- PropertyNews.pl
- •28 maj 2018 20:14
Na Pomorzu blisko 3,5 tys. ludzi pracuje dla nas, projektując i budując sklepy na całym świecie oraz meble do nich. Zależy mi na tym, aby firma została w rodzinie, dlatego chcę zabezpieczyć ją przed sprzedażą w przyszłości. Zamierzamy stać się wizytówką Polski na świecie. Od jesieni na metkach naszych ubrań pojawi się napis: „Designed in Poland” – mówi Marek Piechocki, prezes LPP.

Prezes LPP przyznaje, że sam jest żywą reklamą marki.
- Oczywiście kupuję ubrania w naszych sklepach. Był taki czas, że się zagubiliśmy. Produkowaliśmy dla wyimaginowanego klienta. Nasze dziewczyny, które pracowały przy kolekcjach, nie chciały w nich chodzić. W latach 2015-2016 mieliśmy duże spadki sprzedaży. Wyrzucam sobie to, że za późno zacząłem reagować - mówi.
Przypomniał, że wtedy postawił na organizację turkusową. - Przenieśliśmy odpowiedzialność za produkt na sam dół – na poziom małych zespołów kupców i projektantów. O tym, co szyjemy, przestali decydować dyrektorzy zapatrzeni w badania marketingowe - mówi. Dzięki temu pracownicy chętnie chodzą w ubraniach produkowanych przez firmę, a zniżkowe talony, które dostają, rozchodzą się jak ciepłe bułeczki, a kiedyś nikt ich nie brał.
Jak mówi, to wówczas podniósł też wynagrodzenia pracownikom. - Oni byli niedoszacowani. Postanowiłem zaryzykować i więcej płacić, ale też wymagać. Wprowadziłem grę w trzy sezony. Jest uczciwa i szczera. Jeśli po trzech sezonach nie ma dobrych wyników, to się żegnamy. Brutalna zasada, ale na razie mam farta. Ostatnio moje projektantki miały dwa nieudane sezony i już zacząłem się martwić, że czeka mnie z nimi przykra rozmowa. Dla mnie zwolnienie ich byłoby największym nieszczęściem, ale na wiosnę wyniki okazały się świetne. Byłem szczęśliwy, bo bardzo trudno jest zwalniać ludzi, z którymi się pracuje 10 lat. Wychodzę z założenia, że skoro chcemy być liderem, to musimy być najlepszym pracodawcą. Pensja jest najważniejsza i musi być taka, żeby konkurencja nie kusiła. Odblokowałem też wyjazdy służbowe po świecie. Musimy wiedzieć, jakie są trendy. Teraz pracownicy latają jak szaleni, np. do Japonii czy Korei. Rocznie na tego typu wyjazdy wydajemy około 20 mln zł. Poza tym ludzie muszą być traktowani sprawiedliwie. Inną ważną kwestią jest social i wspieranie przedsięwzięć firmowych. W ubiegłym roku na aktywności sportowe pracowników wydaliśmy 250 tys. zł. - przypomina Piechocki.
Czytaj więcej na PropertNews.pl



KOMENTARZE (3)