Trwa proces Piotra T. Były doradca polityków i kreator wizerunku stoi przed sądem pod zarzutem posiadania dziecięcej pornografii i rozpowszechniania jej przez internet. We wtorek (19 czerwca) zeznawali członkowie jego rodziny i krewni byłej żony. Wszyscy stoją za nim murem.

- Ważnym świadkiem miała być w tej sprawie teściowa oskarżonego.
- Zapytana, czy zauważyła u T. skłonności pedofilskie, odpowiedziała zdecydowanie: "Nigdy. Przez 10 lat niczego takiego nie było i w to nie uwierzę".
- Szwagierka Piotra T., która pilnowała domu, gdy biznesmen wyjeżdżał za granicę, powiedziała to samo. "Widziałam, że inne osoby korzystały z tego sprzętu. Wszystko zostawało zawsze na wierzchu, nie zamykał sprzętu" - stwierdziła.
86-letni ojciec Piotra T. podkreślał przed sądem, że jego syn jako osoba publiczna miał wielu przyjaciół, ale i wielu wrogów. I to właśnie tych drugich ojciec podejrzewa o podrzucanie plików z pornografią dziecięcą.
"Chcieli go po prostu skompromitować" - stwierdził.
Ułatwieniem dla potencjalnego sprawcy miałby być styl życia oskarżonego. Miejsce, w którym mieszkał, było jednocześnie biurem, w którym prowadził szkolenia. Jednak przesłuchani we wtorek partnerzy biznesowi Piotra T. nie pamiętali, by ktoś korzystał z komputerów bądź sieci internetowej gospodarza.
Ważnym świadkiem miała być w tej sprawie teściowa oskarżonego. Mieszkała z nim od 2007 do jesieni 2017 roku, gdy T. został aresztowany. Przez dekadę opiekowała się jego córkami. Mieszkała też z nimi żona biznesmena, ale w 2014 roku wyprowadziła się do Stanów Zjednoczonych. Para jest po rozwodzie udzielonym na Florydzie.
"Piotr prowadził dom otwarty, z czego nie byłyśmy z córką zadowolone. Ale zawsze tak było. Nocowały tam czasem różne osoby, jak były z Warszawy i nie miały już pociągu. Często było też tak, że Piotr pojechał na jakieś spotkanie, a w domu byli ludzie, kręcili się po nim" - zeznawała teściowa. "Nieraz widziałam, jak obce osoby korzystały z Piotra komputera" - dodała.
Zapytana, czy zauważyła u T. skłonności pedofilskie, odpowiedziała zdecydowanie: "Nigdy. Przez 10 lat niczego takiego nie było i w to nie uwierzę".
Powiedziała również, że nigdy w domu nie znalazła żadnych podejrzanych zdjęć czy filmów. "Gdyby miał coś takiego, a często wchodziłam do niego, żeby powiedzieć np. że jest obiad, to nigdy się nie wystraszył. Gdyby oglądał coś takiego, na pewno by się przestraszył, gwałtownie zamknął komputer. A komputer był zawsze otwarty" - zeznała.

KOMENTARZE (0)