Po liniach Air France i Ryanair szykuje się strajk w LOT. Polacy zastrajkują we wrześniu. 2018 rok będzie zapamiętany na europejskim niebie rok maszyn stojących na lotniskach.
Tego lata nie brakowało informacji o strajkach w lotnictwie. Przypomnieć warto czerwcowe przestoje floty Air France czy trwające w sierpniu protesty personelu Ryanair. Irlandzka linia lotnicza w szczytowym dniu odwołała blisko 400 lotów. Na szczęście właśnie zażegnano ten spór.
Postulaty pracujących są prawie zawsze takie same niezależne od profesji. I piloci, stewardesy i stewardzi, i kontrolerzy lotów chcą poprawy warunków pracy, w tym zwłaszcza podwyżek płac.
Najnowszą odsłoną tych roszczeń zobaczymy na naszym niebie, bo właśnie trwa trudna sytuacja w Polskich Liniach Lotniczych LOT. Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego narodowego przewoźnika i dwa inne związki przegłosowały wezwanie do strajku 22 sierpnia. Obok poprawy płac związki chcą etatów dla pracowników.
LOT będzie miał duży problem. Po groźbie strajku z maja z wyliczeń linii wynika, że jeden dzień przestojów kosztuje przewoźnika 20 mln złotych.
Polskie związki zawodowe są całym sercem z protestującymi, co potwierdza nam Jan Guz, przewodniczący OPZZ:
- Wpisujemy ten strajk w scenariusz protestów we wrześniu i nie możemy, jako centrala, przejść obok obojętnie - mówi działacz związkowy. - Zwłaszcza po zwolnieniu Moniki Żelazik. - Zwolniona to przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego w LOT. Zapowiedziała, że nie pozwoli, by ją tak potraktowano. Wniosła sprawę do sądu.
Przewodniczący Guz krytykuje firmy, które podobnie postępują, rozszerzają "zatrudnienie śmieciowe" i tym samym pozbawiają pracowników pełni zabezpieczenia prawnego. - Nie możemy przejść obok obojętnie - dodaje.
Zapowiadający strajk doczekali się także poparcia przewodniczącego mazowieckich struktur OPZZ Piotra Szumlewicza. LOT mieści się oficjalnie w Warszawie, stąd jego zaangażowanie. Aktywista wyraził swoje zdanie w kilku wpisach na Twitterze. Wezwał w nich też premiera Mateusza Morawieckiego do zainteresowania się sprawą.
OPZZ wystosowało do szefa rządu apel, by zdecydował do 27 sierpnia, co zrobić z napiętą sytuacją w linii lotniczej. Więcej przeczytasz o tym tutaj. Przewodniczący Guz także w naszej rozmowie apeluje, by strony (rząd jako akcjonariusz LOT, zarząd i związki) zasiadły do negocjacji.
Zarząd nie godzi się na kolejne ustępstwa
Wobec groźby strajku zarząd firmy nie pozostaje obojętny, ale nie jest skory do rozmów. Stanowisko spółki przedstawił 22 sierpnia dyrektor biura komunikacji LOT Adrian Kubicki. Ocenił, że decyzja związków jest szkodliwa dla spółki i pasażerów.
- Postawa związków zawodowych po raz kolejny dowodzi tylko jednego - braku ich odpowiedzialności. Nie wobec zarządu spółki, ale wobec pasażerów i wszystkich pracowników oraz współpracowników firmy - usztywnił stanowisko zarządu Kubicki. Jego zdaniem takie działanie związków będzie niosło za sobą wymierne straty.
W ostatnim wywiadzie przed decyzjami o strajku prezes LOT-u Rafał Milczarski także nie ukrywał, że dobra wola się wyczerpała.
- Od czasu ostatniej groźby strajku (wiosną – red.) zostały złożone dwie kolejne propozycje. Wprowadzono je przy braku zgody związków zawodowych, ale zgodnie z prawem. Chodzi tu m.in. o podniesienie zasadniczego wynagrodzenia pilotom zatrudnionym na etatach. Nie rozumiem, jak ktoś może być tak zacietrzewiony, żeby działać w ewidentny sposób przeciw interesowi pracowników, w tym związkowców – mówił Milczarski.
W strajku może wziąć udział ponad 800 pracowników. LOT na swoich stronach chwali się, że zatrudnia 1720 osób pracujących w samolotach. Blisko połowa personelu może więc odmówić pracy na jesieni. Związki nie informują dla dobra akcji, kiedy dokładnie może dojść do wstrzymania pracy.
Europa ma podobne problemy. Ryanair może zwalniać
Ryanair, który właśnie uporał się z postulatami strony związkowej, może stracić na strajkach nie tylko pieniądze. Pod koniec lipca zarządzający linią informowali (donosił o tym m.in. „The Sun”), że spada liczba rezerwacji na loty. Doświadczeni strajkiem pasażerowie nie są już skłonni podróżować z irlandzką linią lotniczą.
„Ryanair obetnie o 20 proc. swoje zaplecze techniczne, i osobowe w Dublinie” pisał brytyjski periodyk. „To może zaowocować mniejszą liczbą lotów z irlandzkiej stolicy.”
Zarząd Rynaira wysłał ostrzeżenia do stu pilotów i dwustu członków personelu pokładowego, którym grozi zwolnienie.
Francja bez samolotów, czyli powtórka
Bardzo możliwe, że niebawem i francuskie samoloty będą stać na płytach lotnisk. W sierpniu Ben Smith, nowo wybrany szef Air France, spotkał się z francuską minister transportu Elisabeth Borne. Ich spotkanie było podyktowane kolejnymi zapowiedziami strajków w Air France. Media nie poznały jednak szczegółów rozmowy.
Reuters informował w sierpniu, że wiele osób, nie tylko we Francji, wiąże duże nadzieje ze Smithem. Jest on Kanadyjczykiem i pierwszym nie Francuzem na stanowisku szefa Air France. Jeśli chce zrobić dobre wrażenie, musi zaspokoić apetyt związków na podwyżki. Na korzyść nowego prezesa może świadczyć jego zaangażowanie w Air Canada. Współkierował tą linią.
Związki zawodowe w Air France, mimo zapowiedzi kolejnego strajku, liczą na rozmowy ze Smithem. Francuska linia ma przygotować nowe porozumienie płacowe. Negocjacje mają zakończyć się tuż po tym, jak Smith obejmie pełnię władzy w spółce pod koniec sierpnia.
Przewodniczący Guz dopytany przez nas o sytuację w europejskich liniach mówi, że winne są temu firmy.
- Strajki występują w liniach, które są źle zarządzane - mówi. - Nie ma w nich partnerstwa. Ludzie, pracownicy zniosą mniejsze wynagrodzenie, ale nie zniosą upodlenia. Tam gdzie jest dyrektywne zarządzanie, tam pojawia się strajk - dodaje.
KOMENTARZE (0)