– Problem szarej strefy w Polsce jest poważny i rząd musi coś z tym zrobić – mówi Grzegorz Dzik, prezes grupy Impel.
- Autor: Jolanta Miśków
- •27 maj 2016 0:02

Mimo wzrostu przychodów ze sprzedaży grupa Impel zanotowała w pierwszym kwartale spadek rentowności. Skonsolidowany zysk netto przypadający akcjonariuszom podmiotu dominującego wyniósł po trzech miesiącach 2016 r. 2,2 mln zł wobec 4,1 mln zł rok wcześniej.
– Jest to pochodna wprowadzenia na początku roku oskładkowania umów cywilnoprawnych. Pod koniec waloryzacji zauważyliśmy, że ok. 10 proc. klientów w ogóle jej nie podjęło. Pozostali przy starych stawkach, a nawet dostali niższe oferty – mówi Grzegorz Dzik, prezes grupy Impel. – Oznaczało by to, że rynek nie zaakceptował oskładkowania, że część rozliczeń poszła do szarej strefy – wyjaśnia.
Jego zdaniem rząd musi podjąć działania, by walczyć z szarą strefą. Jest to szczególnie ważne w kontekście planu wprowadzenia od początku 2017 r. godzinowej płacy minimalnej 12 zł brutto. Za wzór podaje Wielką Brytanię, gdzie w przypadku zmiany legislacyjnej pierwszą rzeczą, którą się sprawdza, jest to, jak ona wpływa na konkurencyjność.
– Jeśli zmiana przewiduje wzrost kosztów, to szuka się jakiegoś ekwiwalentnego rozwiązania, które je obniży. Jeśli musimy – i słusznie – wprowadzić płacę minimalną w umowach-zleceniach, to należy się zastanowić, czy w tej strefie, a stanowi ona strefę nisko opłacanych pracowników, nie powinno się wprowadzić deregulacji. Krótko mówiąc, żeby obniżyć ZUS i PIT dla grup osób najniżej zarabiających – wyjaśnia.
– Gdyby wzrost płacy minimalnej z umowy-zlecenia wiązał się z jednoczesnym obniżeniem klina podatkowego i w rezultacie niepodnoszeniem cen na rynku, wtedy rzeczywiście doszło by do podniesienia płac i uniknięcia w ostateczności wzrostu szarej strefy – podkreśla Grzegorz Dzik.
Cała rozmowa poniżej.


KOMENTARZE (1)