Zrezygnował pan z kierowania notowaną na GPW spółką Comperia.pl, aby stworzyć portal dla pracowników i pracodawców. Skąd wziął się pomysł i dlaczego zamienił pan branżę finansową na HR?
Bartosz Michałek, założyciel serwisu iniJOB: – Już na studiach marzyłem o tym, by założyć własną firmę. Jednak po zdobyciu dyplomu pracowałem w kilku spółkach z branży finansowej, zdobywając doświadczenie. W 2007 r. zdecydowałem się postawić na swój biznes. Motywacją były nie tylko moje aspiracje, ale również relacje z przełożonym, które pozostawiały wiele do życzenia. Gdyby nie frustracja, którą wówczas odczuwałem, być może nie założyłbym firmy. Później przez wiele lat to ja byłem szefem i starałem się stworzyć idealne środowisko pracy, eliminując wady, które wcześniej widziałem jako pracownik. To jednak nie było łatwe i nie do końca mi się to udało. Wtedy też powstał pomysł, by stworzyć platformę iniJOB, która udrażnia komunikację między pracodawcą i pracownikiem. Jak widać, wybór branży HR nie był rozmyślny. Tak się złożyło, że pomysł, który kiełkował w mojej głowie, był związany z tym sektorem.
Jak dokładnie działa iniJOB?
– Pracownicy mają wiele pomysłów i sugestii, w jaki sposób firma mogłaby lepiej funkcjonować i tworzyć przyjazne miejsce pracy. Przykładowo, zatrudnieni uważają, że w biurze jest zbyt chłodno czy też ich praca nie jest dobrze zorganizowana, bo mają zbyt dużo obowiązków. Już w drodze do pracy myślą o tym, a ich frustracja narasta. Czasem pracownikom przeszkadza stary sprzęt komputerowy albo fakt, że nie mogą napić się dobrej kawy. Sygnalizują problem w mailu do szefa, który niestety pozostaje bez odpowiedzi. Ludzie boją się drugi raz poruszyć temat w obawie przed negatywnymi konsekwencjami. To właśnie tę barierę w komunikacji na linii pracownik-szef chce zlikwidować serwis iniJOB, umożliwiając zatrudnionym łatwe przesyłanie pomysłów i sugestii.
Pracownik bezpłatnie rejestruje się w serwisie. My potwierdzamy, że pracuje w danej firmie. Następnie jego inicjatywę przekazujemy anonimowo do pracodawcy – drogą telefoniczną i mailową. Publikujemy również informację na profilu spółki w iniJOB. W następnej kolejności czekamy na reakcję ze strony pracodawcy. W międzyczasie pracownik, który zgłosił daną inicjatywę, może zaprosić anonimowo współpracowników do wsparcia jego pomysłu. Im więcej osób poprze go, tym większa szansa na powodzenie. Jeśli szef widzi, że spora część załogi mówi o konkretnej potrzebie, na przykład 30 proc. załogi chce wprowadzenia karty multisport, wówczas nabiera pewności, że warto byłoby dany pomysł wprowadzić w życie.
Po przekazaniu informacji od pracownika, czekacie na reakcję ze strony pracodawcy. Co może zrobić szef?
– To, czy dany pracodawca zareaguje i w jaki sposób zależy od polityki firmy oraz sposobu zarządzania kosztami. To menedżer decyduje, czy przychyli się do danej sugestii. My czekamy przez określony czas na oświadczenie firmy, co zamierza z inicjatywą zrobić. Następnie informujemy pracowników o decyzji pracodawcy. Jeśli natomiast kierownictwo postanowi zignorować sugestie zespołu, wówczas w naszym serwisie pojawia się komunikat o braku reakcji, która w konsekwencji może spotęgować rozżalenie zatrudnionych. Oczywiście może zdarzyć się, że dana inicjatywa jest niewykonalna – pracodawca z jakichś powodów nie może wprowadzić jej w życie – ma do tego prawo. Ważne jest, aby podjął dialog i wytłumaczył, dlaczego jest to nierealne.
Nie obawia się pan, że inicjatywy zamienią się w listę życzeń pracowników?
– Rynek usług benefitów mocno się rozwija. Pracodawcy coraz częściej poszerzają wachlarz świadczeń pozapłacowych. Pracownicy za pomocą naszego serwisu mogą poinformować o swoich potrzebach. Być może w przyszłości tego rodzaju inicjatywy będą dominować. Z drugiej strony portal może stać się miejscem, gdzie ludzie będą narzekać na nieefektywne procedury, nieprzyjazne miejsce pracy oraz złych menedżerów.
Na dzień dzisiejszy nie wiem, w którą stronę się to rozwinie. Nie obawiam się tego, iż mogą dominować komunikaty o pożądanych benefitach, ponieważ oznaczałoby to dobrą energię pracowników, a nie hejting. Nie widzę tutaj ryzyka dla biznesu. Gorzej byłoby, gdyby serwis stałby się księgą skarg i zażaleń, gdzie przeważałaby negatywna energia. W tej chwili mamy równowagę. Gdyby taki scenariusz był kontynuowany, to byłaby to najlepsza opcja .
Co jeśli jednak portal pójdzie w stronę skarg i zażaleń?
– Jeśli w firmie dzieje się źle, to ludzie mówią o tym – takie jest prawo internetu. Sfrustrowani pracownicy dotychczas mogli rozmawiać o negatywnych sprawach na forach internetowych czy na Facebooku. Dzisiaj mogą robić to na iniJOB, gdzie pracodawca może zareagować i odpowiedzieć na daną skargę. Obie strony mają taką samą szansę na budowę komunikacji.
Warto podkreślić, że iniJOB uniemożliwia publikowanie inicjatyw, które naruszają tajemnice handlowe czy mają charakter obraźliwy i uderzają w dobro osób trzecich lub organizacji. Jeśli zgłoszony problem nie jest zgodny z regulaminem, wówczas wraca do autora, który ma możliwość opublikowania treści po pozbawieniu jej negatywnych elementów. Dlatego nie obawiam się również takiego scenariusza – jesteśmy na niego przygotowani.
Weryfikujcie nie tylko treści inicjatyw, ale również pracowników. W jaki sposób?
– Rzeczywiście, sprawdzamy czy pracownik jest zatrudniony w danej firmie. Na maila w domenie firmy wysyłamy link potwierdzający. Zakładamy, że osoba, która posiada firmowy adres mailowy, pracuje w spółce. W następnych etapach współpracy użytkownik serwisu może kontaktować się z nami z dowolnego adresu. Jeśli pracownik nie posiada firmowego maila, wówczas możemy zweryfikować go poprzez konto założone na portalu LinkedIn.
Nad komunikacją wewnętrzną w firmach powinni czuwać HR-owcy. Myśli pan, że wewnętrzne działy personalne nie radzą sobie w tym obszarze i trzeba im pomóc?
– W każdym zawodzie specjaliści wykonują swoją pracę z różnym poziomem efektywności. Dotyczy to również branży HR. Do tego sporo firm nie posiada działu personalnego. Również prezesi czy dyrektorzy preferują różny styl zarządzania – jedni stawiają na otwartość, inni na zasadniczość. Nie można wszystkich włożyć do jednego worka.
Sprawny dział HR może dobrze radzić sobie z problemami w spółce. Warto jednak zauważyć, że nawet jeśli praca HR-owców jest pozytywnie oceniana, to mimo wszystko większość pracowników ma blokadę przed otwarciem się i swobodną komunikacją. Niezależnie od tego, czy uwagi dotyczą prostszej sprawy, jak zakup ekspresu do kawy, czy bardziej skomplikowanej, jak na przykład złe relacje z szefem, zatrudnieni boją się mówić. Dopiero w momencie rozstania, gdy ludzie czują, że rozmowa im nie szkodzi, opowiadają o tym, co można by zrobić inaczej. IniJOB chce pomóc HR-owcom i wyłapać sugestie wcześniej. Naszym celem jest skuteczna komunikacja między zatrudnionym a firmą bez obaw o negatywne konsekwencje. Nawet jeśli dział personalny korzysta z rożnego rodzaju wspierających narzędzi, to członkowie zespołu nadal mają obawy, czy na pewno pozostaną anonimowi. My – jako zewnętrzny podmiot – możemy im to zagwarantować.
Wspomniał pan, że pracownicy mogą korzystać z serwisu bezpłatnie, a pracodawcy?
– Pracodawca może bezpłatnie utworzyć konto w serwisie i reagować na pracownicze inicjatywy. Ma też możliwość wykupienia dodatkowych usług. Liczbę funkcjonalności zamierzamy w przyszłości zwiększać. Póki co oferujemy trzy obszary funkcjonalności. Pierwszy z nich to obszar komunikacji. W jego ramach firma otrzymuje od nas informacje o tym, co dzieje się na jej koncie – jak bardzo pracownicy angażują się w inicjatywy, ilu jest zarejestrowanych pracujących w spółce. Pracodawca może także moderować forum.
Druga opcja dotyczy brandingu. Firma może opublikować duży logotyp, opis spółki oraz zdjęcia. Wszystko po to, by lepiej zaprezentować się na tle innych firm w serwisie. Trzeci obszar dotyczy rekrutacji – pracodawcy mogą zamieszczać ogłoszenia o pracę bez limitu.
Liczbę usług dla firm będziecie zwiększać. Jakie jeszcze macie plany na przyszłość?
– Plany są bardzo szerokie. Chcemy rozwijać funkcjonalności nie tylko dla pracodawców, ale i dla pracowników. Pragniemy również uruchomić projekt poza Polską – na rynku amerykańskim. W pierwszej kolejności musimy jednak przekonać ludzi do naszego biznesu – pokazać obu stronom, że iniJOB to dobre miejsce do efektywnej komunikacji. To jest dla nas na dzień dzisiejszy podstawowe wyzwanie.
Tworzenie nowego biznesu opisywał pan szczegółowo na swoim blogu. Nie ma Pan obawy, że to cenne podpowiedzi dla konkurencji?
– Jednym z trendów w prowadzeniu biznesu na świecie jest otwarte podejście przedsiębiorców. Dzięki temu można nawiązać nowe relacje oraz zbudować zainteresowanie biznesem. Prowadzenie bloga pozwoliło mi skorzystać z tych możliwości. W dniu startu iniJOB mogłem liczyć na ciepłe przyjęcie ze strony mediów, a także na podjęcie rozmów z partnerami biznesowymi. Byłoby to trudniejsze, gdybym wcześniej nie pisał o swoim projekcie.
Oczywiście takie działania wiążą się z ryzykiem. Zdradzam trochę od kuchni logikę moich działań, istotę pomysłu. Wierzę jednak, że sam pomysł biznesowy nie wystarcza, by odnieść sukces. Najważniejsi są ludzie, którzy za nim stoją. Zapewne łatwiej zrozumieć konkurenta, który o sobie pisze w internecie, ale ciężko jest go skopiować, nie przejmując jego współpracowników. Dlatego też nie mam obaw, że blog może mi zaszkodzić – wręcz odwrotnie. Mam poczucie, że mi pomógł, a ryzyko jest wkalkulowane w biznes.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (0)