Dane wiosną przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zielone światło dla pomysłu wprowadzającego jawność wynagrodzeń w ofertach pracy właśnie zaczyna świecić na pomarańczowo. Witold Zembaczyński, poseł wnioskodawca, zapewnia, że nie pozwoli, by zmieniło się na czerwone.
Niebawem (pod koniec sierpnia) minie rok, odkąd do Sejmu trafił projekt posłów Nowoczesnej, dotyczący nałożenia na pracodawców obowiązku informowania o wysokości proponowanego zasadniczego wynagrodzenia brutto w ogłoszeniach o pracę na danym stanowisku. Po kilku miesiącach czekania posłowie w końcu podjęli dyskusję w tym temacie. Choć wszyscy myśleli, że pomysł zostanie ukrócony już na początku, tak się nie stało.
- Jesteśmy pozytywnie nastawieni do projektu. Porusza on ważną kwestię. Wymaga jednak dość intensywnej pracy - mówił wtedy Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej. Pomysł pozytywnie oceniali również inni posłowie. - Dość kupowania kota w worku. To pracodawcy mają mieli obowiązek wskazać, jakie wynagrodzenie oferują za wykonanie danej pracy - podkreślała Barbara Chrobak, posłanka Kukiz'15.
I co? I nic. Bowiem wtedy - a był to marzec 2019 roku - projekt został skierowany do dalszych prac w Komisji Nadzwyczajnej do spraw zmian w kodyfikacjach. W Sejmie czuć wakacyjne rozluźnienie (na sierpień zaplanowano jedno jednodniowe posiedzenie), a do końca kadencji posłowie zbiorą się kilka razy. Szanse na przegłosowanie jawności wynagrodzeń są zatem minimalne, jeśli nie powiedzieć, że nie ma ich wcale... Inicjatywa, za którą są nie tylko posłowie, ale również związki zawodowe, trafiła więc do sejmowej zamrażarki.
Witold Zembaczyński, poseł wnioskodawca, który pracował nad projektem, przekonany jest, że z pewnością z niej wyjdzie.
- Jestem przekonany, że projekt wejdzie w życie w przyszłej kadencji Sejmu. Jest duża akceptacja społeczna dla wprowadzenia zaproponowanej przez nas zmiany - komentuje w rozmowie z PulsHR.pl. Podkreśla też, że zaproponowany przez nich mechanizm nie jest "agresywny" dla przedsiębiorców, nie wiążę się z koniecznością renegocjacji układów zbiorowych.
- To wszystko powoduje, że mimo iż marcowe zapowiedzi wiceministra na razie nie mają odzwierciedlenia w jakichkolwiek działaniach, to klimat polityczny wokół jawności zarobków wydaje się być pozytywny. Piłka jest po stronie partii rządzącej - podsumowuje.
Minister Szwed zapytany o dalsze losy projektu mówi tak: - Kwestie wynagrodzeń nie są łatwym tematem. Wiemy, że trzeba je uporządkować, jednak chcemy to zrobić przy współudziale partnerów społecznych w ramach Rady Dialogu Społecznego, a to wymaga czasu. Jednak dla nas temat wprowadzenia jawności wynagrodzeń w ofertach pracy cały czas jest aktualny, będziemy go kontynuować.
Związki apelują o jawność
Wyniki badania Hays Poland „(Nie)jawne oferowane wynagrodzenie 2018” jasno pokazują, że potencjalni kandydaci do pracy chcieliby znać wysokość wynagrodzenia na stanowisku, na które aplikują. Aż 87 proc. kandydatów uważa, że w ogłoszeniach brakuje właśnie informacji o zarobkach.
Tymczasem zaledwie 4 proc. firm zamieszcza informację o zakresie oferowanego wynagrodzenia we wszystkich publikowanych ogłoszeniach rekrutacyjnych. Kolejne 14 proc. firm podaje taką informację incydentalnie. W Polsce, w przeciwieństwie do wielu państw europejskich, nie przyjęły się ani zwyczajowe, ani prawne środki rozpowszechniania informacji o wynagrodzeniach i w naszej kulturze wysokość zarobków jest rozpatrywana w kategorii tabu.
- Ogłoszenie, które nie zawiera informacji o oferowanym wynagrodzeniu, jest w mniejszym stopniu zauważane, co ogranicza szanse na szybkie dotarcie do docelowej grupy ekspertów, a tym samym na zatrudnienie pracownika o pożądanych kompetencjach - podkreśla Paula Rejmer, ekspert Hays Poland.
Warto zwrócić uwagę, że jawność płac coraz głośniej wybija się w dyskusji o rynku pracy. Niedawno związek zawodowy Związkowa Alternatywa zaproponował wprowadzenie pakietu na rzecz większej transparentności na rynku pracy.
- Wprowadzenie jawności płac ograniczy patologie na rynku pracy - przekonywał Piotr Szumlewicz, przewodniczący ZZZA. Jak dodawał, jawność wynagrodzeń zwiększyłaby zaufanie do instytucji publicznych i poprawiła wizerunek spółek skarbu państwa.
- Ujawnienie wynagrodzeń, szczególnie przez osoby zajmujące ważne funkcje w życiu społecznym, ucięłoby spekulacje na temat poziomu dochodów kadry kierowniczej, polityków czy dziennikarzy. Dzięki temu powszechna stałaby się wiedza, jakie są nierówności płacowe i jaki jest realny poziom płac w poszczególnych branżach i na poszczególnych stanowiskach. Jawność płac odsłoniłaby też skalę kolesiostwa i przyznawania dobrze płatnych stanowisk rodzinom i znajomym przedstawicieli władzy.
KOMENTARZE (0)