego w Polsce zaczęło przystosowywać swoją działalność do tego, by umożliwić pracownikom pracę w domu, zapewniło im dodatkowy sprzęt i zliberalizowało swoje zasady w tym zakresie - zauważa Krzysztof Inglot.
Z kolei Monika Fedorczuk, ekspert rynku pracy Konfederacji Lewiatan, uważa, że dane te pokazują, że wielu pracodawców, nawet jeszcze przed oficjalnymi zaleceniami rządu, skierowała tych pracowników, których zadania zawodowe to umożliwiały, do pracy zdalnej.
- Potwierdzają to wyniki badania: 71,8 proc. jako bezpośredni powód pracy w domu wskazało sytuację związaną z koronawirusem. To zjawisko zostało wzmocnione przez uchwalanie przepisów, w których pojawiło się po raz pierwszy pojęcie pracy zdalnej. Dane za kwiecień i maj mogą wskazywać na dalsze zwiększanie odsetka pracujących poza stałym miejscem pracy, choć proces odmrażania gospodarki będzie skutkował powrotem przynajmniej części pracowników do biur. Mimo tego wydaje się, że jednym z efektów pandemii koronawirusa będzie znaczne upowszechnienie pracy zdalnej na polskim rynku pracy - komentuje Fedorczuk.
Bezrobocie w górę
GUS podał dziś również dane o poziomie stopy bezrobocia. W kwietniu, czyli w pierwszym pełnym miesiącu funkcjonowania w koronawirusowej rzeczywistości, wskaźnik ten wyniósł 5,8 proc. wobec 5,4 proc. w marcu. Liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy wyniosła w kwietniu 965,8 tys. wobec 909,4 tys. osób w marcu.
Najniższe bezrobocie jest w województwie wielkopolskim (3,3 proc.), śląskim (4,2 proc.) i mazowieckim (4,7 proc.). W kujawsko-pomorskim stopa bezrobocia ma wartość dwucyfrową i wynosi 10 proc. Największe wzrosty stopy bezrobocia odnotowano w województwach: zachodniopomorskim i opolskim (o 0,6 punktu proc.). Zróżnicowanie stopy bezrobocia na poziomie powiatów jest większe.
W dwóch województwach stopa bezrobocia spadła o -0,1 punktu proc. (łódzkie i kujawsko-pomorskie).
Jak zaznacza Fedorczuk, spadku bezrobocia na tych obszarach nie należy traktować jako miernika braku wpływu obecnej sytuacji związanej z COVID-19 na te rynki pracy. W kolejnych miesiącach należy raczej spodziewać się korekty tych wskaźników.
Wcześniej minister rodziny, pracy i polityki społecznej Marlena Maląg informowała, że według szacunków resortu stopa bezrobocia w kwietniu wyniosła ok. 5,7 proc.
- Według szacunków resortu rodziny, na koniec kwietnia stopa bezrobocia wyniosła 5,7 proc. (wzrost o 0,3 pkt. proc. w stosunku do marca). Obserwujemy teraz jak wygląda maj. W porównaniu do kwietnia można powiedzieć jest porównywalny. Liczba osób rejestrujących się jako bezrobotne jest nawet może ciut niższa. Zakładamy, że wprowadzone mechanizmy spowodują, że osób bezrobotnych będzie jak najmniej - poinformowała Maląg.
- W latach poprzednich kwiecień był miesiącem spadków bezrobocia. Niekiedy nawet mocno przekraczających 100 tys. osób. Tegoroczny kwiecień, z bezprecedensowym zamrożeniem gospodarki przez niemal cały miesiąc, był inny. Zamknięcie sklepów, zakładów pracy, fabryk, bądź mocne ograniczenia w ich funkcjonowaniu, musiały niestety negatywnie odbić się na statystykach dotyczących bezrobocia - komentuje Monika Kurtek, główny ekonomista Banku Pocztowego.
W jej opinii bezrobocie rośnie i w kolejnych miesiącach ten trend się utrzyma. Z danych resortu pracy wynika, że po trzech tygodniach maja było to już ponad 70 tys. osób.
- Jest to z jednej strony duża liczba, jeśli popatrzeć na historię majowych statystyk, a z drugiej niższa w porównaniu do oczekiwań formowanych na początku pandemii. Niewątpliwie tarcze antykryzysowe dla firm zmniejszyły skalę zwolnień. Pytaniem otwartym pozostaje jednak, co się stanie, gdy programy pomocowe się skończą. Wciąż istnieje ryzyko, że wzrost bezrobocia teraz jest mniejszy od zakładanego, ale będzie za to dłużej trwał. Na razie, jak wiele na to wskazuje, stopa bezrobocia rejestrowanego na koniec br. powinna być bliższa 8 proc. aniżeli 10 proc. - dodaje Kurtek.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (0)