W Polsce współczynnik aktywności zawodowej osób starszych jest jednym z niższych wśród krajów Unii Europejskiej. Na 850 tys. bezrobotnych - 228 tys. to osoby powyżej 50 roku życia. To prawie 27 proc. I jak podkreślał podczas sejmowego wystąpienia Stanisław Szwed, wiceminister rodziny i polityki społecznej, "to największa grupa bezrobotnych w całej populacji". To nie są dobre informacje co najmniej z dwóch powodów.
Po pierwsze - demografia. W ostatnich dziesięciu latach liczba osób w wieku poprodukcyjnym (powyżej 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn) wzrosła o 1,8 mln (liczba osób młodszych – skurczyła się o 2,1 mln.). To oznacza, że stanowią oni 21,8 proc. społeczeństwa. Dla przykładu, w 2011 roku było to 16,9 proc., a w 2002 roku - 15 proc. (dane spisów powszechnych).
Po drugie - pieniądze. Mamy 280 kamieni milowych, jakie muszą zostać bezwzględnie spełnione, byśmy mogli liczyć na wypłatę unijnych środków na Krajowy Plan Odbudowy. 68. kamień milowy dotyczy podnoszenia efektywnego wieku emerytalnego.
- Niezależnie od tego, co jest zapisane w KPO, sprawa jest poważna i długookresowa. Bezdyskusyjnie nasz okres aktywności ekonomicznej musi być dłuższy. To nie wynika z czyjegokolwiek widzimisię, to jest obiektywna rzeczywistość. Musimy wziąć pod uwagę nasze życie. Żyjemy dłużej i pracujemy krócej niż nasi dziadowie - mówi w rozmowie z PulsHR.pl kierownik Katedry Ekonomii SGH prof. dr hab. Marek Góra.
Żyjemy dłużej i pracujemy krócej niż nasi dziadowie (fot. Vlad Sargu/Unsplash)
Ministerstwo uspokaja
Od 1 października 2017 r. wiek emerytalny wynosi 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Czy w takim razie zadanie, jakie postawiła przed Polską Komisja Europejska, może oznaczać przywrócenie wyższego wieku emerytalnego? Minister Stanislaw Szwed w rozmowie z PulsHR.pl uspokaja, że takich planów nie ma.
- Podniesienie efektywności wieku emerytalnego rozumiemy jako zachętę dla osób starszych do dłuższej aktywności zawodowej. Nie chcemy wyznaczać granicy, chcemy dać pole do podejmowania decyzji o pozostaniu na rynku pracy mimo uzyskania prawa do świadczeń. Chcemy, by takie osoby chciały być aktywne zawodowo mimo przejścia na emeryturę - tłumaczy.
Zobacz: Będziemy pracować dłużej. O ile dłużej? Minister "nie chce wyznaczać granicy"
Ministerstwo wieku emerytalnego podwyższać nie chce. Chce za to wprowadzać i kontynuować projekty, które w swoim założeniu mają namawiać tych, którzy na emeryturę mogą przejść, by na rynku pracy pozostali dłużej. W jaki sposób?
- Z jednej strony mamy kwestie związane z emeryturami, czyli np. możliwość ponownego przeliczenia świadczenia. Z drugiej kwestie związane z systemem podatkowym, jak np. wprowadzony PIT-0 - wyjaśnia Stanisław Szwed.
Pytanie, czy działania będą zdaniem Komisji Europejskiej wystarczające. I przede wszystkim - z perspektywy polskiego rynku pracy - skuteczne. Zdaniem ekspertów to zdecydowanie za mało, by zachęcić do pozostania na rynku pracy.
Zobacz: Zatrudnianie seniorów to w Polsce wciąż problem
Eksperci mówią - to za mało
Przepytani przez nas eksperci mówią jasno - to zdecydowanie za mało, by zachęcić do pozostania na rynku pracy tych, którzy osiągnęli wiek emerytalny. Co więcej, sporo rozwiązań funkcjonujących na polskim rynku wręcz zniechęca do dalszej aktywności.
Na pierwszy ogień - PIT-O dla seniorów aktywnych zawodowo. Polski Ład wprowadził m.in. tak zwaną ulgę dla seniorów. Polega ona na zwolnieniu z podatku dochodowego od osób fizycznych, dochodów tych osób w określonym zakresie.
- Wprowadzenie zwolnienia z PIT dla osób, które dalej pracują i nie pobierają emerytury mimo osiągnięcia wieku emerytalnego, jest rozwiązaniem niewystarczającym. Maksymalna korzyść z tej formy zwolnienia to 10 800 zł, co oznacza, że wypłata 12 świadczeń w ciągu roku nawet w wysokości najniższej emerytury (1338,44 zł) będzie korzystniejsza, a ponadto da prawo do tzw. 13-ki i 14-ki.
Zatem proste wyliczenie obrazuje, że osoby, które osiągną wiek emerytalny i będą mogły nadal pracować, powinny pobierać emeryturę i jednocześnie dalej zarabiać. Takie rozwiązanie jest korzystne zarówno już teraz, jak i przełoży się na wyższą emeryturę w przyszłości, bo odprowadzone składki zwiększą kapitał emerytalny do obliczenia świadczeń w kolejnym roku - komentuje dr Antoni Kolek, prezes Instytutu Emerytalnego. - Należy także zwrócić uwagę, że w czasie wysokiej inflacji świadczenia emerytalne będą waloryzowane o kwotę inflacji (około 13 proc.), natomiast środki na subkoncie w ZUS jedynie o wartość średniego wzrostu PKB za ostanie 5 lat (około 6 proc.) - oznacza to, że osoby posiadające środki na subkoncie w ZUS będą istotnie tracić.
Zobacz: Zerowy PIT dla pracujących emerytów. "Nowe rozwiązanie"
Jak dodaje, zwolnienie z PIT jest nieatrakcyjne dla większości seniorów z jeszcze jednego, dość istotnego powodu. Nie każdy może z niego skorzystać.
- Zwolnienie z PIT jest zbyt mało atrakcyjne dla większości seniorów, korzystać z niego mogą osoby, które obecnie zarabiają powyżej 85 tys. zł rocznie, a w przeszłości nie wypracowali 20/25 letniego okresu uprawniającego do najniższej emerytury - dodaje.
Zwolnienie z PIT jest zbyt mało atrakcyjne dla większości seniorów (fot. Chino Rocha/Unsplash)
Wspomniane dodatkowe emerytury to kolejny argument, który raczej nie pomaga w realizacji działań podnoszących efektywny wiek emerytalny.
- Trzynastki i czternastki to dodatkowe bonusy dla świadczeniobiorców, które będą kosztować rocznie około 30 mld zł - zatem jest to bardzo kosztowny instrument o politycznym charakterze. Natomiast politycznie wydaje się, że świadczenia te pozostaną z nami na dłużej, bo trudno będzie wycofać się z już przyznanych świadczeń. Rozwiązaniem na likwidację tych świadczeń byłoby włączenie ich do waloryzacji, ale wydaje się, że jest to odległa przyszłość - dodaje prezes Instytutu Emerytalnego.
Prof. Marek Góra zauważa jeszcze jedną kwestię, istotną z punktu widzenia podatników.
- Obietnice wyborcze powinny być formułowane w sposób pełny. Jeżeli mówimy, że proponujemy czternastą emeryturę, to powinniśmy jednocześnie powiedzieć, że obciążamy pracujących Polaków kosztem jej finansowania. Dopiero wtedy jest to pełen przekaz - zauważa ekonomista.
Rozwiązaniem są niepopularne, trudne (politycznie) decyzje
- Rząd powinien przede wszystkim przestać sugerować ludziom, że możliwe jest pracowanie krócej i dostawanie w miarę sensownych emerytur. Nie ma takiego systemu na świecie i co więcej, nie da się nawet go wymyślić - by móc zapewniać wysokie emerytury po krótkim okresie pracy dla wszystkich. Oczywiście kilku osobom się to uda, ale gdybyśmy chcieli tak utrzymywać całe społeczeństwo, to jest to niemożliwe nawet teoretycznie - zauważa Marek Góra.
Jakie decyzje powinny zostać zatem podjęte? Te mało popularne.
- Najprostszym sposobem na podniesienie efektywnego wieku emerytalnego byłoby podniesienie ustawowego wieku emerytalnego, ale politycznie jest to trudne rozwiązanie. Drugą możliwością byłoby wprowadzenie zakazu dorabiania do emerytury - wówczas zniknęłaby możliwość pracy i pobierania świadczeń, ale wzrosłaby szara strefa. Wszak emerytury są po to, aby zastąpić dochody z pracy utracone ze względu na podeszły wiek. Dlatego też władze muszą lawirować i tworzyć zachęty do dłuższej aktywności - dodaje Antoni Kolek.
Zobacz: W Polsce będzie krótszy tydzień pracy
Jego zdaniem fundamentalnym założeniem powinno być przekonanie w społeczeństwie, że "praca się opłaca":
- Z całą pewnością zasadne jest utrzymanie emerytalnego postulatu "ile odłożysz, tyle dostaniesz", ale uzupełnionego o oszczędzanie w ramach PPE, PPK, IKE czy IKZE. Ponadto polityka rynku pracy powinna odejść od założenia "praca całe życie w jednej fabryce" na rzecz kariery zawodowej. Osoby wchodzące na rynek pracy mają przed sobą około 40-45 lat pracy, w tym czasie powinny uzyskać samorealizację oraz zgromadzić kapitał na czas emerytury. Aby to uczynić, państwo powinno myśleć o 16,5 mln osób pracujących jak dział HR o pracownikach swojej firmy - motywować ich możliwościami rozwoju, zachęcać do szkolenia, kształcenia i zdobywania nowych umiejętności, a także dbać o dobrostan zdrowotny, umysłowy czy społeczny.
Zmiany powinny dotyczyć jednak nie tylko systemu emerytalnego. Polska potrzebuje skoordynowanej polityki publicznej w obszarze senioralnym, obejmującej: politykę rynku pracy, ochronę zdrowia, wsparcie instytucjonalne w opiece nad dziećmi oraz nad osobami zależnymi, a także świadczenia społeczne.
- Jest to znaczenie trudniejsze niż wypłata trzynastki czy czternastki, dlatego przez ostatnie 7 lat rząd sobie z tym nie poradził. Konieczne jest stworzenie systemu żłobków i przedszkoli, a także instytucji wspierających osoby wymagające pomocy - tak by nie pojawiał się argument: "muszę przejść na emeryturę, aby zająć się wnukami/mężem/rodzicami/dziadkami" - zauważa Antoni Kolek.
KOMENTARZE (6)