- Napięta sytuacja we Francji wywołana zapowiedzą podwyższenia wieku emerytalnego spowodowała, że temat odżył również w Polsce.
- Politycy zapytani o plany związane z tym zagadnieniem zapewniają, że nie zamierzają wydłużyć czasu pracy Polakom.
- Eksperci nie mają złudzeń, że powinniśmy to zrobić. Nasze emerytury już teraz są niskie, a będą jeszcze niższe. Tak zwana stopa zastąpienia, czyli relacja wysokości przyszłej emerytury do obecnej pensji w 2070 roku ma wynieść nieco ponad 20 proc.
Zapowiedziany przez premier Elisabeth Borne plan podniesienia wieku emerytalnego polega na przesunięciu progu przejścia na emeryturę z 62 do 64 lat. Pomysł nie przypadł do gustu zdecydowanej większości Francuzów, którzy tłumnie ruszyli na ulice. Protestują związkowcy, politycy z opozycyjnej lewicy i skrajnej prawicy, a wedle statystyk plan ten nie ma poparcia około dwóch trzecich Francuzów. Temat jest więc otwarty i ma zostać poddany pod ponowną dyskusję w parlamencie. Rząd natomiast obawia się wybuchu zamieszek na tym tle.
Wiek emerytalny w Polsce do zmiany? W roku wyborczym na pewno nie
Także w Polsce w ostatnich dniach temat wieku emerytalnego pojawił się w przestrzeni publicznej. Nie powinno to nikogo dziwić, bowiem mamy rok wyborczy. Temat wieku emerytalnego jest obligatoryjnym punktem dyskusji. Od 1 października 2017 roku wiek emerytalny wynosi 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Wcześniej wszyscy, bez względu na płeć, mieliśmy pracować do 67. roku życia. Co z tym planują zrobić politycy?
Rzecznik rządu Piotr Müller kilka dni temu przypomniał, że kiedy PiS objęło władzę w Polsce, zgodnie z zapowiedzią obniżyło wiek emerytalny z 67 lat do 65 dla mężczyzn i 60 dla kobiet.
- My te przepisy obniżające wiek emerytalny, które wprowadziliśmy, zostawiamy, nie ruszamy ich - zapewniał podczas spotkania z dziennikarzami. Stwierdził też, że jeśli PO dojdzie do władzy, to bez względu na to, co mówią dziś politycy, po wygraniu wyborów może znów pokusić się o podwyższenie wieku emerytalnego. Dokładnie tak samo, jak zrobiło w 2012 roku.
Jednak także szef głównej partii opozycyjnej Donald Tusk zapewnia, że jeśli jego partia wygra, to nie podniesie wieku emerytalnego.
- Niezależnie od liczby argumentów nie ulega wątpliwości, że większość opinii publicznej w Polsce była sceptyczna wobec reformy, którą w 2012 r. przeprowadził rząd PO-PSL. Przyszli polscy emeryci i emerytki chcą sami decydować, kiedy przechodzić na emeryturę, więc sprawę uważam za zakończoną (...) Nie będziemy podnosić wieku emerytalnego po wygranych wyborach - zadeklarował niedawno Donald Tusk.
Demografia nie pozostawia złudzeń - musimy pracować dłużej
Prezes Instytut Emerytalnego Antoni Kolek nie ma złudzeń, że żadna partia polityczna nie podniesie wieku emerytalnego w najbliższych latach, obawiając się populistycznych haseł i sprzeciwu społecznego, co wcale nie oznacza, że nie powinniśmy pracować dłużej.
- Wiek emerytalny w Polsce powinien być podnoszony i zrównany. Jednak najważniejsze, żeby został odpolityczniony i nie był przedmiotem targów i licytacji politycznych w kampanii wyborczej - uważa Kolek. Dopytywany o konkretną granicę możliwości zakończenia pracy, mówi tak:
- Jeśli chodzi o wiek, który powinien obowiązywać, to 67 lat dla obu płci było dobrym rozwiązaniem. Stopniowe podnoszenie wieku emerytalnego było właściwe i oznaczało, że 67 lat w przypadku kobiet zostanie osiągnięte dopiero w 2040 roku, dla mężczyzn - zgodnie z założeniami wcześniejszej reformy - miało obowiązywać od 2020 roku - precyzuje.
Za tym, że powinniśmy pracować dłużej, przemawia demografia, która w kwestii starzenia się społeczeństwa jest nieubłagana. Według spisu powszechnego z 2021 roku liczba Polaków aktywnych zawodowo kurczy się, a przybywa Polaków w wieku powyżej 54 lat. I to w zastraszającym tempie, bo w ciągu 10 lat liczebność Polaków w wieku produkcyjnym spadła o 2,2 miliona. A to jest ogromnym wyzwaniem dla systemu emerytalnego.
Dzisiejsi trzydziestolatkowie dostaną głodowe emerytury
Z wyliczeń przedstawionych w 2021 roku przez ZUS wynika, że dzisiejsi trzydziestolatkowie czy dwudziestolatkowie będą mieli spory problem, by na emeryturze związać koniec z końcem.
Zakład oszacował, że w 2030 roku relacja średniej emerytury do przeciętnej płacy wyniesie ponad 48 proc. Oznacza to, że za siedem lat przeciętna wysokość emerytury będzie oscylowała w okolicy połowy wynagrodzenia. W kolejnych latach będzie tylko gorzej. Pracownicy, którzy przejdą na emeryturę w 2040 roku, otrzymają średnio 37,9 proc. przeciętnej pensji. W 2050 roku będzie to już tylko 29 proc., zaś w 2060 roku stopa zastąpienia (relacja wysokości przyszłej emerytury do obecnej pensji) wyniesie tylko jedną czwartą kwoty średniej płacy. W 2070 roku emeryci otrzymają 23 proc. przeciętnego wynagrodzenia.
By pokazać, o jakich kwotach mówimy, weźmy ostatnie dane GUS-u. Pracownik, który teraz zarabia przeciętną pensję (w grudniu 2022 wyniosła ona 7329,96 zł brutto), przechodząc na emeryturę w 2027 roku, otrzyma 1685,67 zł brutto. Emerytury będą więc tak niskie, że nie będziemy mieć wyjścia. Bez dodatkowego dochodu, zabraknie na życie.
Antoni Kolek zaznacza, że sam wzrost liczby osób w wieku produkcyjnym nie przekłada się bezpośrednio na wysokość świadczeń.
Imigranci uratują nasze emerytury?
- Wysokość świadczeń zależy od odprowadzonych składek, więc sama poprawa demografii nie spowoduje, że emerytury będą w przyszłości wyższe, ale daje podstawę, by sądzić, że produkt narodowy brutto będzie na tyle duży, że pozwoli na podzielenie się nim pomiędzy pokoleniem osób pracujących a osób w wieku poprodukcyjnym - wyjaśnia. Dodaje, że Polska powinna mieć ofertę dla młodych ludzi z innych państw UE na tyle kuszącą, aby chcieli i aby opłacało im się osiedlać i pracować w Polsce. Nie tylko imigranci ze Wschodu, ale także osoby z państw "starej UE" powinny chcieć osiedlać się w Polsce.
Kolejnym elementem emerytalnej układanki jest Krajowy Plan Odbudowy (KPO). Jednym z kamieni milowych, czyli zmian, które mamy wprowadzić, by otrzymać pieniądze z Unii Europejskiej, jest podniesienie efektywnego wieku emerytalnego.
Jak tłumaczyła minister rodziny Marlena Maląg, za tym stwierdzeniem nie kryje się podwyższenie wieku emerytalnego, a wprowadzenie szeregu rozwiązań, które zachęciłyby seniorów do pozostania dłużej na rynku pracy i podjęcia aktywności zawodowej po osiągnięciu ustawowego wieku emerytalnego.
- Porozumienie z Komisją Europejską w sprawie Krajowego Planu Odbudowy nie zakłada podwyższenia wieku emerytalnego. Chodzi o dłuższą aktywność zawodową seniorów - tłumaczyła minister Maląg.
Chodzi dokładnie o takie działania, jak np. wprowadzenie PIT-0 dla seniorów, dzięki któremu pracujący seniorzy, którzy czasowo zrezygnują z pobierania emerytury, będą zwolnieni z PIT do ok. 85,5 tys. zł.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (212)