Z oburzeniem i zdziwieniem odbieramy krytyczne stanowisko polskiego rządu względem przyjęcia unijnych standardów dotyczących płacy minimalnej. Jednocześnie popieramy inicjatywę na rzecz przyjęcia regulacji, zgodnie z którą płaca minimalna we wszystkich krajach Wspólnoty miałaby wynosić co najmniej 50 proc. średniego wynagrodzenia - tak decyzję polskiego rządu w sprawie wprowadzenia unijnych zmian w kwestii płacy minimalnej komentuje Piotr Szumlewicz, przewodniczący Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa.
- Pracownicy powinni mieć dostęp do odpowiedniej płacy minimalnej i przyzwoitego poziomu życia. To, co dzisiaj proponujemy, to ramy dla płacy minimalnej, przy pełnym poszanowaniu tradycji narodowych (...). Poprawa warunków pracy i życia nie tylko ochroni naszych pracowników, ale także pracodawców, którzy płacą przyzwoite pensje - mówiła podczas ogłaszania jesienią 2020 rozpoczęcia prac nad dyrektywą płacową szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
Jak informuje KE, ustawowe wynagrodzenie minimalne obowiązuje w 21 państwach członkowskich, natomiast w sześciu innych państwach (Dania, Włochy, Cypr, Austria, Finlandia i Szwecja) ochrona w postaci minimalnego wynagrodzenia jest zapewniona wyłącznie na mocy układów zbiorowych. W większości państw minimalne wynagrodzenia nie są jednak odpowiednie lub też nie wszyscy pracownicy są nimi objęci.
Proponowana dyrektywa tworzy ramy służące zwiększeniu adekwatności minimalnych wynagrodzeń i dostępu pracowników do tego rodzaju ochrony. W preambule do dyrektywy, która nie ma mocy wiążącej, znalazł się zapis mówiący o tym, że ustawowe wynagrodzenie minimalne nie mogło być w danym kraju na poziomie niższym niż 50 proc. płacy przeciętnej i 60 proc. mediany płac w państwie członkowskim. Jednak to wskazówka KE, a nie obligatoryjny wymóg do spełnienia.
- Wniosek Komisji jest w pełni zgodny z zasadą pomocniczości: określa ona ramy minimalnych standardów i respektuje kompetencje państw członkowskich oraz autonomię i swobodę zawierania przez partnerów społecznych porozumień w dziedzinie wynagrodzeń. Nie zobowiązuje ona państw członkowskich do wprowadzenia ustawowych wynagrodzeń minimalnych ani nie określa wspólnego poziomu minimalnego wynagrodzenia - możemy przeczytać na stronie internetowej UE.
Polski rząd jest na nie
Zdaniem polskiego rządu zaproponowane przez UE rozwiązania są nietrafione. Jak poinformowała Iwona Michałek, wiceminister rozwoju, pracy i technologii, sceptycznie odnosi się on do zaproponowanego przez Komisję Europejską instrumentu.
- Rzeczpospolita Polska będzie dążyć do tego, aby przyjęte na szczeblu Unii Europejskiej regulacje w możliwie niewielkim stopniu wpływały na regulacje krajowe. Dotyczy to w szczególności krajowego systemu kształtowania wynagrodzeń minimalnych. Państwa członkowskie powinny bowiem zachować możliwość kształtowania systemu wynagrodzeń, w tym ustalania wysokości minimalnego wynagrodzenia, uwzględniając różne uwarunkowania historyczne i społeczno-gospodarcze. Istotne jest zapewnienie możliwości reagowania na negatywne zjawiska społeczne i gospodarcze, które nie będą miały odzwierciedlenia w bieżącej koniunkturze - mówiła podczas posiedzenia Komisji Spraw Zagranicznych i Unii Europejskiej.
Czytaj więcej: Przedsiębiorcy apelują. "Płaca minimalna musi być bezpieczna społecznie i gospodarczo"
Michałek poinformowała, że dotychczasowe działania RP wpisują się w postulowany przez KE ogólny kierunek, jakim jest poprawa warunków zatrudnienia i przeciwdziałanie ubóstwu pracujących.
- Nie jesteśmy przeciwni działaniom mającym na celu promowanie postępu gospodarczego i społecznego oraz pozytywnej konwergencji. Naszym celem jest budowanie konkurencyjności opartej na rosnącej produktywności i innowacyjności, a nie na czynniku niskich kosztów pracy. Podzielamy opinię o potrzebie zapewnienia pracownikom odpowiedniego wynagrodzenia minimalnego umożliwiającego godny poziom życia, o czym świadczą działania podejmowane przez rząd w ostatnich latach - zapewniała wiceminister.
Zaznaczała też, że w Polsce wysokość wynagrodzenia minimalnego wzrasta szybciej niż poziom przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. W 2020 r. prognozowana relacja minimalnego wynagrodzenia do przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej wynosi 51,1 proc.
- Propozycja zawarta w projekcie dyrektywy nie uwzględnia tradycji i specyfiki każdego państwa oraz jego sytuacji społeczno-gospodarczej. Nasz mechanizm kształtowania minimalnego wynagrodzenia, który uważamy za odpowiedni, odbiega od rozwiązań proponowanych w dyrektywie - podkreślała Michałek.
Niezrozumiałe działanie rządu
Przyjęte przez polski rząd stanowisko dziwi Piotra Szumlewicza, przewodniczącego Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa.
- To dziwi tym bardziej, że obecnie płaca minimalna w Polsce przekracza poziom 50 proc. średniej krajowej. Brak woli do ustanowienia jasnych i przewidywalnych zasad w ustalaniu poziomu płacy minimalnej może oznaczać, że rząd chce dać sobie prawo do traktowania płacy minimalnej jako kwestii uzależnionej od bieżących sporów politycznych. W roku wyborczym płaca minimalna będzie rosnąć w stosunku do średniego wynagrodzenia, aby potem proporcjonalnie zmniejszać się. Takie podejście odbiera jakiekolwiek zaufanie pracowników do władzy - komentuje decyzję rządu Szumlewicz.
Czytaj więcej: Pensja minimalna do likwidacji. Burza wokół nowego pomysłu na koronakryzys
Przypomina też, że przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi partia rządząca obiecywała, że płaca minimalna w 2021 roku będzie wynosić 3000 zł brutto. Stanęło na 2800 zł brutto.
- Deklaracje rządu w rozmowach z Unią Europejską mogą wskazywać, że w kolejnych latach płaca minimalna będzie wciąż zależna od widzimisię władzy. Stanowczo protestujemy przeciw takiemu podejściu i apelujemy o przyjęcie stanowiska rekomendowanego przez większość krajów UE. Nie rozumiemy też, na czym mają polegać polskie uwarunkowania historyczne i społeczno-gospodarcze, na które powołuje się rząd. Czyżby nasza narodowa specyfika miała oznaczać przyzwolenie na głodowe pensje dla najgorzej sytuowanych pracowników? - zastanawia się Szumlewicz.
KOMENTARZE (0)