Choć obserwujemy skuteczniejszą efektywność urzędów ułatwiających legalną pracę migrantom zarobkowym z Ukrainy, a także coraz większą atrakcyjność benefitów pozapłacowych oferowanych przez pracodawców, może to nie wystarczyć, by powstrzymać odpływ Ukraińców z Polski.
Polska przynała prawo do legalnego pobytu już 635 tys. osób. To o blisko 200 tys. więcej pozwoleń niż w Niemczech (544 tys.) czy Wielkiej Brytanii. We Francji i Hiszpanii te liczby są dużo mniejsze (265 i 260 tys.). Ponadto z danych Eurostatu wynika, że Polska bije rekordy wśród państw wydających pozwolenia na pracę (blisko 330 tysięcy). Obecnie największą liczbę przyjezdnych do Unii Europejskiej stanowią obywatele Ukrainy (527 tys.). Aż 78 procent z nich trafia właśnie do Polski. Na kolejnym miejscu znaleźli się Chińczycy i Hindusi (206 i 197 tys.), którzy wybierali najczęściej pobyt w Wielkiej Brytanii.
Choć Polska przyjmuje ich najwięcej, wciąż ma do czynienia z dwoma problemami, które mogą sprawić, iż „nasi” cudzoziemcy z Polski uciekną. W tym ci najatrakcyjniejsi dla pracodawców, czyli najtańsza siła robocza. To wciąż relatywnie niższe zarobki od tych w Niemczech czy Francji oraz brak dobrej polityki państwa w zakresie kształtowania migracji.
Płaca minimalna w Niemczech wzrosła w 2019 r. do 1 557 euro miesięcznie, co oznacza, że jest trzykrotnie wyższa od tej w Polsce. Życie u naszego zachodniego sąsiada też jest droższe, ale wciąż to tam bardziej opłaca się mieszkać. Tańsze życie Ukraińcy znaleźć mogą na Słowacji i w Czechach, za to wyższe są tam zarobki. Szacuje się, że nawet o 10-15 proc. Polscy pracodawcy mają więc z kim konkurować.
Jeśli chodzi o administrację, w naszym kraju brakuje sprawnej, rzetelnej i terminowej obsługi, co jest spowodowane m.in. problemami kadrowymi w urzędach i niewystarczającym finansowaniem ich działalności - zauważyła Najwyższa Izba Kontroli w niedawno opublikowanym raporcie. Czas legalizacji pobytu cudzoziemców w ciągu czterech lat wydłużył się ponad trzykrotnie - z 64 do 206 dni. W skrajnym przypadku cudzoziemiec na wydanie decyzji czekał ponad trzy lata - informuje Najwyższa Izba Kontroli.
Pewien okres przygotowania do przyjmowania migrantów zarobkowych po prostu przespaliśmy. Jak pokazała kontrola NIK, administracja publiczna w latach 2014-2018 nie była przygotowana pod względem proceduralnym i technicznym do sprawnej obsługi licznie napływających do Polski cudzoziemców.
Światełko w tunelu
A jednak z dnia na dzień jest coraz lepiej, co potwierdza Andrzej Drozd z Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej. - Na pewno mamy do czynienia z coraz większą świadomością, przede wszystkim wśród polskich pracodawców, jak i agencji zatrudnienia, tych pośredniczących i tych będących pracodawcami, że takie zjawisko jest i że ono się nasila – mówi serwisowi PulsHR.pl.
Obcokrajowców poszukujących pracy w Polsce do wyboru naszego kraju przekonują nie tylko zarobki. Pracownicy z zagranicy, podobnie jak Polacy, zwracają uwagę na atrakcyjność benefitów pozapłacowych oferowanych przez pracodawców. - Ten pakiet socjalny związany z pracą jest na pewno coraz bardziej atrakcyjny dla pracowników z zagranicy – podkreśla Drozd.
- Ukraińcy decydują się na emigrację głównie z powodów ekonomicznych. Zarabiają, by podnieść jakość nie tylko swojego życia, ale także swoich najbliższych, którzy zostali na Ukrainie. Z tego powodu ważne są dla nich benefity, które pozwalają im możliwie jak najwięcej zaoszczędzić. Ze względu na niedobory siły roboczej na rynku pracy oraz na wyższe wynagrodzenia za granicą pracodawcy powinni w możliwie jak największym stopniu dopasować benefity pozapłacowe do oczekiwań swoich pracowników, by zatrzymać ich na dłużej – mówi Tomasz Dudek z OTTO Work Force Polska.
Związek pracodawców BCC już w czerwcu 2019 roku proponował listę konkretnych działań. Apeluje też do rządu o podjęcie pilnych działań, by zatrzymać w Polsce pracowników z zagranicy i zachęcić nowych do naszego rynku pracy.
- Mamy jeszcze trochę czasu, żeby się nad tym zastanowić i podjąć jakieś kroki, zarówno legislacyjne, jak i społeczne. Pomyśleć o tych wszystkich motywatorach, które będą w przyszłości działać na naszą korzyść i skłonią Ukraińców do pozostania w Polsce, a nie wyjazdu do Niemiec czy innych krajów Europy Zachodniej – mówił wówczas w rozmowie z serwisem PulsHR.pl Andrzej Drozd. Pytany o to dzisiaj mówi, że w jego opinii widać niewielką poprawę w pracy urzędów. - Rewelacji nie ma, ale obserwujemy większą elastyczność. Może ona nie przekłada się w stu procentach na sukces, widać jednak dużo lepsze wykorzystanie tych zasobów, które mają urzędy pracy czy określone wydziały do spraw zatrudniania cudzoziemców – mówi Andrzej Drozd. - Kolejki wciąż są, czas oczekiwania pozostał długi, niemniej jednak z naszych obserwacji wynika, że coraz częściej zarządzający tymi instytucjami starają się maksymalnie wykorzystać swoje kadry. Tak, by proces był bardziej efektywny.
Polska gościnność to za mało
W 2020 roku na pracowników spoza Unii otworzy się rynek niemiecki. To już za kilka miesięcy. Konsekwencje odpływu pracowników do naszego zachodniego sąsiada odczuje głównie branża techniczna i budowlana. Może to oznaczać spory problem dla polskiej gospodarki. Jak wyliczył „SE”, do 2025 roku w Polsce tylko w tych branżach potrzebnych będzie aż 2,5 mln pracowników.
Choć media piszą, że nad niemiecką gospodarką wiszą od jakiegoś czasu czarne chmury, oznaczać to może również, że zachodni urzędnicy zdecydują się na ułatwienie procesu legalizacji pobytu migrantów zarobkowych (w Niemczech do pracy potrzebnych jest blisko 2 mln rąk). Podobnie dzieje się z Wielką Brytanią. Rynki wciąż przyglądają się sytuacji, która urodzi się wraz z brexitem.
Świadome zagrożenia Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zapewnia, że nie ma zagrożenia masowego odpływu Ukraińców. Jednocześnie przyznaje, że potrzebne są przepisy, które umożliwią skuteczne zatrudnianie pracowników z zagranicy.
- Konieczne jest przygotowanie rozwiązań w perspektywie długookresowej, które zagwarantują Polsce odpowiednią podaż pracowników z zagranicy – przekonuje Mirosław Przewoźnik z MRPiPS. Resort przyznaje, że podejmowane przez ministerstwo działania „nie będą w stanie uzupełnić wszystkich niedoborów na rynku pracy”.
Odpływ Ukraińców wyjątkowo wpłynąłby na kondycję naszego kraju. Między innymi na tempo rozwoju Polski, które wciąż jest bardzo wysokie i chcemy, by utrzymywało się przez najbliższe lata. Ponadto mamy też fatalną sytuację demograficzną, która wciąż się pogłębia. - Należy też pamiętać, że jesteśmy jednym z największych eksporterów siły roboczej z Polski do innych krajów. I ten proces również trwa. To nie jest jakaś stara historia sprzed lat. W związku z tym rynek pracy będzie tworzyć wymogi absorpcji pracowników z innych krajów - mówi Andrzej Drozd.
Polskie benefity i lekko zwiększona efektywność urzędniczych kadr mogą więc nie wystarczyć, by zatrzymać Ukraińców. Motywatorów musi być więcej.
KOMENTARZE (5)