Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod
tym linkiem.
- W ostatni weekend marca, w nocy z soboty 24 na niedzielę 25 marca, czeka nas kolejne przestawianie zegarów. Godzina 2 stanie się godziną 3.
- Tym razem „stracimy” godzinę snu. I ta godzina nie pozostaje bez wpływu na nasze życie prywatne i zawodowe.
- - Czas dostosowania się do nowego trybu pracy w ciągu doby przekładać się może na spadek efektywności trwający nawet przez tydzień po jej wprowadzeniu. A to oczywiste koszty - mówi dr Bartłomiej J. Gabryś z Katedry Przedsiębiorczości z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.
Choć od wielu lat trwa dyskusja o zniesieniu w Polsce obowiązku zmiany czasu, na rozmowach na razie się kończy. W ostatni weekend marca znów przestawimy zegarki z czasu zimowego na letni, czyli z godz. 2 na 3. Pośpimy więc o godzinę krócej, co negatywnie odbije się na wielu aspektach naszego życia, ale też gospodarki.
Oszczędność prądu na zmianie energetycznej to przeszłość
- Dominująca przez lata argumentacja, w której efektywność ekonomiczna korzystania z energii była racjonalizacją zmiany czasu, nie odnajduje dziś swego uzasadnienia. Dostępne wyniki analiz Polskich Sieci Elektroenergetycznych w zmianach w natężeniu użytkowania energii elektrycznej pokazują, że są one praktycznie niezauważalne dla systemu energetycznego, a podaje się je jako wiodący argument dla podtrzymania zmian, jakie mają miejsce w marcu i październiku - obala jeden z koronnych argumentów za zmianą czasu dr Bartłomiej J. Gabryś z Katedry Przedsiębiorczości z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.
Jego zdaniem w obecnej sytuacji postpandemicznej, wojennej, gdzie ilość dodatkowych czynników stresogennych jest już znacząco ponad przeciętną, zmiana czasu jest po prostu kolejnym elementem wywołującym niepotrzebny stres.
- Dziś wiemy, że zmniejszona ilość snu przekłada się na efektywność pracy, np. kierowców, kosztowne przestoje czy wymuszone opóźnienia tam, gdzie mamy do czynienia z pracą zmianową, zwłaszcza w transporcie i logistyce. Wiemy, że przy najbliższej zmianie najczęściej tracimy około 40 minut snu, a to przekłada się na wypadkowość np. w górnictwie, co więcej, same wypadki są groźniejsze. Choć coraz rzadziej, to pojawiają się problemy z dostępnością gotówki wynikającą z braku dostępu do działających bankomatów - mówi dr Bartłomiej J. Gabryś.
Na zdjęciu dr Bartłomiej J. Gabryś z Katedry Przedsiębiorczości z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach (fot. UE w Katowicach)
Zwraca uwagę również na kolejne elementy, na które wpływa zmiana czasu. Dzisiaj już wiemy, że ta najbliższa zmiana, gdzie nominalnie tracimy godzinę, delikatnie rzecz ujmując, nie jest dla nas najzdrowsza. Dostępne wyniki badań jednoznacznie wskazują na przyrost zapadalności na choroby związane z układem krążenia człowieka i jego konsekwencjami w okresie do dwóch dni po zmianie czasu. Jednocześnie czas dostosowania się do nowego trybu pracy w ciągu doby przekładać się może na spadek efektywności trwający nawet przez tydzień po jej wprowadzeniu. A to oczywiste koszty.
Jakie wynagrodzenie dla pracownika nocnej zmiany podczas zmiany czasu na letni?
Kolejnym problemem, jaki generuje zmiana, jest czas pracy pracowników, którzy są na nocnej zmianie. Gdy zmienia się czas z zimowego na letni, to nockę kończą szybciej o godzinę i nie wypracowują przewidzianego wymiaru czasu pracy. Co wtedy?
Takim osobom należy wypłacić wynagrodzenie również za godzinę nieprzepracowaną z powodu przesunięcia czasu. Bowiem nieprzepracowana godzina to nie efekt braku gotowości pracownika do pracy, ale zmiany czasu. Pracownicy nie mają zatem możliwości wypracowania dobowego wymiaru czasu pracy.
Ewentualne niejasności można rozwiązać na etapie miesięcznego planowania pracy. Pracodawca może np. uwzględnić zmianę czasu i zaplanować pracę przez dodatkową godzinę nieprzepracowaną w związku ze skróceniem godzin pracy na skutek przesunięcia czasu.
Pracownikom nie przysługuje natomiast dodatek nocny za godzinę nieprzepracowaną z powodu przesunięcia czasu.
Próby zniesienia obowiązku zmiany czasu trwają od lat, na razie nie przyniosły efektów
Czasu nie zmieniają Azjaci. W Europie nie robi się tego w Rosji, na Białorusi i w Islandii. Od wielu lat trwa dyskusja nad zniesieniem tego obowiązku wśród krajów członkowskich Unii Europejskiej. Konsultacje publiczne przeprowadzone przez Komisję Europejską wśród Europejczyków w 2018 roku wykazały, że 84 proc. respondentów opowiedziało się za zniesieniem zmian czasu. Zebrano w nich 4,6 mln odpowiedzi (największą liczbę w historii). Zwolennikami rezygnacji z dwukrotnej w ciągu roku zmiany czasu okazali się też Polacy.
Dziś wiemy, że przynajmniej do 2026 roku pozostaniemy w trybie zmiany czasu, choć Parlament Europejski wskazał już na 2021 rok jako ostateczny dla finalnych rozstrzygnięć w poszczególnych krajach.
- Prawo dokonania wyboru indywidualnie w poszczególnych państwach UE rodzi daleko idące konsekwencje zróżnicowania czasu w ramach krajów sąsiadujących ze sobą i konieczności uwzględniania tych zmian w chwili przekraczania granic zarówno prywatnie, jak i w ramach funkcjonowania podmiotów gospodarczych, samorządowych czy państwowych w nowych warunkach. Warto zatem myśleć o ujednoliceniu podejścia do zmiany czasu, szczególnie między sąsiadami - uważa ekonomista z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.
W 2019 r. podobne badanie przeprowadziło w Polsce CBOS na zlecenie Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii. Wyniki też okazały się podobne - 78,3 proc. ankietowanych było przeciwnych przestawianiu zegarów i stwierdziło, że w naszym kraju powinien obowiązywać jeden czas. Który? 74 proc. wskazało czas letni środkowoeuropejski, na który przechodzimy pod koniec marca.
Swój projekt likwidujący obowiązek zmiany czasu zgłosili również politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego (PSL). Jednak prace nad nim stanęły w miejscu i nic nie wskazuje, by miały zostać wznowione.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (1)