Dr hab. Mirosława Jarmołowicz będzie zarządzać Akademią Sztuki w Szczecinie, a prof. Hanna Kostrzewska Akademią Muzyczną im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu. Na czele Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie stanie natomiast prof. Barbara Marcinkowska. Prof. Dorota Segda będzie rektorem Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie, a prof. Elżbieta Skorupska-Raczyńska - Akademii im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie Wielkopolskim. Z kolei rektorem Akademii Muzycznej w Bydgoszczy będzie prof. Elżbieta Wtorkowska. Kobiety zarządzać będą też niektórymi uczelniami zawodowymi.
Sufit przebity
- Dwie kobiety przebiły szklany sufit na uniwersytecie. To - z perspektywy dotychczasowych proporcji kobiet i mężczyzn w strukturach zarządczych uniwersytetów - szczególnie interesujące wydarzenie. Biorąc pod uwagę, że również w innych uczelniach akademickich częściej niż dotychczas wybierano kobiety, rzeczywiście pojawia się pokusa, by mówić o zmianie - ocenia dr Anna Pokorska, socjolog z Katedry Badań nad Szkolnictwem Wyższym i Nauką UMK w Toruniu.
- Wybór rektorek nie oznacza jednak trwałej zmiany, w tym sensie, że na podstawie obecnych wyborów nie można prognozować, że odsetek kobiet w kolejnych wyborach utrzyma się na podobnym poziomie albo będzie rósł. Wybór rektorek nie jest symptomem zmiany, ale może być jej katalizatorem. To, że są kobiety, które przebiły szklany sufit może wpłynąć na zmianę postrzegania funkcji rektorskiej (bardziej w kategoriach zarządczych, mniej symbolicznych i reprezentacyjnych), co poszerzy rezerwuar modeli uniwersyteckiego lidera. Nowe wzory pełnienia roli liderskiej mogą zachęcać kobiety do jej przyjmowania i przyczynić się do zmiany kultury uniwersyteckie - dodaje.
Męski świat na uczelniach
Anna Pokorska przekonuje, że nie ma żadnych formalnych barier dla awansów kobiet w strukturze zarządczej uniwersytetów. Ich niedoreprezentowanie na stanowiskach prorektorskich i rektorskich wynika przede wszystkim z barier nieformalnych. Profil osoby zajmującej stanowisko rektorskie na uniwersytetach szerokoprofilowych pozostaje niezmienny od ponad 30 lat. Jest to zazwyczaj mężczyzna, po 50. roku życia, z ponadprzeciętnymi dokonaniami naukowymi, potwierdzonymi profesurą.
- Trwałość tego profilu pokazuje, że funkcja rektorska ma znaczenie przede wszystkim symboliczne. W tym ujęciu rektor to nie tylko zwierzchnik uczelni, ale przede wszystkim wyraziciel jej tradycji, norm i kultury. Należy zauważyć, że zakorzeniona historycznie kolegialna kultura uniwersytetu jest powiązana z wartościami uznawanymi za typowo męskie (np. współzawodnictwo, dążenie do prestiżu i dominacji) – wyjaśnia Pokorska.
Również system kolegialnego podejmowania decyzji, a zwłaszcza sposób wyboru akademickich liderów jest nastawiony na mężczyzn.
- Jak już wspomniałam zgodnie z tradycją, są to primus inter pares, czyli ci, którzy zdołali uzyskać największy prestiż wśród swoich kolegów, między innymi poprzez badania i publikacje. W praktyce oznacza to, że pula osób na stanowisko rektorskie ograniczona jest do profesury. Pomimo, że od 2005 roku prawo o szkolnictwie wyższym i nauce dopuszcza obejmowanie stanowiska rektora przez osoby ze stopniem doktora, to jednak profil osoby obejmującej stanowisko rektorskie nie zmienia się. Statystyki natomiast są w tym względzie jasne: kobiety rzadziej niż mężczyźni osiągają tytuł profesora, a co za tym idzie mają mniejsze szanse na znalezienie się w grupie, z której wyłaniane są władze uniwersytetu - rektorzy i prorektorzy – komentuje Pokorska.
Z danych GUS za 2017 rok wynika, że tytuł naukowy profesora uzyskało 98 kobiet i 197 mężczyzn. Kobiety mają zatem dwukrotnie mniejszą szansę na znalezienie się w puli osób rozpatrywanych na stanowisko rektorskie.
Również dr hab. Agata Włodkowska-Bagan, prof. Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach zauważa, że na uczelniach prowadzone są rozmowy na temat wyborów w kuluarach. Istnieją męskie kluby, w których przed wyborami ustala się między sobą, kto w danej kadencji obejmie konkretne funkcje.
- W grupach tych są również kobiety, jednak dominującą rolę odgrywają mężczyźni, którzy popierają przede wszystkim swoich kolegów – dodaje Włodkowska-Began.
Jak zauważa Anna Pokorska, uniwersytet ma „męską płeć” także z tego względu, że kobiety na uniwersytetach pojawiły się późno, np. Uniwersytet Jagielloński przyjął pierwsze studentki dopiero po ponad 500 latach od swojego powstania, a pierwsza wykładowczyni to dopiero 1927 r.
Gotowi na rektorkę?
- To też sprawia, że brak wzorów kulturowych dla kobiet, które ułatwiałyby im wpisanie się w archetyp uniwersyteckiego lidera. Mężczyźni, ze względu na tradycję i kulturę, są częściej kategoryzowani przez innych w roli liderów. To sprawia, że łatwiej im dokonać również tego typu samokategoryzacji. Kobiety często są przekonane, że uniwersytet nie jest gotowy na rektorkę. To poczucie, że instytucja, w której funkcjonują nie sprzyja temu, by inni zobaczyli w nich liderki, sprawia, że wybierają inny model kariery: ekspertki, badaczki – podkreśla Anna Pokorska.
Z badań Anny Pokorskiej wynika także, że kobiety, które pełnią funkcje prorektorskie, czują się kompetentne i przygotowane do kierowania uczelnią. To, że nie kandydują na stanowisko rektorskie nie wynika z tego, że postrzegają zarządzanie uczelnią jako zbyt duże wyzwanie lub obawiają się „męskiego świata”. To nie jest ich wybór czy świadoma strategia zawodowa.
- To, że pojawia się przekonanie, że uniwersytet nie jest gotowy na rektorkę, nie oznacza, że one nie są gotowe by nią być. Kobiety mają chęci, ambicje, doświadczenie i umiejętności. Często nie mają natomiast szansy, by wejść w struktury zarządcze lub kontynuować karierę na najwyższych szczeblach – tłumaczy Pokorska.
Z badań Anny Pokorskiej wynika, że kobiety, które pełnią funkcje prorektorskie, czują się kompetentne i przygotowane do kierowania uczelnią. (Fot. Shutterstock)
Macierzyństwo albo kariera
Na niewielką liczbę rektorek ma także wpływ polska tradycja i stereotypy, mentalność i obyczaje.
- Od dawna kobietom przypisuje się określone role społeczne, a one same nie walczą, żeby coś zmienić w tej kwestii. Kobiety wychowują dzieci, co przy nieelastycznym czasie pracy jest nie lada wyzwaniem. Żłobki i przedszkola pracują z reguły do 16.00 w niektórych przypadkach do 17.00. Naukowcy zarabiają niewiele w porównaniu z innymi branżami, zatem zatrudnienie niani lub opiekunki nie wchodzi w grę. Gdy nie mogą liczyć na pomoc ze strony mamy czy teściowej, to mają problem. Tymczasem obowiązków zawodowych jest sporo – publikacje, wyjazdy na konferencje, zajęcia, wykłady, sprawozdania i tzw. punktacja. To spore obciążenie. Aktywność na dwóch frontach – zawodowym i prywatnym, jest szalenie trudna – komentuje dr hab. Małgorzata Winiarczyk-Kossakowska, profesor Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie.
Także Anna Pokorska zauważa, że w pewnym momencie kobiety stają przed wyborem między uczelnią a macierzyństwem. Ponadto, zarządzanie w męskim świecie to niemałe wyzwanie, z którym nie każda kobieta chce się zmierzyć.
- Uważam, że kobiety chcą zmiany. To prawda, że macierzyństwo często blokuje lub spowalnia karierę kobiet (nie tylko na uniwersytetach), ale dzieje się tak z powodów kulturowych i z niedostosowania wielu instytucji do potrzeb kobiet w tym względzie. Stąd wiele postulatów studentek, badaczek i kobiet w strukturach zarządczych uniwersytetów, by tworzyć takie rozwiązania, by uczelnia i macierzyństwo nie były dylematem – wskazuje Pokorska.
Również Agata Włodkowska-Began zauważa, że część kobiet obawia się piastować funkcje zarządcze. Sądzą, że nie podołają nowym wyzwaniom i nie będą umiały przekonać współpracowników do własnych racji. Ponadto wiele pań cierpi na "syndrom oszusta" – brakuje im wiary we własne osiągnięcia.
Kobieta kobiecie wilkiem
Eksperci zwracają uwagę jeszcze na inny problem – kobiety nie wspierają się wzajemnie.
- Kobietom brakuje też - jak to ujęła Marta Frej - „koleżankowania się”. Mężczyźni wspierają się nawzajem, natomiast w przypadku pań bywa różnie. Tymczasem mamy sporą grupę kobiet, które sprawdziłyby się w roli zarządzającej. Potrzebują jednak wsparcia - nie tylko ze strony koleżanek, ale również kolegów. To się zmienia, ale bardzo powoli – mówi Agata Włodkowska-Began.
Dlaczego tak się dzieje? Według Włodkowskiej-Bagan kobiety są nauczone tego, aby rywalizować, ale nie na kompetencje. Mają odruch walki o ograniczone zasoby. W nauce nie mamy zbyt wielu pieniędzy ani projektów, dlatego muszą się tego "dochrapać".
- Myślę, że część kobiet jest przeświadczona, że walkę z koleżankami będzie łatwiej wygrać, ponieważ są one słabsze. Jeśli z kolei będą przystawać z mężczyznami, którzy mają większą siłę przebicia, to uda im się osiągnąć cel. Kobiety niestety nie mają odruchu „koleżankowania się”. Tymczasem warto wspierać koleżanki, chociażby poprzez polecenia czy słowa dodające otuchy i wiary w siebie. Jeśli nie zaczniemy tego robić, nigdy nie wyjdziemy z zaklętego kręgu. Warto dodać, że coraz więcej mężczyzn - szczególnie z młodszych pokoleń – wspiera kobiety. Przykładowo reagują na niestosowne komentarze – ocenia Włodkowska-Began.
W podobnym tonie wypowiada się Małgorzata Winiarczyk-Kossakowska.
- Trudno jednoznacznie stwierdzić, dlaczego kobiety nie wspierają się tak jak mężczyźni. Jak kiedyś powiedziała kiedyś Madeleine Albright: „W piekle jest specjalne miejsce dla kobiet, które nie pomagają innym kobietom”. Niewiele z nas ma w sobie odruch, by pomóc koleżance – dodaje.
Mrówcza praca dla kobiet
Choć kobiet w fotelach rektorów jest nadal procentowo niewiele, to z kolei na stanowiskach prorektorów, prodziekanów czy wicedyrektorów instytutów, mamy sporą reprezentację pań.
- Są one kompetentne, w wielu przypadkach bardziej wykształcone, sumienne, lojalne i pracowite. W zakresie ich obowiązków leżą najczęściej najbardziej pracochłonne i czasochłonne prace np. układanie harmonogramów zajęć, programów studiów czy kierunków, a także załatwianie spraw studenckich. Mężczyzna na stanowisku dyrektora czy dziekana wie, że w roli jego zastępcy najlepiej sprawdzają się kobiety – komentuje Małgorzata Winiarczyk-Kossakowska.
Również Agata Włodkowska-Bagan potwierdza, że nadal pokutuje stereotyp, że kobiety nadają się do „mrówczej” pracy.
- Do nużących, monotonnych i czasochłonnych zadań przydzielane są panie. Z kolei gdy mamy do czynienia z obowiązkami, związanymi ze sprawowaniem władzy czy realizacją ważnego projektu, to tego typu propozycje dużo rzadziej padają pod adresem kobiet – mówi Włodkowska-Began.
- Warto jednak zauważyć, że panie są mnie asertywne – nie mają odruchu mówienia „nie”. Przykładowo, kobieta biorąc na siebie czasochłonne zadanie nie zaproponuje, aby obowiązki wykonać razem z kolegą. Nie upomni się także o dodatkowe wynagrodzenie czy też o odciążenie od innych, dodatkowych obowiązków – dodaje.
Czas na zmiany
Zdaniem ekspertów w zwiększaniu liczby kobiet na stanowiskach rektorskich pomóc może odpowiednia infrastruktura.
- Świetnym rozwiązaniem byłyby żłobki i przedszkola z elastycznymi godzinami otwarcia. Pamiętajmy, że harmonogramy zajęć na uczelniach są bardzo różne, pracujemy też w weekendy, kiedy to o opiekę nad dzieckiem jest bardzo trudno – mówi Małgorzata Winiarczyk-Kossakowska.
Również Agata Włodkowska-Bagan potwierdza, że infrastruktura to kluczowa kwestia, podobnie jak większa tolerancja, jeśli chodzi o planowanie zajęć.
- Osoby wychowujące dzieci bądź opiekujące się starszymi osobami, nie oczekują uprzywilejowanego traktowania, bo to było niesprawiedliwe. Chcą angażować się w projekty i wykonywać swoją pracę, jednocześnie godząc życie zawodowe z osobistym – należy więc znaleźć złoty środek – mówi Włodkowska-Began.
- Uważam też, że potrzebne jest odgórne wprowadzenie parytetów. Tylko dzięki temu uda nam się zbudować odpowiednie nawyki i zachować gender balance – dodaje.
Małgorzata Winiarczyk-Kossakowska zwraca także uwagę na inną kwestię. Jej zdaniem potrzebne jest także wsparcie dla młodych naukowców – dotyczy to zarówno kobiet, jak i mężczyzn.
- Świeżo upieczonym doktorom narzuca się nowe obowiązki (praca w komisji rekrutacyjnej, opiekuństwo roku lub grupy, konferencje), które pochłaniają ogromną ilość czasu, a nie przynoszą materialnych korzyści. Tymczasem mija 9 lat, przychodzi czas na habilitację, a naukowiec wielu pomysłów nie zdążył zrealizować – tłumaczy ekspertka.
- Co istotne, na uczelniach powstają nowe komórki, powoływani są pełnomocnicy do zwalczania dyskryminacji. To symptom, że szanse mogą być wyrównane. Wszystko jednak zależy od człowieka, można wiele zrobić, ale trzeba dużo chcieć i umieć – dodaje.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (1)