- Mamy do czynienia z najgorszymi wynikami od dekady, a wszystko wskazuje na to, że najgorsze dopiero przed nami. Fala upadłości firm wydaje się być już nie do zatrzymania, a stosowane przez rząd rozwiązania pomocowe uruchamiane są zbyt późno - mówi dr Piotr Wolny, dyrektor biura Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.
Dyrektor biura Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie przyznaje, że informacja o wzroście liczby bankructw oraz ogłoszonych niewypłacalności nie jest żadnym zaskoczeniem. Drugi lockdown, który obserwujemy od października tylko „poprawi” statystyki przedstawione przez Monitor Gospodarczy. Jak mówi ekspert Izby wiele wskazuje na to, że większość firm spośród tysiąca, które ogłosiły niewypłacalność w tarapaty finansowe popadła wiosną, a jesień była tylko przysłowiowym gwoździem do trumny.
- Nie zamyka się gospodarki lub jej części, gdy nie ma się pieniędzy! Coraz większe kłopoty występują w transporcie oraz w sektorze hotelarstwa i gastronomii, czy branży rozrywkowej. Spowolnienie także odczuwalne jest w sektorze budownictwa. Jak wskazują najnowsze dane produkt krajowy brutto (PKB) niewyrównany sezonowo w III kwartale 2020 roku zmniejszył się realnie o 1,6 proc. rok do roku. To już kolejny kwartał na minusie. To oznacza nic innego jak głęboki kryzys i efekt kuli śnieżnej. Kuli, która się toczy i powoli nabiera rozpędu. Tutaj potrzeba zdecydowanych działań ponad podziałami, by ratować gospodarkę. Dodatkowo bardzo wysoka inflacja i osłabiający się złoty osłabiają aktywność konsumencką. Konsumpcji nie sprzyja też dalsze przedłużenie części obostrzeń, w tym dalsze zamrożenie turystyki. Chociażby już dziś wiemy, że ferii zimowych nie będzie - komentuje dr Piotr Wolny, dyrektor biura Północnej izby Gospodarczej w Szczecinie.
Jego zdaniem przyjęta przez rząd Tarcza 6.0 nie jest wystarczająca i pomija wiele branż. Jest niekompletna i nie jest w stanie zapobiec upadkom wielu firm, a co za tym idzie wzrostowi bezrobocia.
- To samonapędzająca się spirala. Rząd w sposób miękki zamyka firmy, pozwala im działać, ale nakłada takie ograniczenia, że ta działalność jest nieopłacalna. Jeśli chcemy zapobiec fali upadłości, to zamykając poszczególne branże, państwo powinno zagwarantować środki na ochronę miejsc pracy i koszty stałe - dodaje dyrektor Wolny.
Sytuacja dużo gorsze, niż dane
Statystyki dotyczące niewypłacalności zaprezentowane przez Monitor Gospodarczy mogą wydawać się nie tak złe. Tysiąc upadłości w niecały rok w czasach kryzysu? Brzmi nawet pokrzepiająco. Prezes Grupy Averto, firmy windykacyjnej przekonuje: nic bardziej mylnego.
– Niewypłacalność ogłaszana jest zwykle przez dużą firmę, w której interesie jest wejście np. w układ zbiorowy z wierzycielami. Należy założyć, że na jedną firmę, która ogłosiła niewypłacalność przypada dziesięć mniejszych podmiotów, które nie dostawały wynagrodzenia za pracę lub za towar. Ile z nich upadnie? Większość, ale to będą upadki w ciszy, zwykle nawet nieujmowane w statystykach gospodarczych. Jestem przekonana, że skala bankructw będzie rosła – mówi Małgorzata Marczulewska.
Kiedy więc mówimy o niewypłacalności? – Kiedy bieżące zobowiązania przewyższają znacząco przychody i jest to sytuacja niewynikająca z incydentalnego kryzysu – dodaje.
Czytaj więcej: Rekordy w e-commerce i logistyce. Pracownicy pilnie poszukiwani
Jakie firmy mają największy problem z niewypłacalnością? Eksperci wskazują dwie branże: budownictwo i turystyka. To branże kryzysowe obecnie.
- Budownictwo nadal ma przyzwoitą koniunkturę, ale jeżeli dojdzie tutaj do jakiejś wyrwy np. upadku dewelopera to straty odczuwalne są również u dostawców materiałów budowlanych czy w firmach, które bezpośrednio zajmują się prowadzeniem inwestycji. W budownictwie siatka zależności jest najściślej ze sobą powiązana – wyjaśnia Katarzyna Michalska, doradca gospodarczy z Centrum Doradztwa Gospodarczego Kiżuk&Michalska.
Jak dodaje, podobnie jest z turystyką. Hotele, usługi wellness, gastronomia, tour-operatorzy, firmy transportowe, kiedy jeden element układanki się przewróci to tracą wszyscy.
- Zgłosiła się do nas firma zajmująca się dzierżawieniem powierzchni w hotelach pod usługi kosmetyczne. Ich lockdown nie dotyczy, ale kto będzie korzystał z masaży i zabiegów piękności w pustym hotelu? Mamy do czynienia z poważnym kryzysem gospodarczym i nie należy go ignorować - mówi Katarzyna Michalska.
Obostrzenia - aktualne informacje
Rząd w sobotę (21 listopada) przedstawił plan 100 dni solidarności w walce z COVID-19. - W ramach prac przygotowaliśmy trzy projekty rozporządzeń w sprawie ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii. To trzy warianty obostrzeń, po które będziemy sięgać w zależności od rozwoju sytuacji - czytamy w rządowym komunikacie.
Projekty rozporządzeń dotyczą trzech etapów: tzw. etapu odpowiedzialności (będzie obowiązywał od 28.11. do 27.12); etapu stabilizacji, czyli powrotu do podziału Polski na trzy nowe strefy - czerwoną, żółtą i zieloną (najwcześniej od 28.12 - zależnie od sytuacji epidemicznej); kwarantanny narodowej (która zostanie wprowadzona w ostateczności, kiedy trzeba będzie natychmiast i radykalnie ograniczyć transmisję wirusa w społeczeństwie).
Etap odpowiedzialności będzie obowiązywał od 28 listopada do 27 grudnia. Od 28 listopada przywrócone zostanie funkcjonowanie sklepów i usług w galeriach i parkach handlowych w ścisłym reżimie sanitarnym; będzie obowiązywał limit osób - maksymalnie 1 osoba na 15 m2. Nadal będzie będzie obowiązek zasłaniania w przestrzeni publicznej nosa i ust. Przy wejściu do sklepu należy pamiętać o zdezynfekowaniu rąk lub używaniu rękawiczek ochronnych podczas całych zakupów. Natomiast usługi gastronomiczne czy kluby fitness i siłownie nadal zostają zamknięte.
KOMENTARZE (0)