GUS podaje, że przeciętne wynagrodzenie w czwartym kwartale 2020 r. wyniosło 5457,98 zł brutto. To o ok. 5,6 proc. więcej niż kwartał wcześniej.
Jak wynika z najnowszych danych GUS, przeciętne wynagrodzenie w czwartym kwartale 2020 r. wyniosło 5457,98 zł brutto. To o ok. 5,6 proc. więcej w porównaniu z trzecim kwartałem 2020 r., kiedy średnia pensja była równa 5168,93 zł brutto. Również w relacji do analogicznego okresu 2019 r. obserwujemy wzrost o blisko 5 proc. Wówczas przeciętna płaca wynosiła 5198,58 zł brutto.
Jeżeli chodzi o cały rok 2020, to przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej wyniosło 5167,47 zł. To o 5 proc. więcej niż w 2019 r., kiedy to średnia pensja wyniosła 4918,17 zł. GUS podkreśla też, że realny wzrost przeciętnego wynagrodzenia w 2020 r. w stosunku do 2019 r. wyniósł 1,7 proc.
Zapewne nie bez znaczenia były grudniowe dane, które zaskoczyły ekspertów. Przypomnijmy - przeciętne miesięczne wynagrodzenie w grudniu 2020 r. wyniosło 5973,75 zł. Oznacza to 8,9-proc. wzrost w porównaniu z listopadem. Jak wyjaśniali wówczas eksperci GUS, spowodowane było to wypłatami premii kwartalnych, nagród rocznych, jubileuszowych i uznaniowych, a także odpraw emerytalnych (które obok wynagrodzeń zasadniczych również zaliczane są do składników wynagrodzeń).
W skali roku (grudzień 2020 r. do grudnia 2019 r.) przeciętne miesięczne wynagrodzenie
wzrosło o 6,6 proc., a tempo wzrostu było szybsze niż obserwowane w poprzednich miesiącach. Warto również przypomnieć, że w grudniu 2019 r. wynagrodzenie wzrosło o 6,2 proc. rok do roku. To oznacza, że tegoroczne dane są rekordowe.
- Wzrost wynagrodzeń najprawdopodobniej wspierany jest zmianą struktury zatrudniania - przesunięciem pracowników z nieco mniej opłacanych i zamkniętych obecnie branż usługowych w kierunku przetwórstwa, które zgłasza zapotrzebowanie na nowe etaty. Efekt ten mógł być dodatkowo wzmocniony wyprzedzającymi podwyżkami przed skokiem minimalnej w 2021. Wspiera to naszą prognozę płac ponad konsensusem (6,5 proc. rok do roku średnio w tym roku) - oceniał Dawid Pachucki, starszy ekonomista w biurze analiz makroekonomicznych ING Banku Śląskiego.
2021 rokiem podwyżek?
Według badania prowadzonego przez firmę Grant Thornton średnie i duże firmy w Polsce zamierzają w 2021 roku wyjątkowo często podnosić płace swoich pracowników. Prawie dwóch na pięciu szefów dużych i średnich przedsiębiorstw jest przekonanych, że w 2021 r. zapłaci więcej swoim pracownikom.
Sześć i pół raza mniej firm deklaruje obniżkę płac. Wynik netto (pokazuje różnicę między odsetkiem przedsiębiorstw planujących wzrost wynagrodzeń a odsetkiem tych, które zamierzają ciąć płace w 2021 r.) wynosi 33 punkty proc. To wynik znacznie lepszy niż deklarowany przed rokiem (a dotyczący planów na 2020 r.) - wtedy wyniósł zaledwie 20 punktów proc.
Również z raportu płacowego Hays Poland wynika, że 57 proc. firm w strategii na rok 2021 uwzględnia podwyżki płac. Najczęściej dotyczy to firm z branży life sciences, produkcyjnej, finansowo-księgowej oraz IT.
Pracownicy wykazują się umiarkowanym optymizmem wobec perspektywy zmian wynagrodzenia w bieżącym roku. Podwyżek oczekuje 34 proc. respondentów, a 28 proc. przewiduje, że ich zarobki pozostaną na tym samym poziomie. Niepewność wobec rozwoju sytuacji na rynku pracy sprawiła, że aż 36 proc. respondentów nie potrafiło odpowiedzieć na to pytanie.
Z kolei według Raportu o inflacji NBP podwyżki wynagrodzeń rok do roku w 2021 roku wyniosą od 3,4 proc. w pierwszym kwartale do 5,9 proc. w ostatnim. Wydaje się, że to całkiem sporo, ale kiedy przypomnimy sobie, że dynamika płac w 2019 roku wyniosła 7,7 proc. w ujęciu rocznym, to wizja wysokości podwyżek nie jest już taka optymistyczna. Widać wyraźne spowolnienie. Pracodawcy przede wszystkim ograniczają wypłatę wszelkiego rodzaju nieobligatoryjnych premii i dodatków.
KOMENTARZE (2)