– Zmiana profesji, stanowiska, czasami zmiana branży. To nie jedyne, ale według mnie najskuteczniejsze narzędzia walki z wypaleniem zawodowym – twierdzi Dorota Gdowska, trener współpracujący z Centrum Kreowania Liderów.
– Dlatego, że to jest praca, która jest bardzo emocjonująca. Może to nie zabrzmi dobrze, ale „materiał”, z którym pracujemy, czyli ludzie, jest bardzo wymagający. Nie sposób pracując z drugim człowiekiem odciąć się od emocji, a te bywają bardzo silne.
Kiedy przestajemy sobie z nimi radzić, zaczynamy się wypalać. Jednym z elementów wypalenia jest depersonalizacja – to moment, kiedy menedżer zaczyna swoich podwładnych postrzegać jako jednolitą grupę, nie dostrzega indywidualności, zaczyna traktować ją instrumentalnie, myśli o niej negatywnie i odczuwa nieprzyjemne emocje w kontakcie z pracownikami. Podobne myśli mogą dotyczyć pracowników obsługi klienta, którzy widząc kolejną osobą wchodzącą do firmy, myślą: „o nie, znowu klient”.
– To, co potocznie nazywamy wypaleniem – znudzenie, zmęczenie, rutyna – to jest tylko niewielka część tego syndromu. U osób wypalonych zawodowo pojawia się dużo frustracji, złości, a także poczucie bezsilności i beznadziejności. Osoby wypalone zawodowo odnoszą wrażenie, że to, co robią, jest poza ich kontrolą. I to poczucie braku wpływu na swoją sytuację jest w wypaleniu najtrudniejsze.
– To bardzo trudne pytanie. Jak podam symptomy, to się okaże, że większość ludzi je ma.
To znaczy?
– Że nie chce mi się iść do pracy, że źle o niej myślę, mam poczucie, że się nie rozwijam itd. To takie pierwsze symptomy. U osób wypalonych pojawia się wspomniane już przeze mnie poczucie beznadziejności – pracownicy źle myślą nie tylko o pracy, ale i o sobie – że są coraz słabsi, że już się nie nadają, że nie są skuteczni. Ich samoocena błyskawicznie spada. To napięcie jest tak silne, że przekłada się też na kondycję psychofizyczną.
Często zdarza się, że pracownik rozpoczyna wyczekiwany urlop i wyobraża sobie, jak będzie fantastycznie wypoczywał, a tu, ni stąd, ni zowąd, w pierwszy dzień urlopu, w środku lata zaczyna chorować na anginę.
Fizyczne objawy wypalenia są zbliżone do objawów depresji. Bóle głowy, brzucha, problemy z zasypianiem, sny o pracy, wczesne poranne wybudzanie się itd. Co warto podkreślić, wypalenie zawodowe jest syndromem opisanym przez Światową Organizację Zdrowia w spisie chorób i zaburzeń. Nie jest więc to błaha sprawa, którą można bagatelizować.
Jak zatem można się wyleczyć z wypalenia zawodowego?
– Wypalenie ma różne etapy i w zależności od tego, w którym momencie zgłosimy się po pomoc, różne narzędzia mogą być stosowane. Na skrajne wypalenie, które objawia się również fizycznie, polecam coaching kariery albo nawet psychoterapię.
We wcześniejszych etapach może być to po prostu zmiana zakresu obowiązków. Często przychodzą do mnie osoby, które mówią: „Jestem na granicy wypalenia. Czuję, że już tak dłużej nie mogę”. I wtedy decydują się zmienić pracę.
I to działa?
– Działa, pod warunkiem że zmieniają pracę na zajęcie innego typu. Jeżeli pracuję jako copywriter w agencji i zmieniam tylko miejsce pracy, ale nadal jestem copywriterem, to przez chwilę będzie mi się wydawało, że jest lepiej, ale problem wróci. Tyle tylko, że o wiele szybciej. W pierwszej pracy ktoś wypalał się przez 5 lat, a w drugiej powrót do tego stanu może zająć mu pół roku.
Czyli w przypadku skrajnego wypalenia zawodowego rozwiązaniem może być tylko definitywna zmiana profesji?
– Zmiana profesji, zmiana stanowiska, czasami zmiana branży. Znam dyrektora wypalonego zawodowo, który pracował w branży technicznej i przeszedł do branży finansowej, w której wydawałoby się, że jest większa podatność na wypalenie. W jego przypadku było jednak inaczej. Dyrektor uczył się tak wielu nowych rzeczy, że nie miał poczucia stagnacji, potrzeby zmiany, wręcz przeciwnie, poczuł wyzwanie.
Zmiana fachu jest jedynym rozwiązaniem? Podejrzewam, że są osoby na rynku pracy, którym podjęcie takiej decyzji wcale nie przyjdzie łatwo.
– To nie jedyne rozwiązanie, ale według mnie jedno ze skuteczniejszych. Oczywiście można innymi sposobami próbować rozpalić ten płomień, który się wypalił, ale kluczowe jest tutaj odnalezienie przyczyny.
Problem może tkwić w organizacji, w której pracujemy?
– Tak. Jest też grupa pracowników wypalonych zawodowo, u których wypalenie nie jest związane z tym, że za dużo pracują, są przemęczeni, mają niską samoocenę, ale wynika z kwestii organizacyjnych i tego jak w organizacji zarządza się personelem.
Przyczynkiem do wypalenia może być pierwsze rozczarowanie pracownika – kiedy mocno angażował się w swoje obowiązki, dawał z siebie wszystko, a nie spotkała go za to żadna gratyfikacja, nikt go nie docenił. Wypalenie może pojawić się też wtedy, gdy organizacja nastawia pracowników wobec siebie mocno rywalizacyjnie albo gdy szef nakłania pracownika, aby ten robił rzeczy sprzeczne z jego wartościami. Inny problem: targety, ciągłe podnoszenie poprzeczki, zwiększanie wymagań i wywieranie presji na lepsze wyniki pracowników, przy pogarszającym się rynku.
Jeżeli zwiększa się wymagania wobec pracowników, a nie daje się im większych możliwości, w sensie narzędzi, dzięki którym mogliby sprostać tym wymaganiom, to jest to pierwszy krok do tego, żeby pracownik rozłożył ręce i powiedział: „nic nie mogę zrobić, nie mam już siły”. Nieadekwatne oczekiwania przy zapewnieniu małego wsparcia i przy autorytarnym trybie zarządzania, gdzie pracownik na nic nie ma wpływu, to sprzyjające wypaleniu zawodowemu czynniki.
Chciałabym jednak zaznaczyć, że fakt, że ktoś ma silnego, kontrolującego kierownika nie oznacza, że jest bardziej predysponowany do bycia wypalonym. Dzieje się tak tylko wtedy, kiedy kierownik dużo wymaga, ale nie daje możliwości spełnienia tych wymagań.
W takim przypadku zmiana firmy wystarczy?
– Wówczas tak. Chyba że ponownie trafimy na podobny grunt.
Załóżmy, że są pracodawcy nieco bardziej wrażliwi na pracowników. Zauważają, że coś złego się z nimi dzieje. Co mogą zrobić?
– Jeśli chodzi o wypalonych menedżerów, to głaskanie ich kolejnymi podwyżkami to tylko gwóźdź do trumny. Motywowanie środkami finansowymi ma swoje granice. Podwyżka w pierwszym czy drugim miesiącu jest jeszcze miła i zauważalna, ale w trzecim jest już zwykłą pensją. Takie działanie przynosi więc krótkotrwałe efekty. Tu bardziej przydatny byłby np. coaching.
Oczywiście jeśli źródłem wypalenia zawodowego jest rozczarowanie pracownika, który uważa, że słabo zarabia, nie jest odpowiednio doceniany – podwyżka może się sprawdzić, za to np. nagrody, dyplomy czy pochwały mogą tylko sytuację pogorszyć. Wszystko zależy od sytuacji.
Przypuśćmy, że firma jest mała – nie ma budżetu na podwyżki ani na zafundowanie wypalonemu pracownikowi coachingu. Co wtedy?
– Przede wszystkim szef powinien poznać przyczynę problemu. Musi wówczas zapewnić pracownikowi taką atmosferę rozmowy, żeby ten nie bał się przyznać, że już mu się nie chce pracować. Potem należy coś zmienić. W mniejszej organizacji może to być np. wyznaczenie nowych zadań, zmiana zakresu obowiązków czy zaangażowanie pracownika do nowych projektów.
Oczywiście, żeby te zmiany przyniosły oczekiwany skutek, powinny być skonsultowane z pracownikiem, bo zaraz się okaże, że zmiana obowiązków jeszcze bardziej przytłoczy pracownika zamiast wyciągnąć go ze stagnacji. W niektórych przypadkach wystarczą też nawet drobne zmiany – remont biura, przearanżowanie stanowiska pracy, przemieszanie ludzi w pokoju, stworzenie miejsca na wspólny lunch itp. Wszystko zależy od stadium wypalenia, w którym znalazł się pracownik, i od jego przyczyny.
Chciałabym podkreślić, że opisywana sytuacja nie jest mrzonką: znam skutecznych menedżerów, przy których pracownicy nie obawiają się wyznać przyczyny zniechęcenia do pracy, a także potrafią poprosić o wsparcie w tej sytuacji. I to działa.
KOMENTARZE (1)