• Unia personalna na stanowisku prezesa Grupy Azoty i zakładów w Puławach to fundamentalna zmiana w zarządzaniu największą polską firma chemiczną.
• Wszystko wskazuje, że zamiast kolegialności, spółką będzie rządził jeden człowiek.
• Biorąc pod uwagę, plany ściślejszej konsolidacji zakładów Grupy, wydaje się to być to ze wszech miar uzasadnione.
Tym samym podkreślona została rola Puław w Grupie, a zarazem udało się uniknąć sytuacji, w której szef Puław byłby w jakiś sposób uprzywilejowany.
W skład zarządu Grupy Azoty wchodzili także prezesi Puław i Polic, pełniąc zarazem funkcje wiceprezesów. Z jednej strony chodziło o związanie spółek, z drugiej o pokazanie, że wszystkie spółki mają wpływ na los Grupy. Jednak taka sytuacja nie bardzo podobała się w ZAK-u. Kędzierzyńska spółka jest jedną z czterech największych w Grupie i nie trzeba chyba dodawać, że brak jej przedstawiciela w zarządzie Grupy delikatnie mówiąc irytował.
- Zawsze lepiej mieć swojego przedstawiciela „na górze” - komentował nam sytuację jeden ze związkowców z Grupy. Były co prawda plany dokooptowania szefa ZAK-u do zarządu Grupy Azoty, ale nie zostały zrealizowane.
Obecna sytuacja w zarządzie Grupy Azoty, jest dość klarowna. Żadna ze spółek nie ma bezpośrednio w zarządzie Grupy swojego przedstawiciela. Wyjątkiem są już wspominane Puławy, ale wynika to z faktu, że jedna i ta sama osoba jest szefem Azotów jak i Puław.
Czym mogą skutkować zmiany w sposobie zarządzania Grupą Azoty? Wydaje się, że w końcu zacznie ona tworzyć jeden podmiot, a o to wcale nie jest łatwo. Pamiętajmy, że specyfika Grupy jest duże oddalenie poszczególnych zakładów. Słabe scentralizowanie, powoduje że poważną rolę odgrywa w firmach lokalny patriotyzm, nie zawsze dobrze pojmowany. Tymczasem Grupa Azoty powinna i musi działać jako jedność. Decyzje inwestycyjne powinny być zawsze podejmowane o kryteria ekonomiki, a nie lokalnego patriotyzmu.


KOMENTARZE (0)