Praca na czarno, cięcia w czasie pracy czy oferowanie umów cywilnoprawnych tam, gdzie zastosowanie mają umowy o pracę to tylko kilka przykładów na to, jak pracodawcy próbują obejść przepisy zwiększające płacę minimalną.
Podniesienie płacy minimalnej to ogromne wyzwanie dla rzeszy pracodawców. Rok do roku wynagrodzenie urosło o 350 zł. Rocznie na pensję jednego pracownika firma musi wydać 4,2 tys. zł. Dotyczy to bardzo wielu przedsiębiorców.
Z 40. edycji badania „Plany Pracodawców” realizowanego przez Instytut Badawczy Randstad wynika, że aż 48 proc. firm zatrudnia swoich pracowników w oparciu o płacę minimalną. Częściej za najniższą krajową zatrudniają przedsiębiorcy z regionu wschodniego (55 proc.), małych miast – do 20 tysięcy mieszkańców (58 proc.) i wsi znajdujących się poza aglomeracjami miejskimi (57 proc.). Natomiast relatywnie rzadko minimalne wynagrodzenie oferują firmy z branży finansowej (29 proc.).
W prawie połowie przedsiębiorstw (44 proc.) zatrudnienie w oparciu o płacę minimalną dotyczy mniej niż 10 proc. kadry, w 37 proc. organizacji – między 10 a 50 proc. pracowników. Badanie pokazuje także, że aż 18 proc. firm zatrudnia za minimalne wynagrodzenie ponad połowę załogi.
To właśnie w tych firmach podwyżka najniższej krajowej jest największym wyzwaniem.
- Dynamicznie rosnąca płaca minimalna rodzi zagrożenia dla przedsiębiorców wynikające z konieczności podnoszenia kosztów. Bo przecież taka decyzja rządu, że płaca minimalna wzrasta w tempie 15,5 proc. w stosunku do tego, co dziś obowiązuje, rodzi konsekwencje po stronie pracodawców. To oni będą musieli zarobić na tę płacę minimalną, odprowadzić wyższy podatek, wyższe opłaty, wnieść wyższy udział np. do Pracowniczych Planów Kapitałowych - oceniał dr Leszek Juchniewicz, główny ekonomista Pracodawców RP.
Do tego dodać trzeba wyższe składki na ubezpieczenia społeczne i Fundusz Pracy oraz obowiązki związane z PPK.
- W grę wchodzą również inne reperkusje, dotyczące już nas wszystkich, np. wzrost inflacji. Współzależność jest prosta: pracodawca na ten wzrost płacy minimalnej musi zarobić. W okresie spowolnienia nie uda mu się sprzedać więcej swoich produktów czy usług, będzie dążył do wzrostu ich ceny, a to oznacza inflację - podkreślał Leszek Juchniewicz.
Czytaj więcej: Płaca minimalna 4 tys. zł. Przedsiębiorcy pełni obaw
Wzrost cen i zwolnienia
Prognozy ekonomisty potwierdzają badania wśród pracodawców. Również ich zdaniem konsekwencją podniesienia płacy minimalnej będzie przede wszystkim wzrost cen produktów i usług. Deklaruje tak 42 proc. przedsiębiorstw, które zatrudniają w oparciu o płacę minimalną. Prawie 1/3 organizacji ograniczy inwestycje. Taki sam odsetek wstrzyma podwyżki pracownikom o wyższych pensjach. 26 proc. nie będzie rekrutować nowych pracowników, a 18 proc. zredukuje zatrudnienie. 20 proc. pracodawców deklaruje, że podniesienie płacy minimalnej nie wpłynie na firmę.
Ci pracodawcy, którzy nie udźwigną takich wydatków, mogą sięgać po próby ominięcia przepisów. Jak się okazuje, już zdążyli wypracować kilka sprawdzonych pomysłów.
– Wśród najczęściej stosowanych sposobów wskazać można pracę na czarno. Biorąc pod uwagę ograniczenia finansowe i, co za tym idzie, kadrowe Państwowej Inspekcji Pracy, kontrola z PIP u danego pracodawcy pojawi się statystycznie raz na kilkanaście lat – zwraca uwagę Sebastian Koćwin, wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
Jak mówi, pracodawcy, chcąc ominąć podwyżki płac, sięgają też po umowy cywilnoprawne – umowy zlecenie lub dzieło. – W przypadku zlecenia obowiązuje minimalna stawka godzinowa, ale nadal jest obchodzona. Niektórzy zleceniodawcy oczekują płacenia za odzież ochronną, odkurzacz czy ogólniej za "niezbędny" do wykonywania pracy sprzęt. Wymagają płacenia takiej kwoty, która pozwoli im obejść nie tylko minimalną stawkę godzinową, ale wręcz pozwala na wypłatę wynagrodzenia w wysokości kilku złotych... – mówi Sebastian Koćwin.
Wiceprzewodniczący OPZZ zwraca uwagę, że w wielu przypadkach umowy cywilnoprawne nie powinny w ogóle mieć miejsca. – Powinny być kodeksowymi umowami o pracę, ponieważ są wykonywane w konkretnym miejscu, w określonym czasie i pod kierownictwem. W przypadku umów o dzieło sprawa jest dość oczywista – nie można uznać za dzieło wykonywanych usług np. ochroniarskich, ale jest to sposób na obejście minimalnej stawki godzinowej, ponieważ do takiej umowy nie ma ona zastosowania... a ograniczenia w finansowaniu PIP nie pozwalają na dogłębną kontrolę procederu – zwraca uwagę.
Czytaj też: Unia Europejska bierze się za nasze zarobki. Ile będziemy zarabiać?
Krótszy czas pracy, obowiązków tyle samo
OPZZ dostrzega też przypadki obniżania wymiaru czasu pracy przy jednoczesnym braku obniżania zakresu i ilości wykonywanych obowiązków, czy nawet, nieoficjalnie, przy dalej istniejącej konieczności wykonywania zadań w pełnym wymiarze. Pracodawcy mają też inne sposoby.
– Zgodnie z ustawą pracownik, który nie otrzymuje płacy minimalnej, musi otrzymać dodatek wyrównawczy do wynagrodzenia zasadniczego. Niektórzy pracodawcy, zamiast podnosić pensję, wolą wypłacać taki dodatek – zauważa Sebastian Koćwin.
Wszystko dlatego, że od wynagrodzenia zasadniczego wypłacane są również niektóre dodatki, np. za nadgodziny czy dodatek funkcyjny. Im wyższa płaca minimalna, tym wyższe muszą być też dodatki. Wiceprezes przypomina, że dzięki staraniom OPZZ do płacy minimalnej nie wlicza się już dodatku stażowego i dodatku za pracę w nocy.
NSZZ „Solidarność” uważa, że skala łamania prawa jest dużo niższa niż miało w latach ubiegłych. Jako przyczynę podaje dobrą sytuację na rynku pracy, która powoduje, że pracujący nie godzą się na proponowane przez pracodawców zmiany, oraz większą świadomość o konsekwencjach niepłacenia składek emerytalnych.
– Więcej sygnałów dochodzi do nas o wypłacaniu wynagrodzeń "pod stołem". Oficjalnie pracownicy otrzymują minimalną stawkę, reszta przekazywana jest na czarno – mówi Marek Lewandowski z Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”.
PIP na kontrolach
Pracodawcy muszą jednak być czujni. W tym roku Państwowa Inspekcja Pracy planuje przeprowadzić 72 tys. kontroli. Nie odbiega to znacząco od planu na 2019 r., w którym zakładała ich wstępnie 70 tys.
W 2020 r. inspekcja pracy skupi się na zakładach, w których wystąpiły wypadki przy pracy, zakładach o wysokiej skali zagrożeń oraz tych, w których występuje narażenie na czynniki o działaniu rakotwórczym lub mutagennym. Działania mają polegać na ograniczaniu zagrożeń wypadkowych poprzez wdrożenie elementów zarządzania bezpieczeństwem pracy.
Zobacz też: W przyszłym roku Państwowa Inspekcja Pracy planuje przeprowadzić 72 tys. kontroli
Inspektorzy pracy skoncentrują się na zagadnieniach takich jak czas pracy, wypłata minimalnego wynagrodzenia za pracę, zawieranie umów cywilnoprawnych zamiast umów o pracę, przestrzeganie przepisów dotyczących zawierania umów terminowych, przestrzeganie przepisów dotyczących pracowniczych planów kapitałowych, wypłaty wynagrodzenia osobom posiadającym zobowiązania alimentacyjne oraz na przestrzeganiu przepisów prawa pracy w publicznych placówkach oświatowych.
KOMENTARZE (6)