Rodowód większości polskich firm rodzinnych jest związany z transformacją ustrojową i narodzinami kapitalizmu. Oznacza to, że przedsiębiorcy, którzy na początku lat 90. zakładali własny biznes dziś zbliżają się do decyzji o zakończeniu kariery zawodowej. Stają wówczas przed dylematem, komu przekazać rodzinny biznes. I zaczyna się problem.
Przedsiębiorcy muszą pokonać barierę psychologiczną, by przekazać swoją firmę, tworzoną przez dwie dekady ciężkiej pracy, w inne ręce. - Przedsiębiorcy często traktują własną firmę jak swoje dziecko - mówił Sławomir Łuczak, partner szef praktyki firm rodzinnych w kancelarii Sołtysiński Kawecki Szlęzak.
Najprostszym rozwiązaniem byłoby przekazanie firmy następnemu pokoleniu, ale nie zawsze jest to możliwe. Dzieci właścicieli biznesu nie zawsze potrafią i nie zawsze też chcą się nim zająć. Dyskutowano o tym podczas sesji „Finansowanie rozwoju firm prywatnych i rodzinnych” w Trakcie Wschodniego Kongresu Gospodarczego w Białymstoku.
– Z naszych badań wynika, że studenci po ukończeniu studiów nie garną się do przejmowania firm rodzinnych. Tylko około 10 proc. deklaruje taką ewentualność. Znacznie więcej – bo 20 proc. chce otworzyć własny biznes – twierdzi Nina Dobrzyńska wiceprezes Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. – U naszych klientów często widzimy problem tzw. osieroconych spółek. Dzieci nie chcą przejmować tego biznesu, bo nie chcą pracować tyle ile pracowali ich rodzice. Bywa również, że wybierają inną ścieżkę rozwoju – potwierdza Sławomir Łuczak.
Co w takiej sytuacji zrobić?
- Możemy poszukać inwestora. Musimy zdecydować, czy będzie to inwestor branżowy, czy kapitałowy. Branżowy może pchnąć spółkę na nowe tory, ale będziemy musieli podzielić się władzą w firmie. Przy kapitałowym możemy ustalić bardziej pasywne formy uczestnictwa w spółce. Pamiętajmy jednak, że np. fundusze private equity nie zadowolą się udziałem na poziomie 10-20 proc., chcą mieć większy, a wraz z tym większą kontrolę – podpowiada Sławomir Łuczak.
Przedsiębiorcy często traktują własną firmę jak swoje dziecko - mówił Sławomir Łuczak, partner szef praktyki firm rodzinnych w kancelarii Sołtysiński Kawecki Szlęzak. Fot. PTWP
- Z moich rozmów z przedsiębiorcami, którzy rozpoczynają proces sukcesji wynika, że w przypadku inwestora branżowego włączają się mechanizmy rywalizacyjne: jak ktoś, z kim przez lata konkurowałem, może wejść do mojego biznesu. W przypadku private equity są natomiast obawy, ze przyjdzie ktoś, kto się na tym nie zna – dodaje Piotr Woźniakowski, wicedyrektor praktyki firm rodzinnych w PwC.
Jeżeli jednak właściciel firmy nie zdecyduje się na przekazanie władzy, to w przypadku jego śmierci może to oznaczać również koniec firmy. Dlatego Polska Agencja Rozwoju przedsiębiorczości zapowiada uruchomienie programu doradczo-szkoleniowego, którego celem jest wsparcie firm rodzinnych w procesie sukcesji.
– Nie chcemy, by firma upadała ze śmiercią właściciela – tłumaczyła Nina Dobrzyńska, wiceprezes PARP. – Będziemy przygotowywać plan sukcesji dostosowany do danej firmy. W przyszłym roku wybierzemy pięciu operatorów programu dla całej Polski. Przewidujemy że wsparciem obejmiemy około 1000 firm przez dwa lata. Jest ogromne zainteresowanie tym projektem – wyjaśniała wiceprezes PARP.
Pewne rozwiązanie tej kwestii może przynieść przygotowywana obecnie przez resort rozwoju ustawa o sukcesji firm rodzinnych. – To świetnie, że ustawa powstaje, bo dotąd ze śmiercią przedsiębiorcy umierała też jego firma. Spadkobiercy byli postawieni w bardzo ciężkiej sytuacji – tłumaczył Piotr Woźniakiewicz. – Prosty przykład: prowadzenie sklepu monopolowego w ramach jednoosobowej działalności. W przypadku śmierci właściciela, zanim spadkobiercy zdołają odtworzyć wszelkie potrzebne koncesje i zezwolenia, tego biznesu już nie ma – mówił ekspert z PwC.
Co zmienia nowa regulacja?
Wprowadza instytucję zarządcy sukcesyjnego, który prowadzi firmę po śmierci przedsiębiorcy. – Może to być spadkobierca lub jeden ze spadkobierców. Może być wynajęty menedżer. Nie może on wprawdzie podejmować strategicznych dla firmy decyzji, ale zapewnia jej bieżące funkcjonowanie, pracownicy mogą dalej pracować, przedsiębiorstwo nie znika z rynku – mówił Woźniakiewicz.
Jego zdaniem te regulacja może ułatwić funkcjonowanie firmom rodzinnym także dlatego, że kontrahenci czy nawet finansujące banki będą łaskawszym okiem patrzeć na taką firmę, mając większą pewność, że po śmierci właściciela ona przetrwa i będzie mogła nadal regulować swoje zobowiązania.
Potwierdza to Piotr Matwiej, doradca zarządu Związku Banków Polskich, podkreślając jednocześnie, że w przypadku kredytowania firm rodzinnych banki muszą wziąć pod uwagę trzy aspekty: finansowanie samej firmy rodzinnej, właściciela firmy i firmy, która wymaga dodatkowego wsparcia. - Tylko wzajemna współpraca i spokojna rozmowa może pomóc by przedsiębiorca miał poczucie realizowania swojego celu – podkreślał Matwiej.
Sektor finansowy nie będzie miał problemów z finansowaniem rozwoju firm rodzinnych.
– Mamy 1,3 bln zł udzielonych kredytów, z czego 205 mld zł trafiło do małych i średnich firm – stwierdził Matwiej. Firmy rodzinne mogą też liczyć na wsparcie z innych źródeł.
Nina Dobrzyńska podkreślała, że firmy rodzinne mogą liczyć na wsparcie w ramach codziennej działalności PARP, chociaż dotychczas Agencja nie miała programów dedykowanych właśnie firmom rodzinnym. - W zależności od definicji mamy w Polsce od 200 tys. do miliona firm rodzinnych. Szacujemy, że bliższa prawdy jest raczej ta druga liczba. Żaden system finansowania nie jest zatem w stanie objąć całości firm rodzinnych – powiedziała wiceprezes PARP.
Będziemy przygotowywać plan sukcesji dostosowany do danej firmy. W przyszłym roku wybierzemy pięciu operatorów programu dla całej Polski. Przewidujemy że wsparciem obejmiemy ok 1000 firm przez dwa lata. Jest ogromne zainteresowanie tym projektem -wyjaśniała Nina Dobrzyńska, wiceprezes PARP.
Ponieważ niejako z definicji pomagamy małym i średnim przedsiębiorstwom, a to w większości są właśnie firmy rodzinne, możemy więc powiedzieć, że trzy czwarte naszego finansowania dotyczy właśnie firm rodzinnych – twierdzi Nina Dobrzyńska.
Problem od strony firm rodzinnych
– Finansowanie jest materią bardzo wrażliwą, delikatną, wymagającą utrzymywania doskonałych relacji i te relacje procentują. Jesteśmy firmą handlową – żeby zwiększyć obroty, potrzebujemy większego kapitału – mówi Bogdan Rogaski, prezes firmy Barter. Jego zdaniem w zabezpieczeniu finansowania kluczowa jest dywersyfikacja jego źródeł. Opieramy naszą strategię na korzystaniu z jak największej ilości źródeł finansowania, żeby nie być uzależnionym od jednego. Nawet jeśli chodzi o kredytowanie bankowe, zawsze staramy się utrzymywać relacje z kilkoma bankami – podkreślał prezes Barter.
Nieco inną drogę przeszedł Eugeniusz Łuniewski, współwłaściciel Zakładów Mięsnych Łuniewscy. – Na początku finansowaliśmy się w bankach spółdzielczych. Później przed wejściem do UE potrzebowaliśmy większego kapitału, zbyt dużego dla banku spółdzielczego i wtedy zaczęliśmy współpracę z BGŻ – wspominał Łuniewski. Zaczęliśmy budować też swój kapitał. W tej chwili w małym procencie finansujemy się z zewnątrz, staramy się pozyskiwać kapitał z własnych środków - mówił.
Paged dla odmiany szukał finansowania poprzez giełdę, zaistniał na parkiecie, ale dziś się wycofuje. – Giełda się sprawdziła – zapewnia Tomasz Modzelewski, prezes firmy, podkreśla jednak, że przez dwie dekady zmienił się zupełnie model jej funkcjonowania. – W tej chwili tego typu holdingi jak nasz są wyceniane na giełdzie z dużym dyskontem. Wydaje się , że to jest czas, by z giełdy zejść. Mamy sporą nadpłynności finansową, możemy też finansować się z tańszych źródeł – mówi prezes Pagedu.
Paged dla odmiany szukał finansowania poprzez giełdę, zaistniał na parkiecie, ale dziś się wycofuje. - Giełda się sprawdziła - zapewnia Tomasz Modzelewski, prezes Pagedu. Fot. PTWP
Wszyscy przedstawiciele firm rodzinnych przyznawali jednak, ze mniejsze firmy mogą mieć problem z uzyskaniem finansowania. - W warstwie firm rodzinnych problemem nawet nie jest to, że finansowanie jest niedostępne, tylko firmom brak czasu, by się zorientować, z czego można skorzystać. Jest więc problem skutecznego informowania o ofercie. Tylko 5 proc. małych i średnich firm stwierdziło, że dostępność kredytu jest większa. Z drugiej strony sektor bankowy szuka klientów. Nie wiadomo, czy to problem pośredników, instytucji toczenia biznesu. Będziemy się starali szukać rozwiązań – podsumowała Nina Dobrzyńska.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (0)