Mamy do czynienia z pełzającym kryzysem, niepewność sytuacji na rynku przekłada się na obawy związane z utrzymaniem zespołów. Niepewność odczuwają zarówno pracodawcy, jak i pracownicy, którym często został obniżony wymiar pracy, a co za tym idzie, wynagrodzenie - tak o obecnej sytuacji na rynku pracy mówi Dawid Bieńkowski, head of people and culture w prywatnej grupie inwestycyjnej Warsaw Equity Group.
- Autor:KDS
- •21 lip 2020 20:00

- 11 proc. firm przyznało, że w związku z pandemią było zmuszone zredukować liczbę pracowników.
- Najbezpieczniej mogli się czuć pracownicy najmniejszych przebadanych firm, z przychodami poniżej 1 mln zł. Tam zwolnienia były najmniejsze.
- Jednocześnie firmy w pełni zdają sobie sprawę, że jeśli chcą przetrwać pandemię, to motywacja pracowników jest na wagę złota.
- Mamy do czynienia z pełzającym kryzysem, niepewność sytuacji na rynku przekłada się na obawy związane z utrzymaniem zespołów. Niepewność odczuwają zarówno pracodawcy, jak i pracownicy, którym często został obniżony wymiar pracy, a co za tym idzie, wynagrodzenie. W tej sytuacji zarządzający firmami stoją przed ogromnym wyzwaniem zadbania jednocześnie o interes firmy oraz o nastroje członków zespołu. To on stoi przecież za osiąganymi wynikami - zauważa Dawid Bieńkowski, head of people and culture w prywatnej grupie inwestycyjnej Warsaw Equity Group.

Co dziewiąty badany (11 proc.) w ankiecie “Nastroje w polskich firmach w II kwartale 2020” przeprowadzonej przez Warsaw Equity Group przyznał, że był zmuszony zredukować liczbę pracowników w związku z pandemią. Najczęściej taką decyzję podejmowały firmy z przychodami od 2 do 5 mln zł (18,2 proc.) i powyżej 5 mln zł (17,9 proc.). Najbezpieczniej mogli się czuć pracownicy najmniejszych przebadanych firm, z przychodami poniżej 1 mln zł. Widmo zwolnień ciągle wisi nad pracodawcami - potencjalną konieczność redukcji zatrudnienia rozważa co siódma badana firma (13,9 proc.).
Zresztą eksperci rynku pracy przestrzegają, że druga fala zwolnień dopiero przed nami. - Optymistyczne założenia dotyczące odsetka osób pozostających bez pracy nie biorą pod uwagę kilku czynników. Pierwszym jest okres objęty działaniami przewidywanymi w kolejnych tarczach antykryzysowych – wszelkie instrumenty wsparcia, utrzymania zatrudnienia są przewidziane na trzy miesiące, co oznacza okres marzec-maj lub kwiecień-czerwiec (dla firm, które nieco później odczuły skutki pandemii). Jeśli popyt na towary i usługi nie wróci do tego sprzed wybuchu pandemii COVID-19 (a raczej nie wróci), to po okresie dopłat część pracodawców zdecyduje się na redukcję liczby zatrudnionych. Nie stanie się to natychmiast - w maju czy czerwcu, ale będzie rozciągnięte w czasie - mówiła jeszcze w maju Monika Fedorczuk, ekspert rynku pracy Konfederacji Lewiatan.
Zatrudnienie w czasie COVID-19


KOMENTARZE (1)