- "Wirtualne giełdy pracy" to trend, który coraz częściej spotkać możemy na portalach społecznościowych.
- Tych zagrożonych utratą pracy może być w Polsce nawet 2 miliony. Z badań wynika, że utraty pracy boi się co czwarty pracownik.
- Hashtag #koronni został stworzony przez konsultanta biznesowego Rafała Liebrechta.
Hashtag „koronni” na portalu LinkedIn obserwują 142 osoby, choć patrząc na to, co dzieje się na rynku pracy, to dopiero początek. I bynajmniej nie znajdziemy tu informacji dotyczących zawodowego życia świadków koronnych. Koronnymi od pewnego czasu nazywane są zawodowe ofiary koronawirusa.
A tych, zgodnie z wyliczeniami analityków, może być w naszym kraju nawet 2 miliony.
- Jeżeli tarcza antykryzysowa nie będzie wystarczająco mocno skupiona na zachowaniu płynności finansowej firm i wsparciu rynku pracy, dojdzie do załamania na niespotykaną skalę. W najtrudniejszej sytuacji będą zatrudnieni w ramach umowy-zlecenia, ale posiadający umowy o pracę też nie mogą spać spokojnie. Najwięcej zwolnień będzie oczywiście w handlu, który jako jeden z pierwszych odczuł skutki epidemii - ocenia prezes Personnel Service i ekspert ds. rynku pracy Krzysztof Inglot.
Przeczytaj więcej: Przez koronawirusa nawet 2 mln osób może stracić pracę
- Nie mamy i jeszcze przez jakiś czas nie będziemy mieli nowych danych GUS, którego pracę również dezorganizuje wyjątkowa sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy. Jednak bezrobocie wzrośnie na pewno. Najbardziej ostrożne prognozy mówią o podwojeniu się stopy bezrobocia. Gdyby pracę stracili wszyscy ci, którzy silnie obawiają się utraty zajęcia, czyli 43 proc. pracujących na umowach cywilno-prawnych, 21 proc. samozatrudnionych, 39 proc. pracujących na umowach o pracę na czas określony i 17 proc. – na czas określony, to z rynku wypadłoby aż 3,64 mln ludzi - wyjaśnia Łukasz Komuda, ekspert ds. rynku pracy z Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych.
Pierwsza decyzja - zwalniamy
Hashtag #koronni został stworzony przez konsultanta biznesowego Rafała Liebrechta. Jednak zanim pojawił się wpis, który wspierać i pomagać ma tym, którzy pracę z powodu koronawirusa stracili, pojawiły się wpisy skierowane do pracodawców.
- Jak wiesz, ci ludzie zwalniani są z powodu koronawirusa, co w moim mniemaniu wcale nie jest przyczyną. Ja wiem, bo pracuję z tym na co dzień, że podstawą jest źle prowadzony biznes, którego konsekwencją są zwolnienia, wykorzystanie tej możliwości przez pracodawców. Nie uogólniając oczywiście – wyjaśnia w rozmowie z PulsHR Rafał Liebrecht.
Stąd pomysł na #koronnych.
- Jestem również strategiem marketingowo-sprzedażowym, uwielbiam kreować trendy. Chciałem przełożyć ten fakt i odwrócić znaczenie, wyróżnić tych ludzi, dlatego KORONNI. To ma być ich symbol, aby i oni mogli na tym skorzystać "tak jestem koronny/a", aby przyszły pracodawca nie zadawał zbędnych pytań - dodaje Liebrecht.
Podobne spostrzeżenia na temat sytuacji na rynku ma Izabela Zielińska, kierownik HR i administracji jednej ze spółek należących do dużej grupy kapitałowej, inicjatorka podobnej akcji. W rozmowie z PulsHR podkreśliła, że rozmowy z tymi, którzy tracą pracę, mają często wspólny mianownik
- Sytuacja dziś to jest duże wyzwanie dla pracodawców. Stanęli wobec okoliczności wcześniej nieznanych. Gros osób musi podjąć decyzje o poważnych zmianach. Zazwyczaj to jest wybór: ograniczamy zatrudnienie – znajdujemy inne rozwiązanie. Ja kontaktując się z różnymi ludźmi, którzy się do mnie odzywają, widzę jedną przykrą prawidłowość. W pierwszej kolejności firmy podejmują decyzję o zwolnieniach. Nie rozmawiają z ludźmi, nie szukają innych rozwiązań. Ja wiem, że sytuacja jest dynamiczna, ale może warto usiąść i wspólnie poszukać rozwiązania, zanim odwołamy się do tak restrykcyjnego rozwiązania, jakim jest zwolnienie. Poszukajmy innych rozwiązań, jednak tu chyba potrzebna jest świadomość odpowiedzialności za innych ludzi, dojrzałość.
„Tak. Jestem koronny”
W obu przypadkach inicjujące posty były efektem pogarszającej się sytuacji na rynku i nie napawających optymizmem zapowiedzi na przyszłość.
- Sytuacja była niepokojąca, zaczęli się do mnie zgłaszać ludzie, którzy z dnia na dzień zaczęli tracić pracę. Jestem dość kontrowersyjny, kilka dni przed "oficjalnym postem" wrzucałem te, które miały pokazać pracodawcom, aby robili to w sposób humanitarny, wysilili się! No i jednego dnia postanowiłem zrobić post o poniższej treści:
Miało trwać tydzień, trwa do dziś... a ja otrzymałem już setki wiadomości - wyjaśnia Rafał Liebrecht.
Izabela Zielińska post o pomocy tym, którzy stracili pracę w wyniku konsekwencji epidemii koronawirusa zamieściła po rozmowie z koleżanką.
- Rozmawiałam z koleżanką, której mąż stracił pracę z dnia na dzień. Powód - ryzyko zakażenia koronawirusem. Później przeczytałam jedną z publikacji Rafała Liebrechta na LinkedIn. Postanowiłam zamieścić wpis. Na początku był skierowany do tych, którzy pracy szukają i tak naprawdę dotyczył on firmy, w której pracuję. Tak się złożyło, my akurat w tym czasie potrzebowaliśmy dodatkowych osób na produkcję. Dwie godziny później pomyślałam, no dobrze, ja szukam ludzi do nas, ale może taką sytuację mają lub będą mieli także inni. Umieściłam drugą publikację, bardziej ogólnopolską. Odzew mnie zaskoczył, nie byłam przygotowana na taką skalę zainteresowania. Publikacja była polecana, komentowana, pojawiły się osoby szukające pracy.
#koronni grają razem
Zainicjowana przez Izabelę Zielińską akcja, która ostatecznie realizowana jest pod hasłem „Koronawirus – gramy razem” zaczyna powoli odnosić małe sukcesy.
- Sama inicjatywa trwa ponad dwa tygodnie. Jest wiele firm, które z powodu rozwoju sytuacji wstrzymało procesy rekrutacyjne. Wczoraj miałam pierwszą pozytywną wiadomość. Odezwała się do mnie firma potencjalnie zainteresowana jednym z kandydatów. Informację przekazałam kandydatowi i teraz czekam na informację zwrotną z jego strony. To może być nasz pierwszy mały sukces.
Jak podkreśla Rafał Liebrecht, akcje tego typu maja jeszcze jeden wymiar. Tu nie chodzi tylko i wyłącznie o pomoc w znalezieniu nowej pracy.
- Pytasz o efekty, ale to nie o nie tak naprawdę chodzi. Ci ludzie potrzebują wsparcia i zainteresowania ich realnym problemem. Jak widzisz, poleceń i komentarzy jest bardzo wiele, nagle okazuje się, że nie są osamotnieni i tworzą się grupy wsparcia, wymieniają się informacjami. Do akcji włączyli się również pracodawcy i Ich pracownicy, którzy informują mnie o ofertach pracy... kółko się kręci. Ludzie potrzebują solidarności, otuchy i zajęcia, aby nie popadli w czarnowidztwo.
Wsparcie tego typu może okazać się wyjątkowo ważne, gdy spojrzymy na wyniki przeprowadzanych w ostatnim czasie wśród pracowników ankiet. Utraty pracy, i co za tym idzie pogorszenia się warunków życia obawia się co czwarty pracownik w naszym kraju.
Ze specjalnej edycji raportu „Monitor Rynku Pracy” zrealizowanego przez Instytut Badawczy Randstad wynika, że 26 proc. pracowników ryzyko utraty pracy ocenia jako duże. To blisko 1/5 więcej niż przed ogłoszeniem pandemii. Źródłem pesymizmu jest nie tylko aktualna sytuacja gospodarki i firm, ale także niepewność co do przyszłości.
Zobacz: Specjalny Monitor Rynku Pracy, Randstad. Rządzi strach o pracę
Polska zaradność
Zainicjowane na portalach społecznościowych akcje nie powinny zaskakiwać. Jak podkreślają psychologowie, Polacy z sytuacjami kryzysowymi radzą sobie dość dobrze. Podkreślał to m.in. w rozmowie z nami profesor Jacek Santorski.
- Mój kolega przed wiele lat zajmował się badaniem rynku pracy w Uppsali. Obserwował tam reakcje na utratę pracy i porównywał je w Polsce oraz Szwecji. To były badania z początku XX wieku. Okazało się, że w Szwecji było więcej depresji, załamań, życiowych wypaleń w przypadku utraty pracy niż w Polsce. U nas działa taka nieformalna "szara strefa"... Mamy świadomość, że gdzieś jest ktoś, kto może nam pomóc, że mogę się odezwać do ciotki, że ktoś może mnie gdzieś zaprosić, przesunąć... Taka nieformalna sieć wsparcia - wyjaśnia Jacek Santorski.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (1)