Eksperci nie są jednomyślni w swoich opiniach na temat słuszności postępowania TVN w sprawie molestowania i mobbingu i zarzutów postawionych Kamilowi Durczokowi.
Sprawę tę od ponad miesiąca śledziła cała Polska. Kamil Durczok, szef „Faktów” TVN został na początku lutego oskarżony przez tygodnik „Wprost” o molestowanie seksualne podwładnych. Choć dziennikarz od samego początku zapewniał, że nigdy nie molestował żadnej z pracownic, efekt jest taki, że dziś nie ma go już w załodze TVN – 10 marca zarząd stacji poinformował, że umowa z dziennikarzem została rozwiązana za porozumieniem stron ze skutkiem natychmiastowym.
– Dość niefortunnie się składa, że w tym samym dniu, w którym TVN przedstawia oficjalny komunikat z zakończonych prac komisji, z którego wynika, że w firmie dochodziło jednak do nadużyć, rozwiązuje umowę z Kamilem Durczokiem. W takim przypadku skojarzenie, że Durczok mógł być jednak zamieszany w sprawy molestowania i mobbingu, mimo że stacja nie podaje sprawcy – nasuwa się samo – twierdzi Artur Ragan, ekspert ds. rynku pracy z firmy Work Express.
– Coś musiało być jednak na rzeczy. Gdyby było inaczej, Kamil Durczok nie odszedłby z TVN-u tak łatwo – stwierdza z kolei Dagmara Dłużniewska, właścicielka firmy Field Research.
Przypomnijmy, od 13 lutego niezależna komisja TVN, sprawdzała, czy w stacji faktycznie dochodziło do molestowania seksualnego i mobbingu – w tym celu przeprowadziła rozmowy z 37 obecnymi i byłymi pracownikami oraz współpracownikami „Faktów” TVN.
– To ugłaskanie ofiar, próba zażegnania kryzysu. Ładnie z ich strony, ale gdyby to o mnie chodziło, to nie chciałabym odszkodowania, ale rozprawy w sądzie i sprawiedliwego wyroku – mówi Dagmara Dłużniewska, menedżerka z wieloletnim doświadczeniem i właścicielka firmy Field Research. – Teraz jest tak, że sprawca – kimkolwiek jest – może czuć się bezkarnie. Oczywiście, komisja wydała wyrok, ale to taki sąd kapturowy. Mam nadzieję, że ta sprawa nabierze jednak ram prawnych i osoba, która dopuściła się tych nadużyć stanie przed sądem – podkreśla.
Durczok twierdzi, że nie ma pojęcia, co konkretnie ustaliła komisja, dlatego nie może się w żaden sposób odnieść do oficjalnego komunikatu wydanego przez TVN. – Nie są mi znane wyniki ustaleń komisji ani ewentualne oskarżenia osób przez nią przesłuchiwanych – mówi Kamil Durczok.
Dagmarze Dłużniewskiej trudno uwierzyć, że Durczok tak naprawdę nie zna ustaleń komisji. – Być może w umowie zawartej między dziennikarzem a TVN-em pojawiła się klauzula, zgodnie z którą były już pracownik stacji nie powinien tych kwestii komentować – stwierdza. Jej zdaniem po oficjalnym komunikacie stacji, który potwierdził, że w TVN-ie faktycznie dochodziło do nadużyć, tak naprawdę wiemy niewiele więcej, niż wiedzieliśmy, kiedy prace komisji jeszcze trwały.
Fakt, że TVN nie zdradza zbyt wielu szczegółów odnośnie całej sprawy nie dziwi Artura Ragana. – TVN jest w dość szczególnym momencie, bo szuka inwestora, dlatego nie dziwię się, że komunikat zarządu jest sformułowany bardzo ostrożnie – podkreśla.
Jego zdaniem priorytetem dla stacji powinno być obecnie to, aby kolejny raz nie doszło do tego typu sytuacji. – Teraz przed TVN-em bardzo trudny moment, bo nie mogą sobie pozwolić na powtórkę z rozrywki, inaczej zafundują sobie ogromną kompromitację. A taka firma jak TVN, czy w ogóle spółka giełdowa powinna być krystalicznie czysta – mówi.
– Dlatego nadal uważam, że TVN powinien powołać jak najszybciej rzecznika pracownika, osobę zaufaną, do której pracownicy nie będą bali się zgłaszać wszelkiego rodzaju wątpliwości i podejrzeń naruszeń czy to związanych z mobbingiem, czy z dyskryminacją na każdym tle. To powinna być osoba, która zareaguje, a nie pozostawi ich samych sobie – wyjaśnia.
Na razie Markus Tellenbach, prezes TVN, przeprasza poszkodowanych pracowników i ma nadzieję, że stacja pozostanie atrakcyjnym pracodawcą.
– W imieniu zarządu spółki przepraszam osoby narażone na niepożądane zachowania w miejscu pracy 2 powiedział Tellenbach, cytowany w komunikacie. – Jestem przekonany, że po dogłębnej analizie przeprowadzonej przez komisję TVN pozostanie atrakcyjnym pracodawcą, dzięki obowiązującej w spółce polityce zero tolerancji dla niepożądanych zachowań – dodał.
W ocenie Magdaleny Zwolińskiej, bussiness unit ditector w Lighthouse Consultants, stacja jest na dobrej drodze, by odbudować swój wizerunek w oczach pracowników.
– Obowiązkiem każdego pracodawcy jest stworzenie bezpiecznego i komfortowego miejsca pracy, a jeśli w tym obszarze pojawiają się jakieś nieprawidłowości, kolejnym obowiązkiem firmy jest jak najszybsze zbadanie sprawy, wyciągnięcie wniosków i stworzenie takich narzędzi, dzięki którym w przyszłości podobne sytuacje się nie zdarzą – mówi. – Być może w oświadczeniu warto było podać więcej konkretów, opisać, na czym dokładnie mają polegać zmiany (np. uruchomienie anonimowej infolinii do zgłaszania nadużyć, stworzenie specjalnej komisji antymobbingowej rozpatrującej każde zgłoszenie, organizacja szkoleń etc.), jednak to dopiero początek żmudnej drogi do odbudowania reputacji – stwierdza.
KOMENTARZE (0)