Dzisiaj (19 czerwca) Sejm zajmie się prezydenckim projektem ustawy o wsparciu branży turystycznej, który przewiduje wprowadzenie bonu wakacyjnego. Pracodawcy już nie krytykują tego pomysłu. Tylko trzeba pamiętać, że bon to już nie 1000 zł, a dużo mniej.

W pierwszej wersji bon turystyczny w wysokości 1000 zł miał przysługiwać pracownikom na etacie, których wynagrodzenie nie przekracza średniego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Jak wyliczało MR, z programu skorzystałoby ok. 60 proc. pracowników. Bon finansowany miał być w części z budżetu państwa (90 proc.), a w części przez pracodawcę (10 proc.). Według tej koncepcji firmy musiałyby dołożyć do programu 400 mln zł.
Jednak już po kilku tygodniach rząd mocno odchudził bon, zmienił również grupę jego odbiorców. - Bon turystyczny - 500 zł na każde dziecko na potrzeby wypoczynku krajowego może zostać uruchomiony już w te wakacje - zapowiedział na początku czerwca, podczas spotkania z mieszkańcami Stalowej Woli prezydent Andrzej Duda.
Zgodnie z projektem ustawy bon wakacyjny w wysokości 500 zł otrzyma każde dziecko. Rodziny będą mogły bonami zapłacić za hotel i inne usługi turystyczne w kraju. Koszt całego programu nie przekroczy 4 mld zł.
To dużo tańsze rozwiązanie dla budżetu państwa, dodatkowo nie obciąża w żaden sposób pracodawców. Teraz źródłem jego finansowania będzie Fundusz Przeciwdziałania COVID-19.
- Cieszymy się, że wysłuchano głosu przedsiębiorców i bon wakacyjny nie będzie kolejnym obciążeniem zwiększającym koszty zatrudnienia pracowników. I to wprowadzanym w momencie, kiedy wiele firm boryka się ze spadkiem przychodów i potrzebuje wsparcia - mówi Przemysław Pruszyński, doradca podatkowy, ekspert Konfederacji Lewiatan.
W opinii Lewiatana, takie rozwiązanie pomoże branży turystycznej i nie zwiększy kosztów pracodawców związanych z zatrudnianiem pracowników oraz nie obciąży ich obowiązkiem ewidencjonowania i dystrybucji bonów.


KOMENTARZE (0)