Premier Mateusz Morawiecki twierdzi, że jesteśmy obecnie za biedni na przyjęcie euro i może to nastąpić, gdy średnia płaca w Polsce będzie na poziomie 70-80 proc. unijnej. Pytanie tylko, czy szybciej doszlusujemy do tego poziomu z płacami w złotych, czy z płacami w euro.
-
- •31 lip 2018 6:00

- Premier Mateusz Morawiecki uważa, że euro będziemy mogli przyjąć, gdy średnia płaca w Polsce osiągnie 70-80 proc. unijnej
- Część ekonomistów uważa, że przyjęcie euro może przyspieszyć wzrost płac.
- Dziś w dyskusji o euro dominują jednak wątki polityczne.
Najprostsza odpowiedź na pytanie co się stanie z płacami po przyjęciu wspólnej waluty brzmi: zostaną przeliczone po kursie, po jakim przyjęliśmy euro. Podobnie zresztą, jak ceny.
Zobacz też: Dołączenia Polski do strefy euro negatywnie odbije się na firmach?
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl
W tym kontekście bardzo często słychać obawy, ze przyjęcie euro spowoduje znaczny wzrost cen. Dane statystyczne tego jednak nie potwierdzają - w poszczególnych państwach wpływ ten oszacowano na ok. 0,2-0,3 punktu procentowego. A płace? Europejski Bank Centralny zakładał, że po przyjęciu euro nominalne wynagrodzenia obywateli powinny rosnąć (wzrostu płac po przyjęciu euro spodziewa się również prof. Marek Belka, który twierdzi, że już sama deklaracja o przyjęciu wspólnej waluty może wywołać presję płacową) . Te prognozy sprawdziły się połowicznie - owszem, w pierwszych latach dynamika po przyjęciu euro dynamika wzrostu płac w eurolandzie przyspieszyła, potem jednak osłabła (chociaż płace rosły nadal, ale nie tak szybko jak oczekiwał EBC).
Zobacz też: Polacy przebili barierę. Zarobek 1 tys. euro miesięcznie to już fakt
Na dziś jednak dyskusja o przyjęciu (lub nie) euro koncentruje się raczej na wątkach politycznych, a nie gospodarczych. Nieprzypadkowo. Bajka o żelaznym wilku zaczyna stawać się rzeczywistością. Deklaracja prezydenta Francji i kanclerz Niemiec w sprawie wspólnego budżetu strefy euro jest sporym krokiem ku urzeczywistnieniu Europy dwóch prędkości. Tempa już się różnicują, a co z kierunkami?
Można się oczywiście pocieszać, że od politycznych deklaracji do ich wcielenia w życie droga daleka - sam główny inicjator tego pomysłu Emmanuel Macron mówi, że budżet mógłby zacząć działać od roku 2021 (co też może być przejawem optymizmu). Ale nie zmienia to faktu, że kuluarowe dyskusje plus mniej lub bardziej formalne sprawozdania i analizy zakończyły się jednoznaczną polityczną deklaracją liderów UE.


KOMENTARZE (2)