Mimo wciąż niepewnej sytuacji związanej z koronawirusem, Polacy z optymizmem patrzą w przyszłość. Pozytywnie oceniają też swą sytuację na rynku pracy, choć od pracodawców bardziej niż benefitów pozapłacowych oczekują możliwości rozwoju oraz stabilnego zatrudnienia, a także zdolności do radzenia sobie w kryzysie - zaznacza Lucyna Pleśniar, prezes People.
Koronawirus zakłócił codzienność, a co za tym idzie - także i życie zawodowe wielu Polaków. Agencja rekrutacyjna People sprawdziła nastroje polskich pracowników w związku z pandemią, ich obawy o obecne stanowisko, a także gotowość do zmiany pracy.
- Z powodu pandemii i jej wpływu na stan gospodarki, eksperci branży HR przygotowani byli na znaczący wzrost bezrobocia. W Polsce mówiło się nawet o powrocie do dwucyfrowego poziomu - przypomina Lucyna Pleśniar, prezes People. - Jak na razie odsetek Polaków poszukujących pracy wzrósł nieznacznie i według najnowszych danych GUS w czerwcu 2020 roku wynosił 6,1 proc. W stosunku do maja 2020 roku powiększył się zaledwie o 0,1 proc.; mimo że wciąż jest to ponad milion bezrobotnych, a sytuacja może jeszcze ulec zmianie po ustaniu wsparcia finansowego dla pracodawców, dane te mogą napawać pewnym optymizmem - dodaje Lucyna Pleśniar.
Z danych Ministerstwa Rodziny Pracy i Polityki Społecznej wynika, że liczba bezrobotnych w końcu sierpnia 2020 r. wyniosła 1 mln 29 tys. osób, co stanowi nieznaczny (o pół tysiąca osób) spadek względem lipca. Tendencję tę zanotowano w dziesięciu województwach.
Stosunkowo stabilną sytuację na rynku pracy potwierdzają pozytywne nastroje pracowników. Z przeprowadzonego przez People badania wynika, że o miejsce pracy obawia się obecnie zaledwie co ósma zatrudniona osoba (13 proc. ankietowanych), ale aż 69 proc. nie martwi się, że może stracić obecne stanowisko.
- Mimo wciąż niepewnej sytuacji związanej z wirusem, Polacy z optymizmem patrzą w przyszłość. Pozytywnie oceniają też swą sytuację na rynku pracy, choć od pracodawców bardziej niż benefitów pozapłacowych oczekują możliwości rozwoju oraz stabilnego zatrudnienia, a także zdolności do radzenia sobie w kryzysie - komentuje wyniki badania Lucyna Pleśniar, prezes People.
Kogo pandemia dotknęła najbardziej?
Jednak wyniki przeprowadzonego przez agencję People badania wskazują również na znaczące różnice pomiędzy odczuwaniem skutków pandemii w różnych grupach pracowników.
I tak, w podziale na wiek, najczęściej utraty swojego aktualnego miejsca pracy boją się osoby pomiędzy 18. a 25. rokiem życia - 31 proc. na pytanie, czy obawia się o swe miejsce pracy, odpowiedziało twierdząco. Podobnie jest wśród osób w wieku powyżej 51 lat (29 proc.).
Istotne znaczenie ma również branża w jakiej działa firma. Najczęściej o miejsce pracy obawiają się pracownicy w produkcji (38 proc.), nieruchomościach i budownictwie (33 proc.) oraz zakupach i logistyce (29 proc.). Najrzadziej - zatrudnieni w bankowości oraz w medycynie i farmacji (zaledwie po 5 proc.).
Czytaj też: Zaskakujące dane GUS. Rynek pracy wraca do normalności
- Kryzys wywołany lockdownem nie jest podobny do normalnego spowolnienia gospodarczego. Obecnie w trudnej sytuacji znalazły się firmy, których łańcuch dostaw został przerwany z powodu kłopotów dostawców lub odbiorców. Dużym ryzykiem obarczone są też przedsiębiorstwa słabo zautomatyzowane, ponieważ pod znakiem zapytania stoi możliwość kontynuowania działalności w przypadku zarażenia załogi. Najbardziej przegrani są jednak ci, na których ofertę po prostu nie podniósł się popyt... I czego by zarządzający firmą nie robili, i tak nie są w stanie wpłynąć na sytuację - powiedział prezes BIG InfoMonitor Sławomir Grzelczak.
Najmniej skarży się budownictwo, bo - mimo lockdownu rozpoczęte inwestycje były kontynuowane; liczba nowych projektów jednak spada, pod znakiem zapytania stoją budowy nowych biurowców czy centrów handlowych. - To ostatecznie przełoży się na mniejsze zapotrzebowanie na usługi firm budowlanych. Po drodze do nowej rzeczywistości pogarsza się też płynność finansowa, a nawet wypłacalność części zleceniodawców trwających inwestycji - dodaje prezes BIGInfo.
Co ciekawe, w gronie specjalistów oraz menedżerów o miejsce pracy obawia się tylko odpowiednio 17 proc. i 12 proc. ankietowanych, wśród osób zajmujących stanowiska wspierające jest to 31 proc. respondentów, a w gronie dyrektorów - już 40 proc. - stoi w raporcie People.
Kluczowi pracownicy niezbędni do utrzymania firmy
- Specjaliści czy menedżerowie średniego szczebla to grupa, która w największym stopniu tworzy wartość dla organizacji; od niej zależy sprawność operacyjna firmy, jej nieprzerwane działanie i przychody. Nawet w czasach kryzysu są zatem pracodawcom najbardziej potrzebni. Pracodawcy doceniają też ich zdolność do samodzielnej pracy i utrzymywania motywacji - tak istotnych w trybie pracy zdalnej. Dodatkowo osoby na takich stanowiskach są w stanie stosunkowo szybko znaleźć nowego pracodawcę, więc perspektywa poszukiwania pracy nie spędza im snu z powiek - wyjaśnia Lucyna Pleśniar.
Wśród osób na stanowiskach dyrektorskich większa obawa może być natomiast spowodowana faktem, że sytuacja kryzysowa stanowi zawsze wielkie wyzwanie dla liderów, którzy muszą szybko przestawić się z trybu realizacji ustalonej strategii i sprawdzonych reguł na działanie w warunkach niepewności i nieprzewidywalności, z działań wysoko wyspecjalizowanych - na wielozadaniowość - dodaje Pleśniar.
Koronawirus zakłócił codzienność, a co za tym idzie, także i życie zawodowe wielu Polaków (fot. shutterstock)
Jak wyjaśnia, kryzys to też całkowicie nowe wyzwania przywódcze, związane z zarządzaniem własnymi emocjami i motywacją zespołu. Nie każdy odnajduje się w obliczu takich wyzwań, dlatego firmy wykorzystują moment przestoju, by zrestrukturyzować organizację, robiąc miejsce dla menedżerów bardziej elastycznych i gotowych do zwinnego reagowania w różnych sytuacjach.
Prezes People zwraca uwagę, że w obecnej sytuacji pracodawcy prezentują raczej zachowawczą postawę. Wielu z nich nadal nie przywróciło na przykład wstrzymanych na przełomie marca i kwietnia rekrutacji.
- Większość firm decyduje się obecnie na zatrudnianie wyłącznie kluczowych pracowników, niezbędnych do utrzymania bieżącej działalności przedsiębiorstwa. Założenia rozwojowe na 2020 rok zostały mocno zweryfikowane, a dynamika zatrudnienia nie powróciła i jeszcze przez wiele miesięcy nie powróci do stanu sprzed pandemii. Pracodawcy starają się przeczekać niepewny moment, obserwując dalszy rozwój sytuacji - zdradza Lucyna Pleśniar.
Chętnych do zmiany pracy nie brakuje
Można by zakładać, że w czasach niepewności pracownicy będą woleli trzymać się obecnego miejsca pracy, nie ryzykując zmian. Z przeprowadzonej przez People ankiety wynika natomiast, że chętnych do wzięcia udziału w rekrutacjach nie brakowałoby nawet w najbliższych miesiącach. Aż 65 proc. badanych przyznało, że planuje zmianę pracy, przy czym łącznie niemal połowa z nich deklaruje, że chce to zrobić jak najszybciej (24 proc.) lub jeszcze w tym roku (24 proc.).
Jednak - co ciekawe - wśród tych, którzy planują zmianę pracy tylko co piąta osoba obawia się o aktualne miejsce zatrudnienia, a spośród tych, którzy zmiany nie planują, swojego miejsca pracy jest pewne aż 76 proc. ankietowanych.
Takie wyniki wskazują, że brak pewności zatrudnienia nie jest wcale kluczowym kryterium popychającym do zmiany pracodawcy. Wśród osób, które zadeklarowały chęć zmiany, najczęściej wskazywanym czynnikiem, który zdecydowałby o wyborze nowego pracodawcy (poza wynagrodzeniem) był "zakres zadań, ciekawe projekty oraz możliwość rozwoju".
Czytaj też: Rekrutacja w dobie pandemii. HR ma pełne ręce roboty
- Rozwój zawodowy, nawet pomimo wyraźnej zmiany sytuacji na rynku pracy, pozostaje dla pracowników istotny - nieco bardziej nawet niż stabilna sytuacja pracodawcy czy stabilność zatrudnienia, które ankietowani wskazywali dopiero w trzeciej kolejności. Na znaczeniu mocno straciły natomiast benefity pozapłacowe, którymi pracodawcy w szczycie rynku pracownika chętnie kusili kandydatów. W wynikach ankiety znalazły się one dopiero na dziewiątym miejscu, wyprzedzone przez czynniki takie jak możliwość pracy zdalnej czy branża, w jakiej działa firma - mówi Lucyna Pleśniar.
Najrzadziej wskazywanym przez ankietowanych czynnikiem, który w ich opinii zdecydowałyby o wyborze nowego pracodawcy, są natomiast działania CSR - wskazał je zaledwie 1 proc. ankietowanych.
Inne spojrzenie na pracodawcę
Wyniki badania People pokazują, że kryteria, według których pracownicy oceniają obecnych i przyszłych pracodawców w ostatnich miesiącach znacząco uległy zmianie. Na skuteczność firmy w pozyskiwaniu talentów w przyszłości w sporym stopniu wpłynąć mogą kroki podjęte przez firmę w ostatnich miesiącach. Aż 67 proc. ankietowanych zadeklarowało bowiem, że na wybór nowego pracodawcy miałyby wpływ działania, jakie ta firma podjęła w czasie pandemii.
Z najmniejszym entuzjazmem do działań pracodawców pochodzą osoby w wieku od 18 do 25 lat - aż 30 proc. ocenia je źle, co czwarta osoba nie ma zdania, natomiast w dobrym świetle widzi je nieco ponad 40 proc. Wyrozumiałość i wsparcie dla działań pracodawcy rośnie wraz z wiekiem - wśród osób powyżej 30 roku życia już ponad połowa respondentów dobrze ocenia działania pracodawcy.
- Bardziej doświadczeni pracownicy lepiej rozumieją, że sytuacja kryzysowa często wymaga od pracodawcy podjęcia mniej popularnych decyzji - tłumaczy prezes People.
Czytaj też: Rośnie liczba ofert pracy. Jednak ryzyko ponownego lockdownu wciąż blokuje firmy
Zwraca również uwagę na fakt, że najgorzej działania swoich pracodawców ocenili zatrudnieni w branżach najbardziej dotkniętych przez kryzys - zatrudnieni w produkcji (ponad połowa ankietowanych ocenia je negatywnie) oraz w sprzedaży, marketingu i reklamie (39 proc.). I mimo że wśród wszystkich respondentów ponad połowa dobrze ocenia działania kryzysowe podjęte przez swoją firmę, wśród osób, które oceniają te działania źle, aż 90 proc. zadeklarowało chęć zmiany pracy.
- To, jak pracodawca poradził sobie z sytuacją wywołaną koronawirusem dało wielu pracownikom realny obraz tego, jak ich firma radzi sobie w momencie kryzysu - komentuje Lucyna Pleśniar. - Pandemia była zatem dla firm sprawdzianem na wielu frontach. Ci, którzy w oczach pracowników zdali ten egzamin źle, powinni zadbać o odbudowę zaufania i starać się naprawić nadszarpnięty wizerunek pracodawcy. Wyniki badania pokazują bowiem, że gdy tylko nadarzy się okazja, wiele osób zdecyduje się na zmianę pracy - i to nie z obawy o obecne stanowisko, ale raczej w wyniku oceny działań podjętych przez pracodawcę w związku z pandemią.
Wyzwania dla rynku pracy
Jak ocenia wicedyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego Andrzej Kubisiak, polski rynek pracy w znaczniej mierze został ochroniony w warunkach pandemii.
- Widzimy, że spadek zatrudnienia miał skalę dość ograniczoną - liczba osób pracujących w gospodarce obniżyła się mniej niż o 1 proc., przy skali spadku PKB na poziomie niemal 9 proc. kwartał do kwartału - powiedział. - IV kwartał i przełom roku to zwykle najtrudniejszy moment na rynku pracy. Ten rok będzie specyficzny - cykliczny dołek wystąpi w warunkach odbijania się po największej od 30 lat recesji.
Dodał, że w gospodarce dalej będzie rządzić niepewność wywołana sytuacją epidemiologiczną (prawdopodobnie już w sytuacji bez działań osłonowych czy wsparcia ze strony państwa).
- To są elementy, które powodują, że jednym z kluczowych wyzwań na rynku pracy będzie utrzymanie poziomu zatrudnienia, które udało się obronić ciężką pracą pracodawców, pracowników i sektora publicznego w II kwartale. Chodzi o to, żeby bieżący rok nie skończył się dla tego rynku negatywnie - ocenił.
Zastrzegł, że eksperci dalecy są od czarnych scenariuszy kreślonych jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy spodziewano się nawet dwucyfrowej stopy bezrobocia. Jak ocenia, długoterminowo kluczowe będzie takie pobudzenie gospodarki i wyjście z kryzysu, które zapewni powrót części trendów sprzed pandemii.
KOMENTARZE (0)