Resort skarbu państwa rozważa pomysł połączenia PKN Orlen, Lotosu i PGNiG. Powód? Ochrona strategicznych spółek skarbu państwa przed ewentualnymi, wrogimi przejęciami. A konsekwencje dla pracowników i rynku pracy?
- Autor:Jolanta Miśków
- •12 sty 2016 16:18

Zdania ekspertów wobec możliwego połączenia Lotosu, Orlenu i PGNiG są podzielone. Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki, chłodno odnosi się do tego pomysłu. - Zdecydowanie negatywnie go oceniam. To nie jest właściwa koncepcja zabezpieczenia interesów skarbu państwa przed wrogim przejęciem. Myślę, że są równie skuteczne (sposoby), a mniej szkodliwe dla rynku - mówi.
Z kolei Robert Gwiazdowski, przewodniczący rady Centrum im. Adama Smitha nie przekreślałby z góry takiej fuzji. - Trzeba by się tym spółkom przyjrzeć od środka i dopiero wtedy zacząć rozmawiać - stwierdza w rozmowie z wnp.pl.
O zdanie na temat fuzji Orlenu, PGNiG i Lotosu zapytaliśmy także Tomasza Chmala, eksperta ds. energetyki z Instytutu Sobieskiego. – To dobry pomysł i synergia, która będzie pozwalała na ekspansję zagraniczną, a może nawet akwizycje. Wymaga jednak wielu głębokich konsultacji z interesariuszami - mówi. - Ja wziąłbym pod uwagę uporządkowanie również aktywów chemicznych z Płocka czy Orlenu do grupy Azoty – dodaje.
A jakie byłyby konsekwencje tego niezwykłego ruchu dla dla pracowników giganta i rynku pracy w branży energetyczno-naftowej?
- Jeśli dojdzie do fuzji Orlenu, PGNiG i Lotosu, pojawi się na polskim rynku gigantyczny gracz, monopolista. To on będzie dyktował warunki pracy i płacy w sektorze paliwowo-energetycznym – ocenia Marek Śliwa, główny konsultant w zakresie energetyki z firmy Globetek Engineering Resource. – Według mnie to nie jest dobry kierunek – dodaje.
Jak podkreśla, mimo, że działalność wszystkich trzech spółek nie jest identyczna, są obszary, w których na pewno dojdzie do dublowania stanowisk – np. w działach księgowych, serwisowych, zakupów czy HR – a to oznacza, że nie wszyscy pracownicy będą potrzebni. – Wygrają najlepsi, słabsi będą musieli szukać pracy gdzie indziej. Z podobnymi konsekwencjami będą musieli się też liczyć poddostawcy – nie wszyscy przetrwają, mniejsze firmy mogą wypaść z rynku Co z ich pracownikami? – mówi Śliwa.
- Trzeba pamiętać, że jeśli mówimy np. o kadrze inżynierskiej jak chemicy, procesowcy, technolodzy czy projektanci to są to osoby o bardzo wąskiej specjalizacji, związanej z branżą rafineryjną. Jeśli będą chciały kontynuować pracę w zawodzie bez zmiany branży – to oprócz najlepszych, którymi mogą zainteresować się np. zakłady chemiczne, spożywcze czy mniejsze prywatne firmy – pozostali być może będą zmuszeni do poszukiwania pracy za granicą, która już nie jest tak chłonna dla polskich specjalistów jak kiedyś – wyjaśnia ekspert.


Słowa kluczowe
- PGNiG
- Orlen
- Lotos
- Marek Śliwa
- Globetek Engineering Resource
- Tomasz Chmal
- Instytut Sobieskiego
- Wojciech Jakóbiak
- Instytut Jagielloński
KOMENTARZE (6)