Polacy częściej zmieniają pracę, bo chcą, niż muszą - wynika z 22. edycji badania "Monitor Rynku Pracy" Randstad. Dlaczego się na to decydują?
Jak wynika z opublikowanego w poniedziałek (25 stycznia) badania, które zostało przeprowadzone w styczniu 2016 r. wśród ponad 800 respondentów, końcówka roku 2015 była optymistyczna na rynku pracy.
- 45 proc. zadeklarowało, że zmiana pracy nastąpiła w efekcie znalezienia pracy o lepszych warunkach, 31 proc. wskazało osobiste pragnienie zmiany, a 19 proc. - niezadowolenie z poprzedniego pracodawcy - wyjaśnia Bulik.
Jak wynika z badania, wskaźnik rotacji - czyli odsetek badanych, którzy zmienili pracę w ciągu minionych sześciu miesięcy - obniżył się o 2 punkty procentowe, do poziomu 24 proc.
Powściągliwość oceny przyszłego roku oraz własnych szans na rynku pracy wiąże się z tym, jak pracownicy postrzegają trudności pracodawców w znalezieniu odpowiednio uzdolnionych kadr.
W naszym kraju 54 proc. badanych uważa, że ich zakłady pracy mają z tym problem – na starym kontynencie średnia wynosiła 55 proc., a np. w Niemczech – 65 proc.
Podobnie jeden punkt poniżej przeciętnej europejskiej wskazywało, że ich pracodawcy największy kłopot mają z pozyskaniem ludzi z wykształceniem w zakresie nauk ścisłych, technologii, inżynierii i matematyki (41 proc.) – dla porównania we Włoszech było to 53 proc. Mimo to 55 proc. badanych deklarowało, że gdyby miało 18 lat, kształciłoby się w tych właśnie kierunkach, z kolei 61 proc. specjalizowałoby się w technologiach cyfrowych lub internetowych.
- Niesłabnący już od lat popyt na inżynierów czy specjalistów nowoczesnych technologii jest faktem, stąd przekonanie, że absolwent takiego kierunku studiów byłby przez firmy rozchwytywany. Należy jednak pamiętać, że w gospodarce potrzebujemy też całej gamy innych zawodów i nie-inżynierowie też mają głos na rynku pracy. Dodatkowo, obecnie nawet ważniejsze niż wykształcenie, jest odpowiednie doświadczenie zawodowe i tzw. miękkie kompetencje, np. umiejętności pracy w grupie, komunikowania, elastyczności w realizacji zadań, którymi może wykazać się kandydat. Na wielu stanowiskjach to one decydują o zatrudnieniu danej osoby – komentuje Bulik.
Lęk o miejsca pracy
Rozwój technologii i jej wpływ na rynek pracy znajduje odbicie także w lęku odnośnie automatyzacji, która może wpływać na redukcję liczby miejsc pracy, zmianę ich charakteru lub eliminację całych zawodów. Aż 34 proc. badanych przewiduje, że wykonywana przez nich praca zostanie zautomatyzowana w przeciągu 5-10 lat.
Warto nadmienić, że w II kwartale 2014 roku zaniku wykonywanego zawodu na skutek postępu technologicznego w okresie kilku lat spodziewało się 21 proc. respondentów. Na tle Europy Polacy należą do najbardziej zaniepokojonych postępami automatyzacji. Większe obawy sygnalizują jedynie Hiszpanie (42 proc.) i Włosi (44 proc.).
- Pośród badanych krajów europejskich Polska ma najniższe całkowite koszty pracy – Międzynarodowa Organizacja Pracy szacuje je na 8,3 euro na godzinę, 5,5-krotnie niżej niż w Niemczech. Niskie koszty pracy – przez ostatnie ćwierćwiecze stanowiące atut naszej gospodarki, przynajmniej dla eksporterów i inwestorów zagranicznych – nie sprzyjają inwestycjom w nowoczesne środki produkcji, w tym w jej automatyzację. Proces wyposażania miejsc pracy w najnowsze narzędzia przebiegał więc u nas wolniej niż w większości krajów, gdzie praca jest droższa. Mając więcej do nadrobienia, mamy indywidualnie większe powody do niepokoju – ocenia Łukasz Komuda, ekspert rynku pracy.
Jak przewiduje Grzegorz Baczewski, ekspert Konfederacji Lewiatan, w 2016 r. poprawa sytuacji na rynku pracy może do pewnego stopnia zostać wstrzymana przez wysoki poziom nieufności co do skutków planowanych regulacji.
- Większość zapowiadanych przez rząd zmian, jak: wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej w umowach cywilnych na poziomie 12 zł brutto za godzinę, wzrost płacy minimalnej do 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia; pełne oskładkowanie wszystkich umów i samozatrudnienia; likwidacja umów cywilnych itp. może być niekorzystna dla rynku pracy, ponieważ spowoduje wzrost kosztów pracy. Oznaczać to będzie ograniczenie liczby miejsc pracy niskopłatnej - mówi.
- Przykładowo w branży ochroniarskiej, wprowadzone od 1 stycznia 2016 r. zwiększenie oskładkowania umów zleceń, spowodowało, że firmy inwestują np. w systemy monitoringu ograniczając liczbę zatrudnionych. Niemniej, o ile zostanie zachowane tempo wzrostu gospodarczego nie powinno to doprowadzić do całkowitego odwrócenia pozytywnego trendu w ujęciu makroekonomicznym – podsumowuje ekspert.
KOMENTARZE (0)