- jk
- •Opublikowano: 27 kwi 2022 15:20
Zarządzanie zespołami rozproszonymi wygląda łatwo, gdy podchodzimy do tego teoretycznie, a nie praktycznie. Nam się wydawało, że z uwagi na to, iż oddziały naszej firmy są zlokalizowane w różnych miejscach – także za granicą, jesteśmy przygotowani na komunikowanie się na odległość. Natomiast gdy trzeba było ten sposób organizacji pracy uznać za standard, pojawiło się mnóstwo wątpliwości i problemów. Myślę jednak, że sposób reakcji zniwelował te wszystkie niedogodności - mówi Wioletta Kandziak, dyrektor wykonawcza ds. kadr w PKN Orlen.

Spółka ABB, jak wiele innych firm w czasie pandemii z dnia na dzień musiała przestawić się na pracę zdalną. Z racji tego, że 2300 z 5500 pracowników to osoby zatrudnione na produkcji, na home office mogła przejść tylko połowa zespołu.
- Stanęliśmy przed ogromnym wyzwaniem, ale udało nam się to przeżyć. Na początku wszyscy improwizowali i zdecydowanie mieliśmy do czynienia z zarządzaniem kryzysowym. Pamiętam, że nikt nie wiedział, jak długo będzie pracować w takim trybie. Zastanawialiśmy się, czy wprowadzać konkretne rozwiązania czy czekać na rekomendacje i na tym się opierać – mówi Patryk Madaj, krajowy dyrektor ds. personalnych w ABB.
Firma ABB zdecydowała się na wprowadzenie modelu hybrydowego w październiku 2021 roku.
- Wcześniej przeprowadziliśmy ankietę wśród pracowników. Tylko 4 proc. naszych pracowników chce przychodzić do biura 5 dni w tygodni, a 30 proc. osób chce pracować wyłącznie z domu – zaznacza Patryk Madaj.
W PKN Orlen praca zdalna jest możliwa od 2011 roku. Jak jednak zaznacza Wioletta Kandziak, dyrektor wykonawcza ds. kadr w PKN Orlen, skala była zdecydowanie mniejsza. Spółki produkcyjne należące do grupy funkcjonowały tak jak dotychczas, natomiast w pozostałych obszarach pracownicy przeszli na home office.
- Pandemia przyspieszyła to, co nieuniknione. Okazało się jednak, że w bardzo krótkim czasie jesteśmy w stanie przeorganizować się i pracować zupełnie inaczej, a efekty są zaskakująco dobre – komentuje Wioletta Kandziak.
- Nie zatrzymaliśmy się, wszystkie zadania biznesowe zostały zrealizowane, a efektywność i produktywność pracowników zaskoczyła także ich menedżerów. Oczywiście początki były dość trudne, bo zarządzanie zespołami rozproszonymi wygląda łatwo, gdy podchodzimy do tego teoretycznie, a nie praktycznie. Nam się wydawało, że z uwagi na to, iż oddziały naszej firmy są zlokalizowane w różnych miejscach – także za granicą, to jesteśmy przygotowani na komunikowanie się na odległość. Natomiast gdy trzeba było ten sposób organizacji pracy uznać za standard, pojawiło się mnóstwo wątpliwości i problemów. Myślę jednak, że sposób reakcji zniwelował te wszystkie niedogodności. Nauczyliśmy menedżerów, jak skutecznie organizować pracę na odległość, jak egzekwować zadania od pracowników, a także jak utrzymywać ich zaangażowanie i poczucie związania się z marką – dodaje Wioletta Kandziak.


KOMENTARZE (1)