- Tylko co piąty giger przeszedł na jednoosobową działalność gospodarczą w wyniku propozycji firmy – wynika z danych Giglike i EY. Większość osób, które zdecydowały się na JDG (jednoosobowa działalność gospodarcza), sama świadomie wybrała taki tryb pracy.
- Co więcej, aż 63 proc. gigerów uważa, że współpraca w modelu B2B jest zdecydowanie korzystniejsza niż praca na etacie, a 73 proc. poleciłoby tę formę swoim znajomym.
- Szacuje się, że w 2025 roku gigerzy stanowić będą 15 proc. pracowników w skali całego globu. W Polsce trend ten rośnie nieco szybciej. U nas za trzy lata gigerem będzie już co piąty pracownik
Gig ekonomia to system pracy, który wyróżniają elastyczne formy zatrudnienia, ale też elastyczność w zakresie sposobu jej wykonywania. Gigerami są więc z jednej strony osoby pracujące tymczasowo, z drugiej osoby posiadające specjalistyczne umiejętności, np. konsultanci, specjaliści, profesjonaliści, samozatrudnieni i niezależni kontraktorzy.
Gig ekonomia w liczbach
Statystyczny polski giger ma od 25 do 44 lat, mieszka w dużym mieście (powyżej 100 tys. mieszkańców) i specjalizuje się w zarządzaniu, konsultingu, informatyce lub finansach i rachunkowości.
Jeden na trzech gigerów miesięcznie prowadzi od 2 do 3 projektów dla różnych podmiotów – najczęściej firm w Polsce. Co istotne, taka współpraca może odbywać się hybrydowo lub zdalnie. Tylko co dziesiąty badany deklaruje, że świadczy usługi w biurze danej firmy, co pokazuje, jak istotna jest swoboda działania z dowolnego miejsca.
Szacuje się, że w 2025 roku gigerzy stanowić będą 15 proc. pracowników w skali całego globu. W Polsce, która w światowych indeksach traktowana jest jako rynek wysoko rozwinięty, trend ten rośnie nieco szybciej. U nas za trzy lata gigerem będzie już co piąty pracownik. Z kolei już w przyszłym roku wartość globalnego rynku gig ekonomii może wynieść nawet 455 mld dol. Wszystko to przy założeniu corocznego tempa wzrostu na poziomie 17,4 proc.
Samozatrudnienie zamiast etatu
Mimo że praca na etacie zwykle kojarzona jest ze stabilnością finansową, zwłaszcza w kontekście systemu emerytalnego, tryb życia gigera przyciąga coraz więcej osób także nad Wisłą.
Jak wynika z badania przeprowadzonego przez start-up Giglike oraz międzynarodową firmę doradczą EY, już dwie trzecie gigerów sądzi, że współpraca w ramach jednoosobowej działalności gospodarczej jest korzystniejsza niż zatrudnienie na etacie.
- Nasze badanie pokazuje, że sytuacja, w której wielu pracowników w Polsce przymuszanych jest do przejścia na JDG, to mit. Tylko co piąta zapytana osoba, która ma własną działalność, mówi, że zdecydowała się ją założyć w wyniku propozycji pracodawcy. Ponad połowa ankietowanych wskazuje natomiast, że zdecydowała się na JDG, bo to przekłada się na większą elastyczność w zakresie czasu oraz miejsca pracy. Kolejne przyczyny przechodzenia na samozatrudnienie to lepsze zarobki, “bycie sobie szefem”, korzystniejsze formy opodatkowania czy możliwość zyskania różnorodnych doświadczeń zawodowych - wskazuje Tomasz Miłosz, CEO Giglike.
- Nasi rodzice zostali wychowani w przeświadczeniu, że będą pracowali całe życie w jednej firmie. Młodsze pokolenia już od lat nie boją się zmiany pracy, traktując to po prostu jako kolejny rozdział w życiu zawodowym. Tej elastyczności sprzyja właśnie gig ekonomia - dodaje.
Statystyczny polski giger ma od 25 do 44 lat, mieszka w dużym mieście (powyżej 100 tys. mieszkańców) (Fot. Shutterstock)
- W korporacjach często funkcjonują tzw. awanse poziome, a na rozmowach ewaluacyjnych regularnie zadaje się pracownikowi pytanie, czy dalej chce wykonywać te same obowiązki, czy być może chciałby zmienić dział, stanowisko. Tymczasem w mniejszych, ale stabilnych firmach, często takiej mobilności brakuje, co jest wyzwaniem dla osób ambitnych i chcących się stale rozwijać. Jeśli w danym miejscu pracy jest silna rotacja, warto rozważyć, czy jedną z jej przyczyn nie jest może brak mobilności wewnętrznej - zaznacza Artur Miernik, partner EY, lider praktyki Workforce Advisory w ramach People Advisory Services.
Warto podkreślić, że gig ekonomia ułatwia udział w rynku pracy osobom z niepełnosprawnościami, rodzicom z małymi dziećmi oraz innym grupom społecznym, które z różnych względów nie mogą się dopasować do tradycyjnych ograniczeń etatu.
Benefity na JDG? To możliwe
Pracodawcy powinni zwrócić uwagę na fakt, że 4 na 10 osób pracujących w ramach JDG wskazuje jako korzyść możliwość realizacji kilku projektów naraz, a co trzeci chwali sobie różnorodne doświadczenia zawodowe. To wskazówka dla firm, w których pracownicy często przez lata wykonują te same zadania, w efekcie czego narażeni są na wypalenie zawodowe.
JDG to jednak nie tylko same zalety. Dla 43 proc. samozatrudnionych problemem jest brak stabilności finansowej, 36 proc. badanych deklaruje wyzwania związane z administracją i obsługą księgową (tylko niespełna co trzeci mikroprzedsiębiorca samodzielnie prowadzi swoją księgowość) oraz brakiem benefitów „pracowniczych”. Niewiele mniejszy odsetek (33 proc.) wskazuje na konieczność samodzielnego pozyskiwania projektów i klientów jako trudny aspekt prowadzenia własnej działalności.
Wyzwania pracy pozaetatowej można w praktyce uzupełnić benefitami analogicznymi do tych, które otrzymują pracownicy na etacie. Niemniej jednak skonstruowanie modelu współpracy, który będzie atrakcyjny i bezpieczny dla gigera, powinno uwzględniać także wymogi prawno-podatkowe pozwalające władzom skarbowym tak samo klasyfikować faktyczne źródła jego dochodów.
Badanie pokazuje, że już 4 na 10 gigerów ma zapewnione dodatkowe benefity w ramach współprac, które realizują. Chodzi m.in. o prywatną opiekę zdrowotną (52 proc.), sprzęt (50 proc.), kartę MultiSport lub podobną (40 proc.), a nawet porady prawne (27 proc.) czy szkolenia (26 proc.).
Dziś tylko niektóre z oferowanych przez zleceniodawców świadczeń są w całości finansowane przez firmę (41 proc.). Najpopularniejszą formułą jest dzielenie kosztów z gigerem. Co ciekawe, benefity są na tyle pożądane wśród gigerów, że aż co trzeci samozatrudniony wyraża gotowość samodzielnego płacenia za nie w sytuacji, w której zleceniodawca wycofałby się z ich opłacania.
– Widać wyraźnie, że istnieje zapotrzebowanie na świadczenia pozapłacowe nawet w sytuacji, gdy nie ma się szefa i pracuje się na własnych zasadach. Tymczasem na rynku wciąż brakuje oferty świadczeń dla indywidualnych działalności – dominują przede wszystkim propozycje dla większych firm, na które cenowo rzadko stać freelancerów. Dostrzegalna jest jednak pewna grupa gigerów (ok. 10 proc.), którzy już dziś sami finansują sobie wymienione wcześniej benefity – wskazuje Tomasz Miłosz.
Polski Ład wpłynął na gigerów
Zmiany w polskim systemie podatkowym wpłynęły na preferencje gigerów, jeśli chodzi o ich rozliczenia podatkowe. Jeszcze w zeszłym roku 4 na 10 z nich wybierało rozliczenie na zasadach ogólnych (skala podatkowa), a 36 proc. sięgało po podatek liniowy. W tym roku wyraźny wzrost popularności – kosztem podatku liniowego – odnotowało rozliczanie ryczałtowe (31 proc. vs 17 proc. wskazań w zeszłym roku).
Jest to najprawdopodobniej spowodowane rosnącymi kosztami samozatrudnienia, w tym powiązaniem wysokości składki zdrowotnej z dochodem (skala podatkowa i podatek liniowy) oraz brakiem możliwości jej odliczenia od podatku. Rozliczanie ryczałtowe – zwłaszcza w branży IT – umożliwia skorzystanie z preferencyjnej stawki podatkowej wynoszącej 8,5 proc. lub 12 proc. wartości przychodu, co może okazać się znacznie korzystniejsze niż 19-proc. podatek liniowy lub skala 17 proc./32 proc. obliczana od wartości dochodu.
– Gigerzy działający w ramach współpracy B2B bardzo sprawnie poruszają się w kwestiach prawno-podatkowych. Wciąż jednak powinni zachować maksymalny poziom uwagi i ostrożności podatkowej, biorąc pod uwagę zarówno rozliczenia własne – wybór stawki, terminy, odliczenie kosztów itp. – jak i modele współpracy, które realizują. Władze skarbowe, inspekcja pracy, ZUS mogą kwestionować te rodzaje współpracy, w których sposób wykonywania zleceń nie różni się od pracy na etacie – mówi Witold Widurek, associate partner, zespół People Advisory Services, EY Polska.
– Niezwykle ważne jest więc, by zarówno gigerzy, jak i firmy oferujące im zlecenia zadbały o wszystkie formalne i praktyczne warunki pozwalające na bycie gigerem z perspektywy przepisów prawa. Prawidłowo zaprojektowane schematy współpracy dają wysoką elastyczność, wartościowe zlecenia, dostęp do specjalistów oraz bezpieczeństwo podatkowe dla każdej ze stron – podsumowuje Witold Widurek.
Bedzie ich coraz więcej
Zdaniem szefa Giglike, gigerów będzie coraz więcej. Na tę zmianę mają wpływ trzy megatrendy, które transformują rynek pracy – platformizacja, demografia i elastyczność.
- Rewolucja technologiczna zmienia dotychczasowe modele biznesowe, ale co ważniejsze, kreuje nowe sektory gospodarki. Dlatego obserwujemy niesłabnący trend platformizacji, dzięki któremu z poziomu aplikacji w każdym miejscu i o każdej porze jesteśmy w stanie zaspokoić nasze potrzeby jako konsumenci. Taki sposób działania, który jest naturalny dla konsumenta, przeniesie się do świata biznesu, wprowadzając nowe modele biznesowe oparte na działaniu z poziomu aplikacji oraz zazwyczaj na modelach subskrypcyjnych - komentuje Miłosz.
Drugi megatrend to demografia. W 2030 roku, czyli już za 8 lat, 75 proc. światowej siły roboczej będzie opierać się na generacji Y i Z (przedstawiciele roczników 1980‐2000).
- Wielu z nich dopiero niedawno weszło na rynek pracy. To osoby, które nie pamiętają czasów bez internetu. Są nastawione na ciągły rozwój i innowacje. Nie boją się zmian, traktują je bardziej jako wyzwanie niż przeszkodę. Podejmują pracę w wielu miejscach, by zdobywać doświadczenie i wykorzystywać je w kolejnej firmie. Bardzo szybko adaptują się do nowych warunków pracy. W komunikacji są bezpośredni, nie są zwolennikami formalizmu. Trudno zainteresować ich czymś dłużej, szczególnie dotyczy to pokolenia Z (osoby urodzone po 1995 roku), które nazywane jest także pokoleniem C, od angielskich słów "connect, communicate, change" - mówi Tomasz Miłosz.
Trzeci megatrend to elastyczność, która opiera się przede wszystkim na ekonomii współdzielenia i rozwiązaniach abonamentowych.
- Ekonomia współdzielenia (ang. sharing economy) zmienia nasze modele konsumpcyjne i biznesowe - już nie kupujemy samochodów za gotówkę, tylko korzystamy z najmu długoterminowego albo wręcz rezygnujemy z zakupu auta w ogóle i korzystamy z pojazdów dostarczanych przez inne firmy (np. taxi, Ubera, car sharingu czy wynajmu krótkoterminowego). Jednocześnie jesteśmy świadkami trendu, który forsuje upraszczanie modeli biznesowych. Dlatego też widzimy znaczny wzrost ofert opartych na abonamencie (subskrypcji) i nikogo już nie dziwi, że za jedną opłatą miesięczną bez ograniczeń słuchamy muzyki (Spotify) lub oglądamy filmy (Netflix). Ten model będzie się rozprzestrzeniał, bo rynek abonamentów w e‐commerce wzrasta o 100 proc. rocznie przez ostatnie 5 lat. Co więcej, obejmie on branże oraz usługi i produkty, które do tej pory oparte były na tradycyjnym modelu biznesowym, np. usługi dla firm czy też rozwiązania dla HR - wyjaśnia szef Giglike.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (8)