Hotelarze liczą, że otwarte stoki ściągną do nich klientów. Właściciele stoków liczą z kolei na to, że narciarze będą mieli gdzie przenocować... Bez zrozumienia, że te dwie branże są z sobą ściśle powiązane, hotelarzy czeka "zejście do podziemia". Już się to zresztą poniekąd dzieje, ponieważ - mimo oficjalnego zakazu działalności - wykorzystują oni luki w obowiązujących obostrzeniach.
Tyle że to właśnie w dużej mierze od dostępności miejsc hotelowych zależy liczba gości stoków narciarskich. Choć obostrzenia mają zostać złagodzone od 28 grudnia, wciąż istnieje obawa, że część hoteli i pensjonatów będzie musiała być zamknięta, jeżeli dany region trafi do tzw. strefy czerwonej.
– Protokół sanitarny, choć jest krokiem w dobrym kierunku, absolutnie nie uspokoił samorządowców z górskich gmin – mówi Tomasz Bujok, burmistrz Wisły. – Dla nas sezon zimowy to też sklepy z pamiątkami, restauracje oraz przede wszystkim hotele i pensjonaty. Nasza baza noclegowa to około 12 tys. miejsc. W poprzednich latach osoby korzystające z hoteli i pensjonatów zapewniały 2/3 klientów na stokach.
Przypomnijmy zatem, że - zgodnie z obecnymi obostrzeniami - działalność branży hotelowej zawieszono do 27 grudnia. Od 28 grudnia obostrzenia będą luźniejsze - w zależności od strefy, do jakiej trafi dany powiat. Może to być strefa zielona lub żółta, gdzie nie będzie ograniczeń w korzystaniu z hoteli. Najgorsza z tych możliwości pozostaje strefa czerwona, oznaczająca ponowne zawieszenie działalności.
Czytaj także: Dolnośląskie: Samorządowcy przygotowali plan odmrażania branży turystycznej
Zarówno jednak w obecnych obostrzeniach, jak i tych, które mają wejść w życie pod koniec grudnia, przewidziano wyjątki od zakazu korzystania z miejsc hotelowych. Chodzi o wyjazdy służbowe czy uczestnictwo w zawodach sportowych. Z obostrzeń zwolnieni są także przedstawiciele zawodów medycznych.
W przypadku tego pierwszego wyjątku wiele hoteli przygotowało oferty specjalne dla osób pracujących zdalnie. Zachęcają do skorzystania ze specjalnego "Business Room", reklamują piękny widok na góry podczas pracy czy zaznaczają informacje o bezpłatnym Wi-Fi do nauki i pracy.
Przepisy mówią, że - aby skorzystać z jednego z wyjątków - gość hotelu musi przedstawić zaświadczenie pracodawcy lub związku sportowego albo złożyć własne oświadczenie np. o przebywaniu w podróży służbowej.
Prawnicy już komentują, że za oświadczenie niezgodne z prawdą przepisy nie przewidują żadnych sankcji. Co istotne: osoby wykonujące zawód medyczny mogą skorzystać z pobytu w hotelu, nawet jeśli nie będą w podróży związanej z wykonywaniem obowiązków służbowych.
Problemem może się jednak okazać wypoczynek z dziećmi. Jednak i tutaj znaleziono rozwiązanie, przewidziane w wyjątkach od obostrzeń. Chodzi o zawody sportowe. W przepisach nie ma dosłownej definicji, czym one tak naprawdę są, zatem prawnicy odwołują się do definicji słownikowej.
Zgodnie z nią zawody sportowe to rywalizacja pomiędzy grupą ludzi o pierwszeństwo w danej dyscyplinie. Aby brać udział w takich zawodach, nie trzeba należeć do żadnego związku.
– Dochodziły do mnie słuchy o organizowaniu zawodów sportowych w restauracjach. Nie dziwi mnie, że występują takie zjawiska, bo ludzie chcą ratować swe miejsca pracy – mówi Tomasz Bujok. – Moim zdaniem nie można tego negatywnie określać jako "kombinowanie". Jest to wychodzenie naprzeciw przepisom prawa.
Zaznacza jednak, że lepiej byłoby, aby rząd - wprowadzając obostrzenia - częściej słuchał branży hotelarskiej, która ustanawiała własne reżimy sanitarne już latem i - nawet przy dużym obłożeniu pensjonatów - nie dochodziło w nich do dużej liczby zakażeń koronawirusem.
– Branża hotelarska nie jest pewna przyszłości, dlatego działa w taki sposób. Jest obawa, że zagraniczne ośrodki zabiorą nam turystów. Dziś nie jest problemem pojechać na narty do Czech czy Słowacji albo do Austrii, gdzie już ogłoszono otwarcie się na turystów - w ramach obostrzeń sanitarnych. Ostatecznie może także dojść do tego, że branża hotelarska poniekąd przeniesie swą działalność do podziemia... – przestrzega Tomasz Bujok.
W galerii łagodniejsze obostrzenia niż na stokach
Wracając do branży narciarskiej: z jednej strony z ulgą przyjęto protokół sanitarny, który pozwala na działalność stoków z zachowaniem odpowiednich zasad. W oświadczeniu stowarzyszenia Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne czytamy m.in., że zarządcy stoków już od października mieli gotowy plan, jak zapewnić bezpieczeństwo narciarzom.
"Ostateczny kształt wytycznych, jakie w dniu dzisiejszym otrzymaliśmy od Głównego Inspektora Sanitarnego, zawiera dodatkowe uszczegółowienia. Widzimy, że analogicznie do wprowadzonego reżimu dla galerii handlowych, GIS wskazuje na zapewnienie odpowiedniej powierzchni ośrodka narciarskiego, która ma przypadać na jedną osobę. Jeśli chodzi o ośrodek narciarski, te ilości są znacznie większe aniżeli w galeriach, a trzeba pamiętać, że mówimy tutaj o otwartej przestrzeni. Możemy uznać, że reżim sanitarny na stacjach narciarskich jest zdecydowanie większy niż w przestrzeniach zamkniętych" – czytamy w oświadczeniu.
Stowarzyszenie dodaje także, że bezpieczna jest jazda koleją gondolową czy szynowo-terenową. "Zgodnie z rekomendacjami rządu, ryzyko zakażenia się ulega zwiększeniu w momencie bliskiego kontaktu, jeśli przebywamy w powierzchni zamkniętej dłużej niż 15 minut. W Polsce najdłuższy czas jazdy gondolą to 12 minut, dla przykładu: kolej szynowo-terenowa Góra Parkowa w Krynicy-Zdrój to 2,40 min, kolej gondolowa Jaworzyna Krynicka – 7 min, gondola w Szczyrkowskim – około 5 minut, a dodatkowo pasażerowie mają zasłonięte usta i nos oraz założone rękawice" – wymienia stowarzyszenie.
– Choć działanie w ramach obostrzeń sprawi, że nie będziemy mogli pracować w pełnym wymiarze naszych możliwości, i tak na pewno jesteśmy częściowo zadowoleni z tego, że stoki w ogóle będą otwarte. Jeszcze kilka dni wcześniej było to niepewne – komentuje Grzegorz Głód z Zieleniec Ski Areny.
Dodaje, że zarządcy stoków narciarskich będą musieli "odgrzebać" dokładne dane z ewidencji gruntów, aby móc dostosować się do zaleceń dotyczących liczby osób, które mogą korzystać z ośrodka. Od 28 grudnia w strefie czerwonej limit będzie wynosił 1 osobę na 100 mkw., w strefie żółtej na 75 mkw., a w strefie zielonej - na 50 mkw.
– Jeżeli rozważamy strefę czerwoną, przykładowy stok może mieć nawet 4 ha, czyli 40 tys. mkw. Oznacza to, że z danego ośrodka może korzystać jednocześnie 400 osób. W naszym przypadku przeciętna kolejka ma przepustowość 2,4 tys. osób na godzinę, zatem nie spodziewamy się nadmiernego tłoku – wylicza Grzegorz Głód.
KOMENTARZE (6)