• Piotr Kaszubski jest oskarżonym o oszustwa byłym właścicielem firmy Estinity.
• Jego byli pracownicy opowiadają o fatalnych warunkach zatrudnienia.
• Według ich słów, praca polegała na kłamstwie, a umowy nie były wypełniane.
- Autor:JP
- •19 sty 2016 9:10

Piotr Kaszubski jest poszukiwanym przez policję byłym właścicielem firmy Estinity. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów oskarża go o wprowadzenie do obrotu nielegalnego i niebezpiecznego produktu kosmetycznego. Jego byli pracownicy potwierdzają te informacje, a także opowiadają o fatalnych warunkach pracy w jego przedsiębiorstwie.
- Na firmę Piotra Kaszubskiego trafiłem około rok temu, w wakacje. Szukałem pracy i na Gumtree zobaczyłem ofertę jakieś dziesięć minut drogi ode mnie, rzut kamieniem. 8 zł za godzinę plus po 2 zł za każdy sprzedany produkt. Obsługa wyłącznie połączeń przychodzących, klient sam miał dzwonić. Poszedłem na rozmowę kwalifikacyjną - mówi w wywiadzie dla natemat.pl był pracownik Piotra Kaszubskiego, anonimowy konsultant telefoniczny.
Na drzwiach mieszkania w bloku z wielkiej płyty miał wisieć tylko napis „Studio Odnowy”. Były pracownik relacjonuje, że rozmowę kwalifikacyjną przeprowadzał z nim osobiście Piotr Kaszubski - w przedpokoju mieszkania - a stanowiskiem pracy był stół do masażu pozostawiony przez poprzednią firmę.
- Pierwszy dzień pracy. Dostałem słuchawki, opowiedział mi trochę o tych produktach, dał mi do przeczytania stronę internetową, na której się reklamują. Miałem się nauczyć tych haseł, które mam stosować w rozmowie z klientem. Mieliśmy pytać „ile pani waży, w jakim pani jest wieku, ile pani chce schudnąć” i potem mówić np. „musi pani w takim razie kupić trzymiesięczną kurację, która kosztuje normalnie 800 zł, a u nas 594 za 6 opakowań, a więc znacznie taniej”. Oczywiście miałem obiecywać, że na pewno tyle schudnie i że dajemy na to gwarancję - dodaje były pracownik.
Według autora tych słów, był fatalnym przełożonym - zupełnie niedostępnym dla pracowników, wyniosłym i opryskliwym, a w razie problemów potrafił zrobić awanturę z niczego i winę zrzucać na innych.
- W życiu nie widziałem żadnej umowy. Kiedy się o nią upomniałem, zostałem zrugany - opowiada.
To nie jednostkowe wypowiedzi i komentarze.
- Umówiliśmy się z Piotrem na określoną stawkę oraz umowę o pracę. Od pierwszego dnia mnie zwodził, sugerując że umowę podpiszemy "jutro". Czwartego dnia pracy - po tym jak stwierdził, że księgowy nie przesyła mu dokumentów - powiedziałam, iż nie widzę innej opcji niż ta umowa. Zaproponował mi mniej formalne rozwiązania, czyli takie bez zabezpieczenia. Odmówiłam, ponieważ od początku umawialiśmy się na inne warunki. Powiedział, że w takiej sytuacji musimy się rozstać. Odmówił wypłaty wynagrodzenia - opisuje swoje przeżycia użytkownik Oburzona w komentarzu na serwisie gowork.pl.

KOMENTARZE (1)