Od czego to zależy?
Od wielu czynników. Od otoczenia gospodarczego, poziomu inflacji, sytuacji na danym rynku pracy, koniunktury. Pracodawcy mogą mieć do dyspozycji różne narzędzia radzenia sobie ze zmianą płacy minimalnej. W badaniach Davida Carda, w których porównywał sytuację pracowników fast foodów w New Jersey, gdzie podwyższono stawkę minimalną, z sytuacją w Pensylwanii, gdzie podwyżka nie miała miejsca, pokazano, że podwyżka nie wpłynęła na wzrost skali zwolnień. W kolejnych badaniach Card starał się wyjaśnić, dlaczego tak się stało.
Dlaczego?
Nie dał jednej odpowiedzi na to pytanie. Jednym z czynników może być pozycja przedsiębiorstw na rynku pracy. Jeśli jest ona na tyle silna, że firmy nie muszą konkurować ze sobą wysokością płac, mogą one utrzymać je na poziomie niższym niż w sytuacji konkurencji. Wtedy wzrost płacy minimalnej zwiększa atrakcyjność zatrudnienia w tych firmach i powoduje spadek, a nie wzrost bezrobocia. W takich warunkach wzrost płacy minimalnej zachęca do pracy, a nawet może zwiększać jej produktywność, bo wyższe wynagrodzenie stanowi podstawową motywację, zwłaszcza na nisko opłacanych stanowiskach.
Ale może się zdarzyć też tak, że firmy dodatkowe koszty przerzucą na klientów.
No właśnie. Może i nie zwolnią czy nie będą mniej zatrudniać, ale wzrost odbiją sobie na klientach. Ceny w górę, czynsz w górę. I jak dla wyrównania ceny pójdą w górę, to kto zyskuje? Bo na pewno nie jest to statystyczny Kowalski, skoro, mimo że zarobi więcej, zmuszony jest więcej wydać.
Tak też może się zdarzyć. Badania Carda również wskazały na możliwość wystąpienia takiego mechanizmu. Choć bezrobocie nie wzrośnie, to ten zwiększony koszt pracy gdzieś musi zostać zrekompensowany. Wzrost cen musi być jednak istotny, by stał się odczuwalny dla indywidualnego klienta.
Wtedy nam, klientom, pozostają dwie drogi: jeśli mówimy o usłudze czy produkcie, bez którego nie możemy lub nie chcemy się obejść, to jesteśmy skazani na jego zakup po wyższej cenie. Wówczas wzrost cen nie obniża konkurencyjności firmy, z której usług czy produktów korzystamy. Jednak, kiedy mówimy o czymś, co nie jest dla nas obligatoryjne, to możemy poszukać tańszego substytutu lub zrezygnować z niego na pewien czas.
Efekt cenowy wyższej płacy minimalnej ma więc miejsce częściej w odniesieniu do tych produktów i usług, z których z trudem rezygnujemy. Trzeba jednak pamiętać, że często rekompensujący wzrost kosztów pracy wzrost cen rozkłada się na wielu konsumentów i nie jest dotkliwie odczuwalny na poziomie jednostki. Wszystko zależy jednak od skali wzrostu płacy minimalnej oraz od tego, na ile jest on zaskoczeniem dla pracodawców. Zaplanowany z wyprzedzeniem i rozłożony na stopniowe niewielkie podwyżki wzrost wcale nie musi skutkować podniesieniem cen – przeciwnie, ceny mogą nawet spaść.
Można więc powiedzieć, że podwyżka płacy minimalnej to czasem pozorna korzyść?
Na to pytanie nie da się jednoznacznie odpowiedzieć. Wszystko zależy od punktu widzenia, od warunków, w jakich płaca minimalna jest zwiększana, od tego, jak duża jest planowana zmiana i oczywiście od tego, o kim mówimy jako potencjalnym beneficjencie.
Politykę gospodarczą należy rozpatrywać w kategoriach szerszych niż teoretyczna nauka ekonomii. Jeżeli ma ona służyć celom społecznym, co aktualnie ma miejsce np. w podejmowanych próbach wyrównywania nierówności, to oczywiście podwyżka będzie w zamyśle służyć wyrównywaniu możliwości i szans, i próbie zmniejszenia dysproporcji poprzez zwiększenie kosztów pracodawców i zwiększenie płac pracownikom.
Trzeba pamiętać jednak o tym, że działania w zakresie polityki gospodarczej prowadzą często do różnych niezamierzonych skutków, sprzecznych z zakładanymi celami. Badania noblistów służyły zbadaniu tego, co o skutkach rozmaitych interwencji w gospodarce czy niezamierzonych zmian status quo możemy wywnioskować na podstawie tzw. naturalnych eksperymentów – porównujących realny wpływ podwyższenia płacy minimalnej czy migracji na rynek pracy. Obserwacje realnych procesów pomagają nam zbadać w praktyce, czy ich konsekwencje są zbieżne z tym, co mówi teoria.
Musimy pamiętać, że każda zmiana w polityce gospodarczej stanowi pewnego rodzaju eksperyment. Nigdy nie jesteśmy w stanie w pełni przewidzieć, co się stanie. Co więcej, trzeba zauważyć, że w przypadku skutków podniesienia płacy minimalnej nie mówimy o jednolitej strukturze podmiotów, których ta zmiana dotyczy. Różnych rodzajów przedsiębiorców, zlokalizowanych w różnych miejscach, zmiana będzie dotykać w inny sposób.
Czyli wniosków, jakie przedstawił noblista, możemy nie zauważać w każdym innym kraju, w każdej innej branży?
To zdecydowanie nie jest takie proste. Card pokazał, że dotychczasowe, podręcznikowe myślenie było zdecydowanie zbyt teoretyczne i uproszczone. Wykorzystanie danych z realnych sytuacji pokazuje, że opisane teoretycznie tendencje mają różną siłę w różnych miejscach i kontekstach. Problem braku uniwersalizmu ekonomii znany jest od dawna. Nie ma tu twardych prawd.
Pojawiają się też teorie, że płaca minimalna jest na tyle mało istotnym czynnikiem, że ma znikomy wpływ na sytuację na rynku pracy. Dopiero w połączeniu z innymi elementami tworzy całość. W 2008 r. miała miejsce rekordowa podwyżka płacy minimalnej i wystąpił boom na zatrudnienie. W kolejnym roku najniższą pensję też podwyższono. Ale na rynku pracy był krach. Bezrobocie podskoczyło nagle o 2,6 pkt proc. To wcale nie oznacza, że podwyżka w jednym roku przyczynia się do wzrostu zatrudnienia, a w drugim do spadku. Po prostu jesienią 2008 r. rozpoczął się kryzys gospodarczy. Spadek zatrudnienia był jego efektem, a nie efektem podwyżki płacy minimalnej. Od czego więc bardziej zależy poziom zatrudnienia?
To kolejna rzecz, jakiej dotykamy w bardzo trudnej dyscyplinie, jaką jest ekonomia. Opisuje ona zestaw naczyń połączonych, które izoluje się na potrzeby modeli i teorii. Natomiast nie jesteśmy w stanie, jak w soczewce, pokazać całej strategii, całej mapy możliwości i przewidzieć, co dokładnie się stanie, jeżeli w tej złożonej strukturze zmienimy jakiś element. Waga tego elementu – w tym przypadku płacy minimalnej – jak dobrze pokazuje przytoczony przez panią przykład, też jest różna w zależności od stanu innych składowych gospodarczej rzeczywistości.
Wracając do noblistów, pewną cegiełkę do próby znalezienia odpowiedzi na pytanie o związki przyczynowo-skutkowe w różnych zjawiskach społeczno-gospodarczych dołożyli Joshua Angrist oraz Guido Imbens. Ale nawet w analizowanych przez nich eksperymentach naturalnych, jak sami wskazują, nie byli w stanie określić szczegółowych zależności np. w odniesieniu do pytania, jak długość edukacji wpływa na życie zawodowe i zarobki - mogli jedynie oszacować skalę wzrostu zarobków w grupie dłużej uczących się osób, ale nie mogli określić indywidualnych korzyści.
Osobom niewtajemniczonym w niuanse badań ekonomicznych bardzo łatwo jest ulec pokusie nadmiernych uproszczeń i przejaskrawień, które z kolei stają się nośne medialnie. Łatwo więc uwierzyć retoryce przekazu: „zobaczcie, tak było kiedyś, więc znów może się tak stać”. W świecie gospodarki powtarzalność złożonych zjawisk nie jest nigdy pewna, chyba, że mamy do czynienia z wystarczająco porównywalną sytuacją i otoczeniem gospodarczym.
Powiązanie pensji minimalnej i średniej krajowej. Ile ta relacja powinna wynosić?
To bardzo trudne pytanie i myślę, że odgórne ustalenie jednej wspólnej proporcji wiążącej te dwie kategorie w skali kraju nie jest właściwym kierunkiem. W różnych sektorach średnia krajowa jest bardzo zróżnicowana. W sektorze gastronomii i hotelarstwa miesięczne wynagrodzenie we wrześniu 2021 wyniosło nieco ponad 4 tys. zł. W sektorze informacji i komunikacji to ponad 10 tys.
Średnia krajowa jest wypadkową płac w sektorach lepiej i gorzej opłacanych. Dynamika płac w poszczególnych sektorach rządzi się swoimi prawami. Zamiast ustalania wspólnego pułapu płacy minimalnej w odniesieniu do średniej ze wszystkich sektorów, można by zastanowić się raczej nad określeniem właściwych proporcji w ramach różnych branż. Nie jestem jednak przekonana, czy średnia płaca powinna być jedynym punktem odniesienia dla ustalania płacy minimalnej, chociaż porównanie relacji obu kategorii jest dobrym parametrem pokazującym, jak płaca minimalna zmienia się w czasie (w ostatnich latach rośnie ona nieco szybciej niż średnie wynagrodzenie).
Rzecznik MSP wskazywał, że dziś płaca minimalna nie jest powiązana z żadnym parametrem gospodarczym. On jest zdania, że jej wzrost powinien być uzależniony od tempa wzrostu gospodarki.
No tak, ale wzrost gospodarczy to pewien arbitralnie ustalany agregat. Toczy się dyskusja, na ile wzrost gospodarczy mierzony tradycyjnie liczonym PKB odpowiada wzrostowi realnego dobrobytu. Jest to mimo wszystko arbitralny wskaźnik, który opiera się na mierzalnych czynnikach, ale nie uwzględnia wielu parametrów, które decydują o faktycznym dobrobycie. Biorąc pod uwagę tę dyskusję i kontrowersje związane z PKB, nie jestem pewna, czy byłby on adekwatnym punktem odniesienia dla płacy minimalnej.
Jeżeli traktujemy płacę minimalną jako narzędzie zmniejszające nierówności, to dotykamy kwestii dobrobytu społecznego, który w PKB nie jest należycie uwzględniony.
W kontekście wysokości płacy trzeba przypomnieć, że Komisja Europejska prowadzi prace nad wprowadzeniem unijnej płacy minimalnej. Opracowywana przez unijnych urzędników dyrektywa zakłada m.in., że najniższa krajowa nie może być niższa niż 60 proc. mediany (środkowa wartość płacy w gospodarce) lub 50 proc. średniego wynagrodzenia w danym kraju. Czy to dobry pomysł?
To bardzo trudny problem. Nasuwa mi się porównanie z próbą harmonizacji systemów podatkowych w krajach członkowskich Unii Europejskiej. Mówi się o tym od lat, ale efektów nie ma. To się nie udało.
W odniesieniu do tego, o czym rozmawiałyśmy chwilę wcześniej i pamiętając, że nawet w obrębie naszego kraju brakuje jednego, dobrego i oczywistego punktu odniesienia, jednego spójnego miernika, próba harmonizacji, ustalenia jednego wzorca wyliczania płacy minimalnej dla całej UE, wydaje się daremną. Kraje członkowskie UE ciągle znajdują się na różnym poziomie rozwoju, trudno więc mówić o znalezieniu wspólnego rozwiązania, które odpowiadałoby każdemu z nich.
Brak tzw. konwergencji doskonale widać na przykładzie strefy euro. Wspólna waluta najbardziej opłaca się Niemcom i Holandii. Korzyści z przyjęcia jej przez inne kraje – zwłaszcza w zakresie budowania konkurencyjności – są bardziej dyskusyjne.
Wracając do wspólnej miary dla poziomu płacy minimalnej w obrębie UE, wydaje mi się, że to dość ryzykowny zabieg. Wprowadziłaby ona dodatkowe usztywnienie możliwości kształtowania wewnętrznej polityki gospodarczej. Przez pracodawców, zwłaszcza prywatnych, byłaby odbierana jako nałożenie niepotrzebnego kagańca. Jeżeli dyskusja o podniesieniu płacy minimalnej wywołuje sprzeciw i emocje w obrębie jednego kraju, to możemy sobie wyobrazić, jak obawy i emocje wzrosną, kiedy rozwiązania dotyczące wynagrodzenia będą nam odgórnie narzucone z zewnątrz, bez wystarczającej wrażliwości dla zmieniających się czynników gospodarczych w poszczególnych krajach.
A regionalizacja płacy minimalnej – ten pomysł pojawia się od lat. Jak się pani na niego zapatruje? Przecież życie w Warszawie jest dużo droższe niż na Mazurach, a płaca minimalna wszędzie taka sama.
Z teoretycznego punktu widzenia pomysł jest ciekawy. Jednak wydaje mi się, że w praktyce byłoby to zbyt duże utrudnienie dla przedsiębiorców. Bo pamiętajmy, że przedsiębiorcy często nie ograniczają swojej działalności do lokalnych rynków – wielu z nich zatrudnia pracowników w różnych regionach kraju.
Czy w myśl pomysłu regionalizacji płacy minimalnej mieliby ustalać różne stawki i siatki płac w zależności od miejsca pracy i zamieszkania pracowników? Można sobie wyobrazić też różnego rodzaju nadużycia, do których zachęcałoby to rozwiązanie (np. fikcyjne przenoszenie siedziby firmy do regionu o niższej płacy minimalnej) czy zaburzenie równowagi lokalnych rynków pracy w sytuacji, gdy pracownicy będą się przenosić do regionów oferujących wyższe płace.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (2)