W ostatnich dniach w naszym portalu przeprowadziliśmy przygotowaną - przy naszej współpracy - przez firmę BCMM ankietę wśród przedsiębiorców, dotyczącą ekonomicznych skutków pandemii koronawirusa. Jej rezultaty odnoszące się do rynku pracy komentują Anna Wicha z Adecco Poland, Piotr Arak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego, Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha i Krzysztof Niemiec z Track Tec.
Według wspomnianego badania, w drugim kwartale 2020 roku aż 36 proc. przedsiębiorstw planuje redukcję zatrudnienia, a co piąty respondent nie jest pewien, czy poziom zatrudnienia zostanie utrzymany.
Negatywne nastroje dotyczące kształtowania się zatrudnienia przeważają w przedsiębiorstwach, których dominującą działalnością są usługi, a także wśród mikro-, małych i średnich firm oraz wśród przedsiębiorstw z polskim kapitałem.
Przedsiębiorstwa produkcyjne oraz te zatrudniające co najmniej 250 osób, a także firmy z dominującym kapitałem zagranicznym przewidują w większości utrzymanie zatrudnienia na dotychczasowym poziomie.

- Wyniki państwa ankiety są dosyć zbieżne z wynikami badań, które robiliśmy na początku kwietnia. Większość firm będzie dokonywała redukcji zatrudnienia czy wynagrodzenia. Niewielki odsetek planuje przyjęcia do pracy. Po racjonalnie planujących przedsiębiorcach należało się tego spodziewać - mówi Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego. - Trzeba jednak zwrócić uwagę, że pracodawcy zwolnienia zadeklarowali. Na razie nie mam danych, które potwierdzają, że to się już wydarzyło. W marcu bezrobocie nie ruszyło, a na początku kwietnia też nie widać dużej liczby rejestrujących się jako bezrobotni. Możliwe, że stanie się to w późniejszym terminie, ale także prawdopodobne, że nie wszystkie zapowiedzi się spełnią. Zwolnieniom będzie przeciwdziałać redukcja wynagrodzenia czy wymiaru czasu pracy.
Dwa miliony bezrobotnych
Bardziej pesymistyczne spojrzenie na rynek pracy ma Anna Wicha, dyrektor Public Affairs w Adecco Poland, prezes Polskiego Forum HR: - Spodziewam się gorszego scenariusza niż ten, który jest obecnie przedmiotem debaty publicznej. Jestem przekonana, że w końcu roku będziemy mieć wyższe bezrobocie niż 10 proc. i około 2 mln bezrobotnych. Pod koniec marca było to 920 tys. Wiemy, że pracownicy tracą pracę praktycznie każdego dnia, firmy jednoosobowe zawieszają działalność, a prowadzący je rejestrują się jako bezrobotni. Rynek pracownika bardzo szybko się skończył. Będzie zdecydowanie trudniej znaleźć pracę - ocenia.
Wśród firm, które w marcu zmniejszyły zatrudnienie, jest Grupa Track Tec produkująca wyroby infrastruktury kolejowej. Spowodowane to było spowolnieniem inwestycji kolejowych w ostatnich kilku miesiącach i nałożeniem się na to konsekwencji epidemii koronawirusa.
- Była potrzeba dostosowania zatrudnienia do poziomu produkcji wynikającego z niższego popytu. Średnie zmniejszenie zatrudnienia w zakładach Grupy Track Tec w marcu br. wyniosło ok. 5 proc. Sytuacja w II kwartale zależeć będzie od poziomu realizacji inwestycji kolejowych. Chcielibyśmy, aby deklaracje i działania inwestora, PKP PLK były efektywne i przekładały się na konkretne zamówienia na nasze wyroby - mówi Krzysztof Niemiec, wiceprezes firmy.
Według ankiety, w której wzięli udział nasi Czytelnicy, przed zwolnieniem pracowników pracodawców mogłaby ipowstrzymać przede wszystkim obniżka kosztów zatrudnienia (83 proc.), a także dotacje (56 proc.) i prezentacja realnego planu powrotu do koniunktury rynkowej (31 proc.).
Działania powstrzymujące redukcję zatrudnienia w II kwartale 2020 roku

Wszyscy nasi rozmówcy są jednomyślni, jeśli chodzi o tempo udzielanej przedsiębiorcom pomocy.
- Czas reakcji jest krytyczny. Jeśli się go wydłuża, pomoc może być nieskuteczna. Przedsiębiorca nie ma aż takich oszczędności, żeby sfinansować utrzymanie pracowników. To nie jest jego wybór, ale przymus. Alternatywą jest zwiększenie zadłużenia, którego bank mu nie udzieli, bo niby z jakiego tytułu... - mówi Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha, członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP. - Pieniądze można wydrukować, ale nie kupi się za nie czasu. Realna gospodarka to nie jest wirtualny pieniądz, lecz realny bochenek chleba.
Ręka państwa
- Pieniądze od państwa mogłyby być teraz nawet mniejsze lub oferowane w transzach, ale powinny wpłynąć do firm szybko. To się liczy! I powinny być rozdzielane na podstawie oświadczeń przedsiębiorców - tak, jak to się robi na przykład w Niemczech. Tymczasem w Polsce postawiono znowu na papierologię, a każdy przedsiębiorca musi udowadniać, że został dotknięty przez kryzys. Kto zweryfikuje ponad 1 mln wniosków - i kiedy? - pyta retorycznie Anna Wicha.
Wsparcie państwa jest konieczne. Przyznaje to nawet ekonomiczny liberał, Andrzej Sadowski i odpowiada od razu dlaczego: - To, że polskie firmy nie mogą same przetrwać zapaści, jest konsekwencją prowadzonej przez 30 lat szkodliwej polityki wobec mikro- i małych przedsiębiorstw przy jednoczesnym uprzywilejowaniu korporacji międzynarodowych. Nie były w stanie wytworzyć takiej akumulacji kapitału, takich rezerw, które by pozwoliły przejść przez czas zapaści bez oglądania się na pomoc rządową.
Tymczasem, jego zdaniem, to 1,3 mln samozatrudnionych i 700 tys. firm, które łącznie dają pracę 6,7 mln ludzi, stanowią fundament polskiej gospodarki. Firmy te nie przeżyją, jeśli nie zostaną zwolnione z części zobowiązań podatkowych. Co więcej, Sadowski postuluje, aby rząd przejął wypłacanie wynagrodzeń ich pracownikom.
Na co innego zwraca uwagę Krzysztof Niemiec. Chodzi o to, żeby firmy produkcyjne mogły zajmować się tym, co robią najlepiej, czyli produkcją.
- Dla wielu firm wsparcie państwa w okresie epidemii koronawirusa jest konieczne. Kolejka po taką pomoc będzie się wydłużać w miarę ogłaszania kolejnych mechanizmów. Jednak dla niemałej liczby firm sprawą pierwszoplanową pozostaje zachowanie poziomu produkcji czy świadczenia usług, także w tym trudnym okresie. Do nich należy Track Tec. Inwestycje drogowe i kolejowe są w tej dobrej sytuacji, że mają zapewnione znaczące finansowanie unijne. Do tego inwestorami są podmioty, GDDKiA i PKP PLK, na które wpływ ma państwo - mówi.
W jego opinii, duży obszar gospodarki kraju związany z inwestycjami w infrastrukturę transportową powinien w możliwie małym stopniu obciążać państwo w kwestii korzystania przez firmy z jego pomocy w okresie epidemii.
Warunkiem jest ciągłość realizacji inwestycji infrastrukturalnych oraz ogłaszanie kolejnych przetargów. Nawet w obecnym okresie możliwe jest nie tylko utrzymanie tempa inwestycji kolejowych, ale nawet jego przyspieszenie. Są ku temu wszelkie podstawy, w tym niezła sytuacja dotycząca zatrudnienia, w szczególności nieznacznej absencji w wyniku epidemii.
Rozwiązania zaproponowane w pierwszej wersji tarczy antykryzysowej (uchwalonej pod koniec marca) są - w opinii 58 proc. badanych przedsiębiorstw - całkowicie nieskuteczne. 27 proc. postrzega je jako krok w dobrym kierunku, ale niewystarczający do pełnej ochrony firmy, a jedynie 2 proc. respondentów uważa, że tarcza zapewnia istotną pomoc dla funkcjonowania ich biznesu.
Postrzeganie tarczy antykryzysowej 1.0

Jak tarczę antykryzysową w wersji 1.0 postrzegają nasi rozmówcy?
- Tarcza nr 1 zaoferowała pomoc bardzo zbiurokratyzowaną. Przykładowo, jeśli ogłasza się przestój 4 tys. pracowników i liczy się na wsparcie ich wynagrodzeń, trzeba podać te konkretne 4 tys. nazwisk. Nie tak to powinno być urządzone... Byłoby lepiej, gdyby pracodawca deklarował, że chce utrzymać 4 tys. miejsc pracy, a weryfikowana była tylko liczba, a nie personalia pracowników. Trudno też dostać wsparcie, jeśli przestój wynosi dwa tygodnie, a nie miesiąc, bo aplikujemy o pomoc w cyklach miesięcznych. To są banalne rzeczy, ale skutecznie komplikują działanie przedsiębiorców - mówi Anna Wicha, dodając jednak, że kolejne pomysły rządzących były już lepiej przygotowane.
Potrzebny restart
Piotr Arak zwraca uwagę, że przedsiębiorcy z zasady mówią, że działania pomocowe są niewystarczające. - To będzie można zobaczyć dopiero ex post, porównując firmy, które skorzystały ze wsparcia z tymi, które tego nie zrobiły. Dzisiaj jest dużo emocji, wiele firm znalazło się na skraju płynności finansowej. Sygnały o krytyce działań rządów nadchodzą też z innych krajów, m.in. z USA, gdzie przecież pakiet pomocowy jest ogromny - mówi dyrektor PIE.
Jego zadaniem, trudno będzie przedstawić plan wychodzenia z kryzysu, który będzie tak samo akceptowany przez wszystkich. Już teraz ekonomiści liberalni i lewicowi krytykują się wzajemnie.
- Na pewno nie będzie tak, że wszyscy będziemy się ze sobą zgadzać, ale pewien miks rozwiązań musi zostać zaproponowany. Jednym z jego elementów jest zapowiedź wyjścia z lockdownu i uruchamiania poszczególnych segmentów gospodarki. Drugi to pakiet stymulacyjny, w którym m.in. państwo wystąpi jako inwestor ostatniej szansy. Takich inicjatyw będzie na pewno więcej. Trzeba zrestartować gospodarkę! - podsumowuje Piotr Arak.
KOMENTARZE (0)