Zgodnie z nowymi obostrzeniami wprowadzonymi przez rząd 31 marca 2020 r. w związku z epidemią koronawirusa od dzisiaj, czyli 2 kwietnia stanowiska pracy poszczególnych osób muszą być oddalone o co najmniej 1,5 metra. Eksperci i pracodawcy domagają się doprecyzowania ograniczeń, podkreślając, że ich dosłowne wprowadzenie będzie problematyczne.
- Autor:PW
- •2 kwi 2020 12:24

- Zdaniem ekspertów dosłowne wprowadzenie nowych zasad w życie może oznaczać paraliż prac w wielu zakładach produkcyjnych, które technicznie nie mogą się przystosować do takiej formy pracy.
- Jeżeli firmy będą chciały rygorystycznie podejść do zapisów, skończy się to albo zamknięciem produkcji, albo dużymi kosztami związanymi z przestawianiem parku maszynowego - uważa Arkadiusz Pączka, zastępca dyrektora generalnego Pracodawców RP.
- Wątpliwości budzi również to, czy odległość 1,5 metra dotyczy stanowiska pracy, czy odległości między ramieniem jednego pracownika a kolejnego – mówi Krzysztof Inglot, Prezes Personnel Service i ekspert ds. rynku pracy.
Przedsiębiorcy zdają sobie sprawę ze słuszności i dobrej motywacji zaleceń rządowych, ale w kwestii ostatnich ograniczeń na przeszkodzie stoją sprawy techniczne i logistyczne. Spora część zakładów produkcyjnych może mieć przez to znacznie utrudnione funkcjonowanie, a niektóre nie będą w stanie działać.
- Dostajemy sygnały od przedsiębiorców, że dla części z nich zapisy rozporządzenia są po prostu niewykonalne. Przykładem jest przemysł zbrojeniowy, w którym związkowcy i pracownicy BHP zwracają uwagę, że niektóre czynności po prostu nie mogą być wykonywane w założonej w ustawie odległości między pracownikami. Podobnie firmy m.in. z przemysłu produkcji okien wskazują, że pomimo dużej automatyzacji i robotyzacji linii produkcyjnej niektóre elementy muszą być wykonane przez pracowników w odległości, którą narzuca linia montażowa – wymienia Arkadiusz Pączka, zastępca dyrektora generalnego Pracodawców RP.
Czytaj Pracodawcy RP: 13. emerytura albo miliony miejsc pracy.
Arkadiusz Pączka sygnalizuje, że jeśli firmy będą chciały rygorystycznie podejść do zapisów, może dojść do konieczności zamknięcia produkcji lub będzie się to wiązało z dużymi kosztami wynikającymi z przestawiania parku maszynowego.
- Ta druga opcja jest jednak często niemożliwa, a koszty zbyt duże, by wdrożyć ją tymczasowo. W praktyce może się zatem okazać, że firmy produkcyjne będą starały się zachować wytyczne zawarte w rozporządzeniu, ale jednak z pewnymi odstępstwami, licząc na to, że kontrolerzy będą w tym względzie wyrozumiali dla ich sytuacji - dodaje wicedyrektor Pracodawców RP.


KOMENTARZE (2)