- Autor: Jolanta Miśków
- •30 maj 2016 14:18
Medicalgorithmic, Phenicoptere, Saule Technologies i Bakalland radzą jak zamienić start-up w prosperujący biznes. Od pomysłu do przemysłu długa droga, a na niej wiele wyzwań. Wsparcie – nie tylko finansowe, ale i merytoryczne – zawsze jest mile widziane. Gdzie go szukać? O tym mówią ci którym się udało.

– Przez niemal pierwszych pięć lat, zanim nasz produkt wszedł na rynek, w zasadzie „przejadaliśmy” pieniądze, które udało nam się pozyskać od inwestorów. Były takie miesiące, kiedy nie mieliśmy z czego wypłacać ludziom pensji – mówi Marek Dziubiński, prezes i założyciel Medicalgorithmics.
Firma Dziubińskiego oferuje technologię do monitorowania pracy serca w czasie rzeczywistym. I choć PocketECG nie jest pierwszym tego typu urządzeniem na świecie, wyprzedza konkurencję, ponieważ pozwala na bieżąco śledzić rytm serca nawet przez 30 dni, podczas gdy inne urządzenia były skłonne to robić tylko przez dobę i działały offline. Tymczasem system PocketECG zebrane informacje przesyła do centrum monitorowania i do lekarza, który w dowolnym momencie może odczytywać sygnał online w internecie.

Czytaj też: Jak odnieść sukces? Rady dla start-upowców na start
Początki nie były jednak łatwe. – Działamy głównie w Stanach Zjednoczonych, ponieważ w Polsce jest to branża, w której nie ma praktycznie żadnego doświadczenia. Dużo wiedzy czerpaliśmy z internetu i spotkań z partnerami biznesowymi, którzy czasem wnosili coś pozytywnego, a czasem negatywnego, ponieważ chcieli zrealizować swoje własne interesy, które niekoniecznie były zbieżne z naszymi – mówi Dziubiński. – Mieliśmy jednak to szczęście, że w większości przypadków udało nam się skorzystać z tego, co dobre – dodaje.
Networking i mentoring na wagę złota
Monika Żochowska od zawsze marzyła o pracy w branży kosmetycznej. Ponieważ w Polsce nie mogła znaleźć pracy, postanowiła wyjechać na staż do Australii, gdzie odbyła trzymiesięczne praktyki w klinice chirurgii plastycznej w dziale marketingu. – Tam poznałam lokalnego lekarza, który zafascynował mnie ideą mikrotechnologii we włókiennictwie – wspomina Żochowska.
Do Polski wróciła już z pomysłem na własny biznes i marzeniem o wprowadzeniu na rynek kosmetyczny rewolucyjnego produktu, o którym marzyło wiele kobiet – rękawicy do demakijażu, która zmywa make-up za pomocą wody. Udało się. Wraz ze swoją wspólniczką, Ewą Dziedzic, sprzedają dziś własny produkt – rękawicę Glov do demakijażu, a ich start-up Phenicoptere przerodził się już w firmę globalną.
– Prace nad stworzeniem ostatecznego produktu zajęły nam trzy lata. Współpracowałyśmy z różnymi laboratoriami w Polsce i za granicą. Myślę, że zajęłoby to nam mniej czasu, gdybyśmy miały więcej środków finansowych – wspomina Żochowska. Jak podkreśla, kluczem do sukcesu był też networking i rozmowy z tysiącami różnych osób.

– Wszyscy nam mówili na początku: „na co się porywacie?”, „to branża kosmetyczna, w której w ogóle nie macie doświadczenia”, ale my chciałyśmy zrealizować nasze marzenie – opowiada szefowa Phenicoptere. – Bardzo cenne były sesje mentoringowe z różnymi specjalistami Si Capital – od sprzedaży, eksportu – którzy nam doradzali, jak powinnyśmy działać. Dzięki temu zaoszczędziłyśmy dużo kłopotów i pieniędzy, ponieważ nie popełniałyśmy błędów. Poza tym nie płaciłyśmy za te rady – podkreśla Żochowska.
Z kolei na drodze rozwoju Saule Technologies – która oferuje przełomowe rozwiązanie z zakresu fotowoltaiki – ważną rolę odegrała Agencja Rozwoju Przemysłu. Saule pracuje nad produkcją ogniw fotowoltaicznych z perowskitów - materiałów, o których wiadomo, że mogą stać się tanim źródłem energii słonecznej. Jak mówi Olga Malinkiewicz, wynalazczyni, chodzi o sztucznie wytworzony kryształ, który, jak krzem, przetwarza energię słoneczną na elektryczną, ale jest bardziej przydatny w produkcji. Można go np. nakleić na folię, może być kolorowy, jest tani. Ładowarka do telefonów - to pierwszy praktyczny produkt zaprezentowany przez firmę Saule Technologies, który jest oparty na bazie perowskitów.
– Trudno było nam przekonać środowisko naukowe do naszego pomysłu. Przełomowym momentem było nawiązanie współpracy z ARP, która dość jasno zarysowała możliwości naszego rozwoju i późniejszej komercjalizacji, co było mocno związane z tym, że pojawił się japoński inwestor, który swoją decyzję o współpracy z nami uzależniał od tego, czy ktoś w Polsce również uwierzył w nasz projekt – wspomina Tomasz Gondek, wiceprezes Bridge One oraz dyrektor ds. rozwoju biznesu w Saule Technologies.

– To jest jednak branża o wysokiej marżowości i technologia przełomowa. Jeżeli uda nam się zrealizować to, co planujemy, to uda nam się przemodelować cały rynek fotowoltaiki na świecie – dodaje Gondek.
Jeśli chodzi o rozwój, każda ze spółek założonych przez Tomasza Gondka ma swój zespół doradców. – W Saule mamy wybitnych, światowych specjalistów. Tworzymy wewnątrz naszej grupy technologicznej system mentoringowy – wyjaśnia.
25 lat temu też były start-upy
– Nasza firma istnieje 25 lat i to nie znaczy, że Pan Bóg ją stworzył. Bakalland tworzyła trójka 20-letnich osób, studentów i to też był start-up, który borykał się z takimi samymi problemami, jak obecnie – mówi Marian Owerko, szef rady nadzorczej Bakallandu.

Podobnie jak dziś, tak i 25 lat temu kilka rzeczy, które Bakalland robił w swojej historii, było krytykowanych przez rynek. – Podstawową rzeczą, przez którą udało nam się zbudować wartość, było stworzenie brandu w 1998 r. Nasi klienci i konkurencja uważali, że to błąd, że w ogóle tworzymy markę i w dodatku chcemy za nią dodatkowe pieniądze, ale to akurat było bardzo udane posunięcie – wspomina Marian Owerko.
Jeśli start-up już wystartuje, nie można zapominać o czujności. Konkurencja nie śpi, a rynek jest bardzo przełomowy i trzeba go dobrze obserwować. – Zawsze jest pytanie o to, czy ktoś nowy się nie pojawi. To trzeba bardzo dobrze monitorować. Nagle okazuje się na przykład, że w Holandii powstaje bardzo duże konsorcjum z udziałem firmy Panasonic, które wchodzi w nasze technologie i w nasz sposób działania, inwestując w to ogromne środki i zatrudniając 250 naukowców – mówi Dziubiński.

– Trzeba więc być czujnym i cały czas bardzo szybko biec. Nasz zespół to jednak dwadzieścia kilka osób, mamy duże środki i duże laboratoria, ale trudno mierzyć się z takimi gigantami, więc ważną rolę gra czas, trzeba bardzo szybko reagować – podsumowuje założyciel Medicalgorithmics.
*Artykuł powstał na podstawie debaty „Jak to się zwykle zaczyna? Udany start (-up)”, która odbyła się podczas European Start-Up Days w Katowicach. Wydarzenie odbyło się w ramach VIII Europejskiego Kongresu Gospodarczego. Ciekawą dyskusję poprowadził Maciej Sadowski, prezes Startup Hub Poland.



Słowa kluczowe
- Marian Owerko
- Bakalland
- Marek Dziubiński
- Medicalgorithmics
- Tomasz Gondek
- Saule Technologies
- Bridge One
- Monika Żochowska
- Pgenicoptere
- Europejski Kongres Gospodarczy
- European Start-Up Days
KOMENTARZE (1)