- Z raportu CBOS "Zdrady i romanse" wynika, że to właśnie praca jest miejscem, w którym najczęściej zaczynamy romans. Wskazało na nią 34 proc. ankietowanych.
- Okazuje się, że jesteśmy w stanie zaakceptować "biurowy romansik", jeśli taka relacja nie przekłada się stricte na pracę. Na tę odpowiedź wskazało 55 proc. głosujących w ankiecie PulsHR.pl przeprowadzonej w serwisie LinkedIn.
- - Wierzę w to, że miłość może przyjść do nas w każdym miejscu, w pracy też. Ale przelotny firmowy romans bardzo rzadko pozostawia po sobie miłe wspomnienia. Zdecydowanie częściej są to długofalowe skutki wizerunkowe i relacyjne. Dlatego zanim emocje wezmą górę, posłuchajmy rozumu - wyjaśnia Marta Cała-Sturzbecher z agencji marketingowej MoMa.
- Czy żałuję? Z perspektywy czasu bardzo - tak na nasze pytanie, czy żałuje romansu z kolegą z pracy, odpowiada Iza. Kilka lat temu niewinny flirt z kolegą z pokoju obok zamienił się w wielomiesięczną relację. Choć na początku żadne z nich tego nie planowało.
- Zasady były proste - tak nam się wydawało. Spędzamy razem czas, jest miło, nie wchodzimy w poważne relacje. Byliśmy dwudziestokilkulatkami, wydawało nam się, że się da. Ale się nie dało. W pracy było oczywiście bez pokazywania, że coś się między nami dzieje. Po pracy - zupełnie inaczej. Stało się poważnie, wspólne plany, wizje przyszłości. Problem pojawił się, kiedy zaczęło się psuć, ta nasza wspólna przyszłość zaczęła się rozjeżdżać i w końcu postanowiliśmy tę relację zakończyć - wyjaśnia Iza.
I choć dalej "udawali" (jak się bowiem okazało już po ich rozstaniu, plotki na temat romansu krążyły po firmowych korytarzach od dawna), negatywne emocje związane z zerwaniem mocno przekładały się na ich współpracę.
- Realizacja wspólnych projektów to była masakra. Z jednej strony chcieliśmy być profesjonalni, z drugiej ciężko jest nie patrzeć na kogoś i nie chcieć mu zrobić krzywdy, jak ma się w sobie taką ranę - śmieje się Iza. - Problem rozwiązał się dość szybko. Po dwóch miesiącach on odszedł z pracy. I ta decyzja była chyba takim ostatecznym zamknięciem drzwi - dodaje.
Czy weszłaby raz jeszcze w taką relację?
- Patrząc na moje doświadczenia, raczej nie. Ale "krew nie woda" i chyba nigdy nie można powiedzieć, że nie. Nie wiemy, co nas może spotkać - żartuje.
Iza nie jest odosobnionym przypadkiem. Z opublikowanego, co prawda w 2011 roku, raportu CBOS "Zdrady i romanse" wynika, że to właśnie praca jest miejscem, w którym najczęściej zaczynamy romans. Wskazało na nią 34 proc. ankietowanych.
Relacji, z którą pozostawało się w stosunkach zawodowych, sprzyja lepsze wykształcenie. Romans przydarzył się prawie połowie osób, które legitymują się wyższym wykształceniem (49 proc.) i niespełna jednej piątej mających wykształcenie podstawowe (18 proc.). Badania pokazały także, że w relacje w pracy częściej wchodzą mężczyźni (36 proc.).
Zabraniać czy nie?
Z międzynarodowych badań Vault's "Office Romance Survey" wynika, że regulacje dotyczące miłosnych relacji między pracownikami ma 28 proc. przebadanych firm. 29 proc. nie ma takich procedur. Pozostali pracownicy nie byli w stanie powiedzieć, czy pracodawca zadbał o tego typu regulaminy.
Psycholog Anna Modrzewska, coach w Infinity Power International, zauważa, że firmy powinny możliwość pojawienia się takich sytuacji przewidywać.
- Zdecydowanie nieuregulowanie takich kwestii i nie stawianie sprawy jasno w regulaminach jest błędem. Dlaczego? Ponieważ wszystko pięknie wygląda w teorii, ludzie się kochają, ale później gdy się rozstają… Wtedy emocje biorą górę. Ponieważ w takim wypadku musisz być bardzo dojrzały i świadomy, by oddzielić swoje prywatne uczucia od spraw zawodowych i móc „normalnie” widywać się i współpracować z osobą, z którą się rozstałeś/łaś, oraz podejmować związane z nią obiektywne decyzje zawodowe. Dlatego w wyniku romansów na końcu zawsze cierpi biznes, który traci dobrze wyszkolonych pracowników, ponieważ gdy „miłość” się kończy, często jeden z pracowników odchodzi z firmy - komentuje dla PulsHR.pl.
Jednak, jak dodaje, to nie rolą pracodawcy jest zabranianie budowania takich relacji.
- Pytanie nie dotyczy tego, czy zabraniać, czy nie, ponieważ pracodawcy nie są od pilnowania ludzi. Rozwiązaniem jest moralność każdego z pracowników, którzy są dorośli i mają wolność w podejmowaniu decyzji oraz zdolność do przewidywania ich konsekwencji - dodaje Anna Modrzewska.
Sprawa jest bowiem prostsza w sytuacji osób, które nie będąc w związkach, postanawiają wejść w romans. Problem pojawia się w momencie - i to jest wyzwanie - kiedy obie lub jedna z tych osób ma rodzinę.
- Jak mawiają „serce nie sługa”, ludzie poznają się w pracy i jest to częsta sytuacja, że właśnie tam spotykamy swojego życiowego partnera. Pytanie, co w sytuacji, gdy nie mówimy np. o dwóch „wolnych” osobach, które chcą stworzyć związek - zauważa.
W tym przypadku kluczową rolę odgrywają wartości firmy.
- Firma, która ma jasno określone wartości, wśród których będzie np. wartość rodziny, nie będzie przychylnie patrzyła na takie romanse zamężnych, żonatych pracowników i przy odpowiednim komunikowaniu tych wartości będzie dla pracowników jasne, jak takie, a nie inne zachowanie będzie odbierane przez pracodawcę. Kluczową sprawą jest tak naprawdę pytanie o moralność danej osoby, bo to, że się zakochuje, to jest jedna kwestia, ale to nie determinuje jej zachowania i decyzji, wbrew powszechnemu romantycznemu mniemaniu. Kwestia bardziej dotyczy tego, jakie konsekwencje wynikające z moich decyzji jestem w stanie ponieść. Przykładowo co, jeśli o romansie dowie się moja rodzina? Czy jestem gotowy/gotowa na konsekwencje wynikające z tego faktu? - zauważa Anna Modrzewska.
fot. Jason Goodman/Unsplash
Psycholog Marta Woźny-Tomczak, CEO firmy Personia, zauważa, że odpowiedź na pytanie, czy zabraniać tego typu relacji, jest wielowątkowa.
- Jeśli ten związek nie wpływa na pracę ani na relacje w zespole, na jakość kontaktów z klientem zewnętrznym lub wewnętrznym, to wprowadzanie odgórnej zasady, że romans w pracy jest zabroniony może się mijać z celem. W efekcie możemy stracić jednego albo dwóch wartościowych pracowników. Warto dać im szansę. Są organizacje, które w takiej sytuacji przenoszą jedną z tych osób do innej komórki. Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem, jeśli osoba zaangażowana w relację miłosną chce w firmie nadal pracować i rozwijać się, jest po prostu zmienić jej przełożonego, by raportowała do innej osoby, niż robi to jej partner/partnerka. Oprócz przeniesienia jednej z tych osób, warto spotkać się z obydwojgiem i porozmawiać, by dowiedzieć się, jak oni chcą poukładać swoje życie prywatne i zawodowe - komentuje.
Romans w pracy? Ok, ale...
Pytanie "Co sądzicie o romansach w pracy" zadaliśmy w sondzie przeprowadzonej na portalu LinkedIn. Do wyboru daliśmy trzy możliwości: "jak dla mnie - ok!", "ok, jeśli nie ma wpływu na pracę", "absolutnie nie". W sondzie udział wzięły 644 osoby. Wyniki?
Okazuje się, że jesteśmy w stanie zaakceptować "biurowy romansik", jeśli taka relacja nie przekłada się stricte na pracę. Na tę odpowiedź wskazało 55 proc. głosujących (352 osoby). Na "nie" jest 35 proc. osób (227 osób). Romans w pracy akceptuje jedynie 10 proc. głosujących (65 osób).
Rola szefa - najważniejsza
Fakt jest taki, że jeśli dwie osoby czują do siebie pociąg, to na niewiele zdadzą się próby zakazywania tego typu relacji. Można jednak wprowadzić pewne zasady. Ważna jest także postawa lidera danego zespołu.
- Warto nazwać rzeczy po imieniu. Są zachowania, które w firmie powinny być zakazane, np. publiczne obściskiwanie się czy wymiana miłosnych treści przez komunikatory pracowe. Ja osobiście, jako lider w pracy, gdy relacja wychodzi poza randki czy przelotny romans, a wkracza w fazę budowania związku, jestem zwolennikiem nazwania tej sytuacji, aby nie powstawały plotki czy negatywne i krytyczne komentarze. Pod względem etycznym ważne jest, aby jedna z tych osób pracowała w innym dziale lub pod innym przełożonym i aby para sama zadecydowała, które z nich przejdzie do innego działu. To jest najzdrowsze w moim odczuciu wyjście z sytuacji - mówi w rozmowie z PulsHR.pl Marta Woźny-Tomczak.
Anna Modrzewska dodaje, że w takiej sytuacji szef powinien stworzyć mapę możliwych scenariuszy.
- Powinien przeanalizować tę sytuację, zastanowić się, na ile przy różnych możliwych scenariuszach jej dalszego rozwoju będzie ona miała wpływ na firmę, kulturę pracy czy zyski. Na ile kluczowe są role osób, które wdały się w romans oraz na ile naruszają, bądź nie, jej wewnętrzne regulacje. W zależności od tych czynników lider powinien podjąć odpowiednie decyzje i zaproponować rozwiązania, w sposób transparentny przedstawiając to swoim pracownikom, których sprawa dotyczy - stwierdza.
Przygotowanie się na różne scenariusze jest kluczowe. Niewinny romans może oczywiście zakończyć się happy endem. Może, ale nie musi. Co w takiej sytuacji?
- W takiej sytuacji należy dać jasną informację zwrotną o tym, jakie są normy zachowania w firmie oraz należy też indywidualnie porozmawiać z osobami, które miały romans, odwołać się do ich pierwotnych celów oraz do założeń i kodeksu etycznego firmy - bo w końcu przychodzimy do pracy, żeby podejmować swoje prace zawodowe i realizować się zawodowo, a nie po to, żeby romansować - dodaje Anna Modrzewska.
Kryzysogenne romanse
Marta Cała-Sturzbecher z agencji marketingowej MoMa zauważa, że podstawową kwestią jest zdefiniowanie takiego romansu. Mamy bowiem do czynienia z kilkoma perspektywami. Każda z nich niesie ze sobą określone konsekwencje, również wizerunkowe.
- Możemy myśleć o nim, jak o romantycznej przygodzie, kiedy dwoje ludzi łączyła pasja i wspólne zainteresowania, a wspólny open space zamieniają na m3. Ale to także rodzinne dramaty, które co prawda nie rozgrywają się na firmowym podwórku, ale ich atmosfera przenosi się na zespół pracowniczy. Trzaskanie drzwiami, fochy, kłótnie. Jeśli odbywają się na firmowych korytarzach, to interwencja managera byłaby wskazana - podkreśla.
Jak zauważa, największy potencjał kryzysogenny mają relacje w konfiguracji podwładny-przełożony.
- Dla przełożonego to „szansa” na utratę obiektywizmu, autorytetu i lojalności ze strony pracowników. Nawet jeśli zachowa trzeźwy osąd i obiektywizm, pracownicy i tak będą czuli, że obdarzona uczuciem osoba jest faworyzowana. Ponadto po zakończeniu relacji łatka firmowego lowelasa może zostać z managerem na długo - wyjaśnia.
Romans z szefem nie jest również dobry dla pracownika.
- Począwszy od fałszywych firmowych przyjaciół, którzy chcą uzyskać osobiste korzyści na zbliżeniu się do osobistego otoczenia przełożonego, przez ochłodzenie relacji i dystans ze strony pozostałych członków zespołu, podszyty utratą zaufania (wtyczka szefa), zazdrością albo niezgodą na romans z powodów etycznych, a kończąc na utracie twarzy po zakończeniu relacji. Wierzę w to, że miłość może przyjść do nas w każdym miejscu, w pracy też. Ale przelotny firmowy romans bardzo rzadko pozostawia po sobie miłe wspomnienia. Zdecydowanie częściej są to długofalowe skutki wizerunkowe i relacyjne. Dlatego zanim emocje wezmą górę, posłuchajmy rozumu - dodaje Marta Cała-Sturzbecher.
fot. Ryan Jacobson/Unsplash
Doradca wizerunkowy Bartłomiej Machnik zwraca uwagę na straty wizerunkowe, jakie niosą za sobą tego typu sytuacje.
- Pamiętajmy, że wizerunek jest dziś jedną z najważniejszych wartości, jaką posiada każdy z nas i to tylko od nas zależy, jak go ukształtujemy. Mówi się o tym, że mozolnie budowany wizerunek latami, może być zniszczony jednym słowem lub czynem. W przypadku romansów w pracy może być podobnie - komentuje.
Podkreśla, że relacje z kolegą/koleżanką z pracy bazują na najwyższych emocjach, które źle pobudzone, mogą sprawić wiele szkody.
- Osobiście z dużym dystansem podchodzę do tego typu sytuacji i odradzam takich emocji. Tym bardziej, iż pamiętajmy o tym, że środowisko pracownicze jest bardzo często hermetyczne, a przepływ informacji - bardzo często zniekształconych - jest bardzo szybki. To najkrótsza droga do popsucia swojego wizerunku oraz relacji z otoczeniem, które są tak ważne, aby nasza marka osobista była profesjonalna i przynosiła nam zyski wraz z upływem lat - wyjaśnia.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (1)