Wynagrodzenie minimalne w 2021 roku, w sytuacji kiedy nie ma możliwości zamrożenia mechanizmu jego wzrostu, powinno wynieść 2716 zł, a stawka godzinowa 17,7 zł – napisała Konfederacja Lewiatan w stanowisku do projektu rozporządzenia rządu w tej sprawie.
- Autor:KDS
- •26 sie 2020 16:39

- Rada Ministrów w połowie sierpnia opublikowała projekt rozporządzenia dotyczący płacy minimalnej w 2021 roku.
- Zgodnie z nim od 1 stycznia przyszłego roku minimalne wynagrodzenie będzie wynosiło 2,8 tys. zł brutto, a minimalna stawka godzinowa 18,30 zł.
- Zdaniem Konfederacji Lewiatan tak duża podwyżka w obecnej sytuacji jest nieuzasadniona.
Rząd szacuje, że z podwyżki wynagrodzenia skorzysta ok. 1,7 mln pracowników, którzy otrzymują wynagrodzenie na poziomie minimalnego wynagrodzenia za pracę. Skutki zmian odczują również pracodawcy, którzy poniosą wyższe koszty wypłaty wynagrodzeń. Szacuje się, że będzie to dotyczyło ok. 2 mln pracodawców, w tym ok. 1,8 mln mikroprzedsiębiorców.
- Nie stać nas, w czasie recesji, na tak wysoką podwyżkę płacy minimalnej. Dla firm oznaczać to będzie dalszy wzrost kosztów pracy, w sytuacji kiedy od kilku miesięcy zmagają się ze skutkami pandemii COVID-19. Część przedsiębiorstw będzie miała problemy z utrzymaniem zatrudnienia - mówi Grzegorz Baczewski, dyrektor generalny Konfederacji Lewiatan.
Jak wskazuje, obecna sytuacja gospodarcza nie uzasadnia znaczącego wzrostu wynagrodzenia minimalnego.
- Jeśli przy ustalaniu płacy minimalnej na 2020 rok rząd argumentował, że „biorąc pod uwagę sytuację na rynku pracy i utrzymującą się dobrą koniunkturę gospodarczą rząd postanowił o ustaleniu płacy minimalnej na jeszcze wyższym poziomie, właśnie 2600 złotych”, trudno znaleźć merytoryczne uzasadnienie dla podnoszenia jej o więcej niż kolejne 116 złotych w dobie recesji. Już założenia do budżetu 2021 pozwalają stwierdzić, że rząd zakłada, że w przyszłym roku nie wrócimy do PKB z 2019 roku. Prognozy NBP są jeszcze bardziej pesymistyczne - wskazuje ekspert Lewiatana.
Przestrzega też, ze wzrost płacy minimalnej zwiększy koszty pracy w bardzo trudnym czasie. Wiele firm jest teraz mocno zadłużonych w ZUS, w bankach, firmach leasingowych, u kontrahentów. Zaciągnęły długi, żeby ochronić miejsca pracy i nie zwalniać pracowników w sytuacji kryzysu. W przyszłym roku, kiedy będą musiały zacząć spłacać długi, dodatkowy nieuzasadniony wzrost kosztów może doprowadzić do opóźnionej fali upadłości.


KOMENTARZE (2)