Jak zaczęła się wasza współpraca z Grupą Orbis i siecią AccorHotels?
Agata Łapuchowska: - Zaczęłyśmy jeszcze pracując w Łodzi w firmie, której Orbis był klientem, dotyczyło to inwestycji hotelu Novotel Łódź. Koordynowałyśmy dostawy inwestorskie i byłyśmy osobami kontaktowymi do rozmów z inwestorem.
Karolina Kowalik: - Novotel Łódź to była duża inwestycja, pierwsza od lat nowa inwestycja Orbisu.
Co było dalej?
Agata: Zapamiętano nas – bo inwestycja została zakończona w terminie i jeszcze z oszczędnością w budżecie. Po niej przyszła możliwość współpracy przy następnej – także związanej z Orbisem i siecią AccorHotels. Była to modernizacja hotelu, w którym właśnie jesteśmy – Novotel Warszawa Centrum. Nasza ówczesna szefowa zdecydowała się wziąć udział w kolejnym przetargu.
Orbis zastrzegł, że nasz duet, z którym już mieli okazję pracować, jest istotnym czynnikiem, który będzie brany pod uwagę. Niemniej szefowa przegrała przetarg. Dość szybko okazało się, że pomimo doświadczenia, wówczas nawet większego niż nasze, firma, która wygrała przetarg na prowadzenie tej inwestycji, nie radziła sobie. Wówczas Orbis, wiedząc, że już nie pracujemy w poprzedniej firmie, zaprosił nas do wsparcia. Szybko przejęłyśmy prace nad całością.
Co zadecydowało wobec tego, skoro nie doświadczenie, o waszym sukcesie?
Karolina: Myślę, że ogromne zaangażowanie.
Agata: Podchodzimy do każdego projektu na 100 proc. Nie lubimy, jak ktoś robi coś po łebkach. Dla nas było niezrozumiałe, że podwykonawcy są po terminach, a mimo to nie wykazują pełnego zaangażowania w to, co robią. Bardzo o to zabiegałyśmy.
Karolina: Ja wymagam od Agaty, ona ode mnie, wspólnie wymagamy od całej ekipy, z którą pracujemy. W tym wszystkim superważna jest też komunikacja. Pomocne na budowie jest także nasze wykształcenie – obie jesteśmy architektami, pracowałyśmy w biurach projektowych. Wiele rzeczy rozumiemy, możemy podjąć decyzję. Samodzielnie możemy skonfrontować rysunki z rzeczywistością. Czasem same na kartce projektujemy, rozwiązując problem.
Mamy takie zdjęcie – z narady budowlanej, na którym Agata z kartką papieru i ołówkiem stoi w grupie 10 mężczyzn i tłumaczy, że to i to da się zrobić. Wszystko trwało 20 minut, a nie kilka godzin, bez potrzeby organizowania kolejnego spotkania. Warto jednak podkreślić, że przy modernizacji hotelu pracuje się inaczej niż przy budowie nowego. Łatwiej się buduje nowy hotel – gdzie nie ma gości, pracowników, operacyjnego teamu. Praca przy modernizacji hotelu to jest z jednej strony bliski kontakt z inwestorem, z operacyjną częścią hotelu, a z drugiej z dużą ekipą podwykonawców, w tym wszystkim my takie dwie…
Mówisz "my takie dwie", więc rozumiem, że towarzyszył wam lęk zwłaszcza na początku tych prac? Jak sobie z nim poradziłyście?
Agata: Ten lęk zaczął się już w tym poprzednim biurze, przy pierwszym projekcie – Novotelu w Łodzi. Ja wówczas chciałam jeszcze pracować jako projektant architekt. Propozycja współpracy dotyczyła jednak project managementu, pamiętam, że zastanawiałam się, czy w to wejść. Rozmawiałam z moim partnerem, mówiłam, że to przecież męska branża, a ja taka mała blondynka… Mój partner zapewnił mnie, że kto jak kto, ale ja na pewno sobie poradzę.
Prawda jest taka, że z każdym projektem – który jest inny, większy, bardziej skomplikowany i stawia przed nami inne wyzwania – przełamujemy swoje lęki. Obie mamy zresztą przekonanie, że kto nie ryzykuje, ten nie zwycięża. Z drugiej strony, gdybyśmy miały wszystko kalkulować i się martwić, to równie dobrze mogłybyśmy nie wychodzić z domu.
Karolina: Pamiętam dzień, w którym inwestor – Orbis – zdecydował, że firmę, która wygrała przetarg na zarządzanie renowacją hotelu Novotel Warszawa Centrum, trzeba zastąpić. Wybór padł na nas. Usłyszałyśmy, że z pewnością damy radę i możemy liczyć na wsparcie inwestora. Intuicja wówczas nam bardzo pomogła. Miałyśmy poczucie, że damy radę, że wyprowadzimy projekt na prostą. I tak się stało.
Agata: Dziś, z tą wiedzą i doświadczeniem, wszystkie lęki zniknęły, a my wiemy, że jesteśmy na dobrej pozycji do podjęcia kolejnych inwestycji. Mamy apetyt na więcej.
Karolina: Ważne jest, aby ryzyko podejmować z głową. Kiedy realizowałyśmy Mercure Kraków Stare Miasto, zgłosiło się do nas dwóch nowych, dużych inwestorów, wtedy nie zaryzykowałyśmy, bo prace nad Mercure nas bardzo pochłaniały i chciałyśmy mieć pewność, że zrobimy to najlepiej, jak tylko możemy.
W kultowej książce Sheryl Sandberg „Lean In. Włącz się do gry” we wstępie pada takie zdanie: Pomyśl, co byś zrobiła, gdybyś przestała się bać? To bardzo pasuje do waszej historii. Lęk u kobiet jest często bardziej paraliżujący niż u mężczyzn.
Agata: Kobiety faktycznie – jak obserwuję – mocno analizują. Jeśli mają podjąć decyzję – robią listę plusów i minusów. Minusy przeważają – to może jednak tego nie robić… My z Karoliną patrzymy na wagę tych plusów i minusów. Czasem trzeba iść na żywioł. Obie jesteśmy w związkach z partnerami z branży – więc oni doskonale rozumieją nasze różne sytuacje, nie musimy im tłumaczyć, z czym się mierzymy, jakie mamy wyzwania – to bardzo pomaga.
Agata Łapuchowska. (fot. mat.pras.)
Karolina: W kwestii decyzji o wejściu w projekt modernizacji Novotelu Warszawa Centrum nie miałyśmy też czasu na długie myślenie. Uwierzono w nas, więc dlaczego my nie miałyśmy w siebie uwierzyć? Szanujemy ludzi, niezależnie od tego, co robią, jaką mają rolę na danej budowie. Tupniemy nogą, mamy silne charaktery, powiemy twardo „nie”, ale siadając do stołu, rozmawiając wprost – dochodzimy do kompromisu. Potrafimy zrozumieć drugą stronę.
Co jest dla was ważne w pracy?
Karolina: Cel jest jeden. Zakończyć projekt, budowę w terminie i w budżecie. Od razu podkreślamy swoim zachowaniem i podejściem – że gramy do jednej bramki. Przy braku współpracy nie pociągniemy projektu. My bez wykonawców nie damy rady, oni bez nas też nie dowiozą efektów. Szacunek jest bardzo ważny. Branża budownicza jest ciężka. Utarło się, że w budowlance to jest po terminie i z przekroczeniem budżetu. My to odczarowujemy i mamy głębokie przekonanie, że to też misja nas, młodego pokolenia, żeby zmieniać stereotypy.
Zawsze wchodzimy w projekt z konkretnymi celami i planem, jak je osiągnąć. Zdarzają się rozgrywki – czyli coś jest zrobione inaczej, poza nami, potem my się dowiadujemy, że są problemy – mówimy wtedy jasno – dlaczego nie przyszliście, nie powiedzieliście? – znaleźlibyśmy wspólnie rozwiązanie. Szczerość jest ważna. Jeśli ekipa przychodzi i mówi – nie damy rady, potrzebujemy dodatkowych dwóch dni, mówimy ok, damy wam cztery, ale ma być zrobione tak, jak się umawialiśmy. A nie, że mijają dwa tygodnie – nic się nie zadziało i są wymówki jak z przedszkola – typu ludzie byli, ale się nie dało.
Agata: Po tylu inwestycjach wachlarz wymówek, które mogłyby nas zaskoczyć, jest dziś bardzo wąski.
Lubicie być na budowie?
Karolina: Tak. Wtedy wiemy, co się dzieje. To są inne emocje. Musimy mieć kontrolę nad każdym etapem prac. Raz jedna, a raz druga jest tym złym policjantem. To się przydaje. Uczymy się dopiero, że nie wszystko możemy zrobić. Wcześniej byłyśmy skrajnie pedantyczne we wszystkim co, robiłyśmy.
Agata: Każda nasza inwestycja to nasze dziecko. Oddajemy je, ale musimy się nauczyć, że już nie jest nasze. Zdarzało nam się jeszcze wstępować po otwarciu do hoteli, żeby coś załatwić, a przy okazji przejść się przez hotel, rzucić okiem na wszystko. Ciężko jest odciąć pępowinę.
Karolina: To też jest kwestia tego, że są to projekty długoterminowe, w które jesteśmy zaangażowane od samego początku.
Jak to się dzieje, że oddajecie projekt przed czasem i jeszcze z zaoszczędzonym budżetem? Co o tym decyduje? To kwestia waszego tandemu?
Agata: To na pewno. W danym momencie każda z nas ma swoją, inną rolę. Jeśli jedna patrzy na coś optymistycznie, druga odwrotnie. I nie możemy wskazać tutaj jakiejś zależności, czy typów sytuacji, w których to się dzieje, ale po prostu zamieniamy się rolami. Każda z nas inaczej spogląda na pewne rzeczy, te nasze spojrzenia się ścierają…
Karolina: To też kwestia organizacji. W pracy nad Novotelem Warszawa Centrum byłyśmy na miejscu od 7 rano do 3 w nocy, bo wymagała tego sytuacja, tyle było do zrobienia. Agata jeszcze dojeżdżała z Łodzi. Wtedy robiłyśmy wszystko. Umowy, faktury, zarządzanie budową. Dziś tworzymy pomału zespół, który nam pomaga. Dzięki temu przy budowie Mercure Kraków Stare Miasto uniknęłyśmy konieczności przeprowadzki do Krakowa. Byłyśmy na miejscu w miarę potrzeb.
Agata: Obie mamy pełne przekonanie, że kluczowe jest rzetelne przygotowanie, nawet jeśli ma to oznaczać rozpoczęcie prac miesiąc później. Co z kolei nie musi znaczyć, że skończymy też miesiąc później. Jeśli widzimy, że pewne rzeczy nie są jeszcze dopięte, np. projekt ma luki, albo inwestor nie ma pewności w jakichś kwestiach, to rekomendujemy poczekać, wbrew utartemu podejściu – zacznijmy, żeby coś już się działo. Musi być plan. My obie wszędzie chodzimy z kalendarzem i notesem. Wszystko zapisujemy, robimy listę „do zrobienia” na dany dzień i tydzień.
Jak funkcjonujecie jako duet i właścicielki firmy na co dzień? Co sprawia, że tak się dogadujecie?
Karolina: Ufamy sobie.
Agata: Każda z nas o wszystkim wie. W przelocie możemy się dopytać o coś nawzajem. Poza tym każda z nas jest w kopii wszystkich maili. W razie czegokolwiek, choroby, wyjazdu jednej z nas – druga może wejść w historię korespondencji i zorientować się w statusie, jeśli nie zajmowała się tym tematem.
Karolina: Oczywiście mamy między sobą scysje. Mamy trudne i mocne charaktery. Obie jesteśmy uparte, wiemy, czego chcemy i bywa, że nie zgadzamy się w jakichś kwestiach projektowych.
I co wtedy robicie?
Karolina: Jak trzeba, prosimy, żeby nasi pracownicy zostawili nas same w biurze i wtedy wyjaśniamy kwestie. Nie mamy absolutnie cichych dni. Po kwadransie zaczynamy już normalnie rozmawiać o innych rzeczach, przechodzimy nad tym do porządku dziennego. Jak gdyby nigdy nic.
Agata: My się przyjaźnimy. Prywatnie się spotykamy, nie wiem, jak to się dzieje, że nie mamy siebie dość, ale tak jest.
Zanim założyłyście firmę, przyjaźniłyście się. Bywa, że interesy z przyjaciółką kosztują i biznes, i przyjaźń. Bałyście się tego? Może zrobiłyście jakieś postanowienia, wprowadziłyście zasady?
Agata: Powiedziałyśmy sobie na początku jedno – totalna szczerość.
Karolina: Zresztą nasze charaktery by na to nie pozwoliły. Pękłabym, gdyby Agata mi czegoś nie powiedziała. Ale nie zmienia to faktu, że bałyśmy się, co przyniesie wspólna firma. Niemniej przyjaźń nam pomaga – bo wiemy obie, że możemy na siebie liczyć.
Agata: 100 proc. szczerość i transparentność, bardzo się sprawdza.
Karolina: Nie miałyśmy dotąd jakiegoś poważnego spięcia, a bywało już różnie. Są też słabsze miesiące.
Karolina Kowalik. (fot. mat.pras.)
Agata: Jak nam brakowało na koncie firmowym środków, to obie zgodnie ustaliłyśmy, że dokładamy z własnych kieszeni.
Karolina: Poza tym każdej z nas zdarza się czasem słabsza forma i z drugiej strony jest pełne zrozumienie. Jak Agata bierze home office albo ja jestem w biurze o 10.30 – nie słyszę: dlaczego tak późno, przecież jest tyle roboty. Bardzo dużo się nawzajem od siebie uczymy.
Ponad 4 lata pracujecie dla Orbisu / AccorHotels. Najpierw na kontraktach menedżerskich, teraz macie własną spółkę. Co sprawiło, że ją założyłyście?
Karolina: Musiałyśmy się zdecydować. Albo siedzimy w biurze inwestora jako kierownik projektu i realizujemy mniejsze lub większe inwestycje, zatrudniając do nich pełnomocnika inwestora. Albo zakładamy spółkę, w której kompetencje zarówno pełnomocnika inwestora, jak i kierownika projektu są u nas. Agata wtedy powiedziała – robimy, zakładamy. I tak się stało. Tym sposobem pierwszą realizacją spółki stał się Mercure Kraków Stare Miasto.
Jak ułożyłyście władze w spółce?
Agata: Obie mamy po 50 proc. udziałów. Obie jesteśmy współwłaścicielkami. Zatrudniłyśmy asystentkę. Dotąd wszystko robiłyśmy same, ale odciążenie w prowadzeniu pracy biurowej było nam bardzo potrzebne.
Karolina: Zawsze wiedziałyśmy jedno – chcemy się rozwijać. Zamiast podwyżki zainwestowałyśmy w pierwszego pracownika, myśląc już o kolejnych projektach. Mamy taką strategię – na rok jeden krok. W 2015 roku przy okazji Mercure Kraków Stare Miasto zatrudniłyśmy kolejnego pracownika, teraz planujemy nowe biuro, potrzebujemy większej przestrzeni. Wiemy, że będą kolejne projekty przy Orbisie, chcemy też wyjść na nowe rynki i rozwijać zespół.
Jak was określić?
Agata: Jako pełnomocników inwestora i „project management”. Jesteśmy przy projekcie od momentu, kiedy jest już pomysł na nowy hotel, jest działka, zatwierdzony budżet. Prowadzimy cały proces aż do oddania inwestycji i jej rozliczenia.
Co poradziłybyście lub chciałybyście przekazać młodym kobietom, które zakładają własny biznes?
Agata: Po pierwsze, aby przeanalizowały sytuację – czy będą miały pracę – zlecenia na około rok działalności? Daje to rozpęd na początku, a jednocześnie motywuje do działania i szukania klientów i nowych zleceń, aby tę swoją młodą firmę utrzymać na fali. Po drugie, do niezrażania się i niepoddawania zbyt łatwo, zwłaszcza w obliczu trudności i wyzwań, bo przecież po to zakłada się swoją firmę. No i po trzecie: determinacji. Kiedy zamykają przed Tobą drzwi, to wchodź oknem. Zwłaszcza kobietom i to młodym jest nie raz ciężko przebić się ze swoimi pomysłami, ale trzeba próbować do skutku.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (0)