Po 123 latach zaborów, w 1918 r. Polska odzyskała niepodległość. Jak żyło się Polakom w II RP? Gdzie pracowali i ile zarabiali? Jak wiele się zmieniło?
Choć od odzyskania przez Polskę niepodległości minęło już 97 lat, okazuje się, że wiele rzeczy związanych z życiem i pracą Polaków pozostało niezmiennych. Jak wiele wspólnego ma współczesna Polska z tą z dwudziestolecia międzywojennego?
W II RP sędziowie i prokuratorzy zarabiali od 425 do 1,1 tys. zł miesięcznie. W policji wynagrodzenie zasadnicze wahało się od 150 zł dla posterunkowego, przez 335 zł dla komisarza, po 700 zł dla inspektora. Wynagrodzenia zawodowych wojskowych były natomiast zależne m.in. od ich stanu cywilnego. I tak, samotny pułkownik dostawał miesięczne uposażenie w wysokości 632 zł, a ten, który miał rodzinę 713 zł. Najniższy stopniem, czyli kapral, który był singlem otrzymywał 137 zł miesięcznie, a żonaty – 167 zł. Ta dywersyfikacja ze względu na stan cywilny nie dotyczyła już najwyższych rangą – marszałek, niezależnie od tego, czy miał obrączkę na palcu czy nie, otrzymywał uposażenie w wysokości 3 tys. zł, generał broni – 2 tys. zł, generał dywizji – 1,5 tys. zł, a generał brygady – 1000 zł.
Największy pracodawca międzywojnia?
Największą firmą w II Rzeczpospolitej były Polskie Koleje Państwowe, które zatrudniały (wg „Małego rocznika statystycznego 1939”) – ponad 150 tys. osób (dziś w PKP pracuje niecałe 43 tys. osób). Wynagrodzenia zatrudnionych w PKP zaczynały się od 100 zł, a kończyły na 1 tys. zł miesięcznie. Najliczniejsza grupa pracowników (43 tys. osób) otrzymywała miesięczną pensję w wysokości 150 zł. 31 tys. osób zarabiało 125 zł miesięcznie, a ponad 28 tys. zatrudnionych w PKP otrzymywało 175 zł. Tysiąc złotych miesięcznie zgarniała elita – na takie wynagrodzenia mogło liczyć jedynie 11 osób. Dziś ta „elita”, czyli szefowie spółek PKP zarabia znacznie więcej. Przykładowo, miesięczne wynagrodzenie Jakuba Karnowskiego, prezesa spółki, opiewa na 69 tys. zł brutto.
Największy pracodawca współczesnej Polski
Dziś największym pracodawcą w Polsce jest Poczta Polska, która zatrudnia na etatach ponad 80 tys. osób. W latach dwudziestolecia międzywojennego Poczta Polska również istniała – jako przedsiębiorstwo państwowe Poczta Polska, Telegraf i Telefon, zatrudniające 40 tys. osób. Zarobki w PPTiT zaczynały się od 100 zł miesięcznie, a kończyły na 1 tys. zł. Zarobki ponad 26 tys. pracowników wahały się między – 120 a 175 zł. Kolejnych, blisko 13 tys. pracowników mogło liczyć na wynagrodzenie miesięczne w wysokości od 205 do 280 zł miesięcznie. Więcej, tj. od 350 do 1 tys. zł, zarabiało już tylko 1300 osób. Poczta Polska, Telegraf i Telefon zakończyła działalność w 1991 r. Wówczas do życia została powołana Poczta Polska i Telekomunikacja Polska. Dziś listonosz Poczty Polskiej zarabia 2,8 tys. zł brutto. Pracuje też, w jednej z najbardziej uzwiązkowionych, bo liczącej 74 związki zawodowe, spółek w Polsce… A jak ze związkowcami było w dwudziestoleciu międzywojennym?
Strajków nie brakowało
W 1935 r. istniało w Polsce 298 związków zawodowych. Największy z nich, liczący 284 tys. członków nazywał się Związek Stowarzyszeń Zawodowych. Tak jak i dziś, tak wówczas pracownicy walczyli o swoje prawa, a głównie o podwyżki – tylko w 1938 r. odbyły się 502 akcje strajkowe o lepsze wynagrodzenia. W tym samym roku odbyło się 208 strajków, podczas których pracownicy domagali się wypłaty zaległych wynagrodzeń. Jednak największa fala strajków przeszła przez Polskę w 1937 r. – odbyło się ich wówczas ponad 2 tys., a udział w niej wzięło ogółem 565 tys. osób. Największą grupą strajkujących - tak jak i dziś - spośród różnych grup zawodowych w dwudziestoleciu międzywojennym byli górnicy – w 1928 r. strajkowało 45 tys. górników, w 1932 – 80 tys. górników, a w 1938 r. – 14 tys. zatrudnionych w górnictwie. Zresztą, była to też jedna z najliczniejszych grup zawodowych w Polsce – w górnictwie pracowało wówczas 829 tys. osób. Dziś górnictwo skoncentrowane jest na Górnym Śląsku, ale dostarcza coraz mniej miejsc pracy. Jeszcze 25 lat temu, w branży górniczej pracowało 400 tys. osób – teraz ok. 100 tys.
Kobiety zarabiały mniej
Przepaść w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn to nie tylko znak naszych czasów (według statystyk Komisji Europejskiej w UE, kobiety wciąż zarabiają o 16 proc. mniej od mężczyzn). W Polsce podobno nie jest tak najgorzej, bo różnice w zarobkach kobiet i mężczyzn wynoszą wg KE 6,4 proc. A jak to było w II RP? Chociaż ratyfikowany przez Polskę traktat wersalski z 1919 roku, ustanawiający Międzynarodową Organizację Pracy, zobowiązywał państwa-strony do równej płacy za pracę tej samej wartości bez względu na płeć osoby ją wykonującej, w praktyce zasada równości płac nie była w Polsce przestrzegana. Tygodniowe zarobki kobiet były przeciętnie dwukrotnie niższe niż zarobki mężczyzn. Najmniejsza różnica w płacach pań i panów występowała w przedsiębiorstwach przemysłu spożywczego, a największa w górnictwie i kamieniarstwie. W pierwszym przypadku wynagrodzenie mężczyzn było wyższe o 12 proc., w drugim aż o 110 proc.
Nie wszyscy mieli pracę
W pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości Polska borykała się z dużym bezrobociem i biedą. Aby załagodzić negatywne skutki złej sytuacji na rynku pracy, w grudniu 1918 r. powołano Komitety Niesienia Pomocy Bezrobotnym, a rok później utworzono Państwowe Urzędy Pośrednictwa Pracy, które zajmowały się rejestracją bezrobotnych i kierowaniem ich do pracy. W latach 1932-1933 co trzeci robotnik nie miał pracy. Sytuacji nie ułatwiał również wzrost demograficzny. Trzeba bowiem wiedzieć, że liczba ludności w Polsce między rokiem 1921 a 1939 wzrosła prawie o 8 mln., tj. o 29 proc. Natomiast liczba ludności w wieku produkcyjnym zwiększyła się o 5,7 mln, tj. o 35 proc. Dziś w Polsce sytuacja na rynku pracy poprawia się – bezrobocie jest jednocyfrowe i wszystko wskazuje na to, że taka tendencja utrzyma się w najbliższych miesiącach. Gorzej jednak jeśli chodzi o kwestie demograficzne. Eksperci alarmują, że wkrótce może zabraknąć rąk do pracy.
KOMENTARZE (1)