-
- •4 lip 2022 0:01
Zachód może się od nas uczyć jak aktywizować uchodźców (w tym wypadku z Ukrainy) na rynku pracy. Zatrudnienie w Polsce po 24 lutego znalazło już 260 tys. Ukraińców. Natychmiastowe otwarcie rynku pracy na przybywających do Polski migrantów wojennych to jedna z najlepszych decyzji, jaką podjął polski rząd po 24 lutego. To nie oznacza jednak, że nie popełniamy błędów. O tym rozmawiamy Rafałem Trzeciakowskim, analitykiem firmy Deloitte.

Kryzys uchodźczy wywołany wybuchem wojny w Ukrainie jest tak naprawdę pierwszym, w który Polska zaangażowana jest bezpośrednio. Od 24 lutego granicę polsko-ukraińską przekroczyło ponad 4,41 mln uchodźców z Ukrainy.
To ogromne wyzwanie, które wymagało zaangażowania na każdym poziomie. Uciekającym przed wojną trzeba było pomoc doraźnie, stworzyć należało także procedury, które w założeniu pomóc miały im jak najszybciej i jak najlepiej zaaklimatyzować się w Polsce. Również na rynku pracy.
Jak zauważa Rafał Trzeciakowski z zespołu analiz ekonomicznych Deloitte, Polska odrobiła lekcję i nie popełniła błędów, które popełniły europejskie państwa podczas wcześniejszych kryzysów uchodźczych.
- Zrobiliśmy jedną bardzo ważną rzecz, której nauczyliśmy się, obserwując działania Europy Zachodniej, np. w kryzysie migracyjnym w 2015 roku. Wówczas kraje przyjmujące uchodźców bardzo zwlekały z otwieraniem swoich rynków pracy na uchodźców. Bardzo długo nie mogli pracować, żyli w obozach dla uchodźców, korzystali z zasiłków. Taka sytuacja generowała w późniejszej fazie problemy społeczne - wyjaśnia w rozmowie z PulsHR.pl. Jak dodaje, szybkie otwarcie polskiego rynku pracy sprawiło, że dziś mamy dość wysoką stopę zatrudnienia wśród osób, które przybyły do naszego kraju po 24 lutego.
Jak poinformowało 28 czerwca Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, zatrudnienie w Polsce po 24 lutego znalazło 260 tys. uchodźców z Ukrainy. W systemie PESEL w wieku 18-65 lat znajduje się 617,6 tys. osób. W tej grupie wiekowej wskaźnik zatrudnienia wynosi już ponad 42 proc.


KOMENTARZE (9)